Daleko przed resztą – PiS. Dużo dalej Koalicja Europejska… i długo, długo nic, coś tam majaczy daleko, na krawędzi progu wyborczego. Jakieś pomysły polityczne, zmajstrowane w ostatniej chwili. Takie są wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Po pierwsze – nakręcić tłumy
Wcześniej wybory europejskie nie budziły emocji. Frekwencja pokazywała, że zaledwie co czwarty-piąty wyborca pofatygował się do lokalu, by odbębnić “obywatelski obowiązek”. Wybory 26 maja pokazały, że ilość uczestników można podwoić, zmobilizować tłumy do pogonienia do urn i wrzucenia tam swojego głosu przeciwko wskazanemu wrogowi.
Partie polityczne, czy raczej “konglomeraty władzy” nauczyły się mobilizować swój elektorat. Metodami czysto propagandowymi, bazującymi na emocjach, oczywiście negatywnych, bo one silniej motywują. Oczywiście coraz lepiej opanowane mechanizmy manipulacji tłumami czynią z dawnych ideałów demokracji pustą wydmuszkę. Przesuwają wyborcę (masowego, zagnanego do urny przez media i emocje) w stronę “ciemnego ludu”, określenie, którego autor dzisiaj sprawuje najwyższe funkcje propagandowe aparatu władzy.
Media elektroniczne i społecznościowe zdominowały proces polityczny. Tak jego etap konkurencyjny (wybory) jak i wykonawczy, czyli sprawowanie władzy i protestowanie przeciwko temu przez opozycję. Wojna medialna toczy się cały czas, bez przerwy, z dwudniowym urlopem na złapanie oddechu, zwanym “ciszą wyborczą”.
Sorry, taką mamy demokrację. Esteci niech się oburzają, a manipulatorzy analizują.
Nokaut, czyli kupione poparcie
Prawo i Sprawiedliwość kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Wynik tych wyborów, uzyskanie prawie połowy głosów przez partię, sprawującą przez 3,5 roku pełną władzę, oznacza, że jej ocena przez naród jest jak najlepsza. PiS znalazł metodę na związanie ze sobą elektoratu, na mobilizację go do pełnego zwycięstwa.
Tą metodą jest socjal. PiS zafundował społeczeństwu “państwo dobrobytu” w wydaniu mikro. W kraju, gdzie zarabia się 3-krotnie mniej niż w Unii Europejskiej, skąd na zachód uciekają co bardziej utalentowani i przedsiębiorczy, a napływają ze wschodu Ukraińcy, zaniżając płace. Dał masom społecznym państwo socjalne, które Polakom przez dziesięciolecia rozmontowywano, wycinano i mówiono, że “nas” nie stać. A że PiS skierował strumienie pieniędzy do uboższych warstw społecznych, te odwzajemniły się lojalnością wyborczą.
Oczywiście że nas nie stać, gdy zachodni kapitał wyprowadza z kraju co roku 80 miliardów złotych, gdy zadłużenie tak państwa, jak i obywateli rośnie. “Dobrobyt z papier-mâché” i to na kredyt. Oczywiście to się musi źle skończyć, gdy skończy się koniunktura. Podstawowym sojusznikiem PiS-u bowiem jest globalny trend gospodarczy, trwający już ponad 10 lat, więc bliski wyczerpania i odwrócenia się w kryzys na wzór lat 2007-2008. Jednak dzisiaj to właśnie globalna koniunktura mobilizuje kapitał do ekspansji, inwestycji w takie kraje jak Polska. Więc kto przy tak dobrym globalnym wietrze będzie się tym przejmował – trzeba konsumować politycznie ten świetny trend. Bo trend to najlepszy “friend”.
Przynieście mi głowę Grześka!
Koncepcja skrzyknięcia wszystkich pod skrzydła Platformy Obywatelskiej poniosła klęskę. Brak wyrazistości Koalicji kosztował ją drogo. Utrata prawie 10 procent elektoratu do zwycięzcy wyborów oznacza porażkę starej liberalnej, proeuropejskiej opozycji.
Donald Tusk musi wrócić do Polski, inaczej brak zmysłu strategicznego u Grzegorza Schetyny zatopi nie tylko Platformę Obywatelską, ale także i ich opozycyjnych sojuszników. Geniusz Schetyny jest czysto operacyjny, potrafi osiągać sukcesy w kuluarach, ale jako strateg wyczuwający trendy i koniunkturę, wyznaczający kierunek natarcia na wrogie watahy – nie sprawdza się. Formuła “kupą, mości panowie” nie wypaliła, choć być może uchroniła uczestników tego zgromadzenia przed dużo większą, upokarzającą klęską. Wyobraźmy sobie, Nowoczesna otrzymuje 1 procent głosów, PSL – 3, a SLD – 4. Porażka Platformy wobec PiS-u byłaby jeszcze bardziej upokarzająca.
Jeśli więc Donald Tusk, który zrobił największą międzynarodową karierę z polskich polityków, nie chce być zmuszony do przejmowania tonącej łajby Platformy Obywatelskiej, musi zażądać głowy “Grześka” na tacy i postawić swojego interreksa i po skończeniu kariery w Brukseli wrócić na Białym Koniu do Pałacu Prezydenckiego. Chyba że już sobie ugrał jakąś polityczną fuchę w organizacjach międzynarodowych, gdzie władza jest potężna, aczkolwiek dyskretna. Może Międzynarodowy Fundusz Walutowy albo jego europejski odpowiednik?
Na krawędzi progów wyborczych
Tak więc POPiS rządzi nadal, PiS i Koalicja zdominowały całkowicie scenę polityczną, zbierając razem prawie 85 procent wyborców. PO połknęło swoje przystawki, pytanie czy przetrawi je teraz, czy będzie musiało wypluć.
System duopolu partyjnego po korektach utrzymał się. Na marginesach tych pozostałych 15 procent toczy się walka politycznych grupek, z których jedynie Wiosna – opcja nowoczesna, tęczowa, ekologiczna przebiła się ponad próg wyborczy.
Tymi, którzy przegrali zajmiemy się później, muszą nieco ochłonąć po ciężkim laniu, jakie dostali. I tu sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana, trzeba więc spokojnie przeanalizować otoczenie, trendy globalne i lokalne oraz metody, które prowadzą do zwycięstwa.