Najpierw uchwalą, potem poprawią czyli sądy po nowemu

0
155

Pod koniec stycznia ma odbyć się spotkanie na szczycie ws. sądów, w formie debaty z udziałem najważniejszych osób w państwie: prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu, przewodniczącej Trybunału Konstytucyjnego i prezes Sądu Najwyższego, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz prawników i ekspertów. Gospodarzem będzie Polska Akademia Nauk, miejscem Pałac Staszica – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.

Oznacza to, że prace nad ustawą, dyscyplinującą sędziów, którą w ubiegłym tygodniu odrzucił Senat, a w tym zapewne – jak wynika z rachunku głosów – przyjmie ponownie Sejm… wcale nie skończą się z chwilą podpisania jej przez prezydenta.

Właśnie prezydent ma autoryzować planowane na koniec stycznia br. spotkanie ostatniej szansy, którego gospodarzem będzie Polska Akademia Nauk. Pomysł formuły debaty wyszedł od renomowanej prawniczki mec. Jolanty Turczynowicz-Kieryłło, która wcześniej doradzała wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi w sprawie zgłaszanych przez jego Porozumienie poprawek, które miały „ucywilizować” ustawę, potocznie określaną mianem „kagańcowej”. Samo sformułowanie nawet wielu oponentom polityki PiS wobec sądownictwa wydaje się niezbyt szczęśliwe, bo skoro kaganiec zakłada się psu, a nie człowiekowi, skojarzenie autorytetu sędziów nie buduje.

Problem nie tkwi jednak w semantyce, ale w zupełnym klinczu, w jakim – to miara paradoksu – znaleźli się zarówno zwolennicy jak przeciwnicy ustawy. Senat odrzucił ją w całości. W tej sytuacji łagodzących poprawek Porozumienia w Sejmie nie da się już zgłosić. Izba niższa – jak wynika z arytmetyki – ponownie przyjmie więc ustawę w całości. Przedtem już nowa regulacja potępiona zastała przez Komisję Wenecką oraz Parlament Europejski.

Obecny stan rzeczy nie satysfakcjonuje nikogo. Rządzący wprawdzie dalej przejmują sądy, ale mogą liczyć się ze wstrzymaniem funduszy unijnych, bo w strasburskiej debacie za uzależnieniem ich napływu od respektowania niezależności sędziów otwarcie opowiadali się dalecy od radykalizmu eurodeputowani włoscy i holenderscy, a stanowisko rządu Mateusza Morawieckiego nie znajdowało poparcia nigdzie poza kręgiem zwolenników Brexitu i polityki Władimira Putina. Dla Andrzeja Dudy niekomfortowe w przeddzień walki o reelekcję  okazuje się pełnienie roli notariusza swego dawnego partyjnego szefa Jarosława Kaczyńskiego i występowanie w poważnym konflikcie społecznym jako strona, a nie rozjemca. Opozycja zaś, po zademonstrowaniu własnej nieugiętości i wygranym głosowaniu w Senacie staje wobec groźby wykorzystywania stopniowo wasalizowanych sądów przeciw jej politykom.

Dotychczasowy scenariusz pisali raczej twardogłowi po obu stronach. PiS w Sejmie a PO z sojusznikami w Senacie mogły przecież od razu pójść w stronę poprawek Gowina, zamiast upierać się przy zero-jedynkowej logice. Inicjatywa debaty pokazuje, że wobec niepowodzenia batalistycznej taktyki do głosu doszli umiarkowani. Zapewne o tym szczycie ostatniej szansy rozmawiali w ubiegłym tygodniu w cztery oczy Andrzej Duda oraz Tomasz Grodzki, skoro po ich spotkaniu Marszałek Senatu wypowiedział zagadkowe słowa, że w jakiejkolwiek formie ustawa wyjdzie z parlamentu – prezydent w jej sprawie podejmie roztropną decyzję. Duda może zachęcić do udziału w spotkaniu przy okazji podpisywania ustawy. Wiadomo z góry, że debata w tak reprezentatywnym gronie nie ograniczy się wyłącznie do tej jednej prawnej regulacji, ale też pewne jest, że nie pozostanie ona bez zmian. Nowelizacja przybierze zapewne postać inicjatywy prezydenckiej.           

Dla obozu rządzącego to nic nowego, że najpierw prawo uchwala, a dopiero potem poprawia. Tak zdarzyło się już z nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, kiedy to przeciw zawartej w niej penalizacji przypisywania Polakom udziału w Holocauście wystąpiły USA i Izrael, a pod naciskiem głównych sojuszników międzynarodowych  pisowska większość błyskawicznie przyjęła lagodniejsze regulacje, w których redagowaniu uczestniczyli zagraniczni dyplomaci a nawet przedstawiciele wywiadu.               

Na marsz tysiąca tóg w ubiegłą sobotę przyszło 30 tysięcy osób, wbrew stereotypowi, że wolne sądy nie są dla Polaków najważniejsze.  Z drugiej strony opinię publiczną bulwersują urągające potocznemu pojmowaniu zdrowego rozsądku i poczuciu sprawiedliwości wyroki, jak uwolnienie od odpowiedzialności celebryty Piotra Najsztuba za spowodowanie wypadku bez prawa jazdy i badań technicznych samochodu. Z wymiaru sprawiedliwości otwarcie kpił pirat drogowy Frog . Za to po stronie pisowskiej wielu urzędników zamieszanych w nękanie i hejtowanie sędziów w aferze Łukasza Piebiaka nie podzieliło losu wiceministra sprawiedliwości i pozostało na stanowiskach. Maciej Mitera, regularnie kontaktujący się z hejetrką „małą Emi” wciąż pełni funkcję rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa.    

Polacy oceniają sądy po dwóch latach reformy, przeprowadzanej przez PiS… surowiej niż zanim się ona zaczęła. Z raportu Court Watch wynika, że w ub. r. pozytywną ocenę wystawiło sądom 32 proc Polaków, zaś negatywną 45 proc.

Główną dolegliwością odczuwaną w kontakcie z wymiarem sprawiedliwości  pozostaje jego opieszałość – sąd nie jest Panem Bogiem, który wedle tradycji może być nierychliwy, ale sprawiedliwy.   Ze statystyk wynika, że za rządów PiS kwestia terminowości rozpraw jeszcze się pogorszyła. Gdy PiS dochodziło do władzy w 2015 r, proces sądowy trwał średnio 56 dni, a w 2019 r – 82 dni. Żadna poważna debata nie może pominąć tej kwestii.  

Proponowana formuła spotkania – z PAN jako gospodarzem – sprawia, że trudno je przyjdzie komukolwiek zbojkotować. Zgromadzenie w jednej sali grona takiego, które nie spotkało się jeszcze ani razu w komplecie przez 5 lat rządów obecnej ekipy, nawet przy świętowaniu państwowych rocznic, nie gwarantuje oczywiście sukcesu, ale stanowi potencjalną szansę znalezienia złotego środka, pozwalającego na wyjście z twarzą wszystkim stronom sporu. Przybliża to – ale również nie zapewnia – możliwość poprawy powszechnie krytykowanych regulacji. Jeśli uczestnicy mają spotkać się w pół drogi, rządzący muszą porzucić pogląd, że naprawa wymiaru sprawiedliwości polega na  restrykcjach wobec sędziów, a ich oponenci – że najlepiej, żeby w sądach nic się nie zmieniło.

Ani kasta ani dykatura. Jak wypracować złoty środek w sporze o sądy

Przejmowanie sądów przez PiS niesie za sobą fatalne skutki dla obywatela, ale niebezpieczne wydaje się też upowszechnianie przekonania, że lepiej nic nie zmieniać.

Read more

Polacy nie są bowiem zadowoleni ani z sądów, ani z awantury, jaką wokół nich wywołali rządzący politycy. Bliskość wyborów prezydenckich powinna sprzyjać wyjściu naprzeciw tym nastrojom, a niektórych kandydatów – nie tylko Władysława Kosiniak-Kamysza, który już to robi, autoryzując debatujący w gmachu Sejmu okrągły stół ws sądów – wręcz do tego zmuszać, tak Dudę jak głoszącą potrzebę rozmowy Małgorzatę Kidawę-Błońską. Problemu obojga głównych kandydatów nie stanowi brak koncyliacyjności, lecz fakt, że nie są mocarzami w politycznych obozach, które ich wystawiają.

Dla sędziów – niezależnie od tego, jakie funkcje pełnią – starania o kompromis  to również okazja poprawy publicznego wizerunku. Tylko 39 proc Polaków pozytywnie ocenia ich pracę, jak wynika z grudniowego badania IBRIS.  

Miarą oceny debaty o sądach, jeśli o niej dojdzie, nie będzie jednak samopoczucie polityków, urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości ani sędziów, lecz korzyść jaką z niej odniesie zwykły obywatel.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 18

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here