17 września 1939 r. po latach
O losie międzywojennego państwa polskiego przesądził pakt niemiecko-sowiecki z 23 czerwca 1939 r. zawierający tajną klauzulę o podziale naszych ziem. Pierwotnie linia demarkacyjna biec miała wzdłuż Narwi, Wisły i Sanu. Ponieważ Armia Czerwona zaatakowała później, niż zakładali walczący od 1 września z Polską Niemcy, bo dopiero 17 września – granicę skorygowano: przebiegała na Bugu, ale inaczej niż później po 1945 r, bo Łomża i Białystok znalazły się pod okupacją radziecką.
Twórca naszej nowoczesnej geopolityki Leszek Moczulski w wydanej przed półwieczem “Wojnie Polskiej” udowadnia, że dopiero radziecka akcja zdecydowała o klęsce Polski we wrześniu 1939 r. Również młodszy od niego o kilkadziesiąt lat historyk XX wieku Andrzej Anusz uznaje, że ówczesna koncepcja obrony na tzw. przedmościu rumuńskim oraz przeniesienia stolicy do Lwowa na wypadek upadku Warszawy nie była pozbawiona szans powodzenia, pod warunkiem, że wróg pozostałby jeden. Tak się jednak nie stało. Zaś w Polsce po śmierci głównego twórcy jej odrodzonej państwowości Józefa Piłsudskiego (zmarł w maju 1935 r.) zabrakło charyzmatycznych liderów zdolnych reagować na zmieniającą się wokół rzeczywistość.
Zawiedli też Francuzi i Brytyjczycy, wprawdzie formalnie 3 września wypowiadając wojnę Niemcom Adolfa Hitlera, ale ograniczając działania do “drole de guerre” jak nazwali ją ci pierwsi: dziwną czy śmieszną wojną. Paczki ulotek, rozrzucanych z samolotów nad terenem przeciwnika rozwiązywano, żeby przypadkiem nie zabić jakiegoś Niemca.
“Koncepcja obrony na przedmościu rumuńskim nie była mrzonką. Rumunia wtedy pozostawała naszym sojusznikiem, chociaż też się nie wywiązała z deklaracji, internując potem polskie władze. Za sprawą zmian w Europie zyskaliśmy wspólna granicę z Węgrami, które wprawdzie stawały się stopniowo satelitą Niemiec ale wtedy jeszcze nie były nam wrogie. Przedmoście rumuńskie to teren trudny dla każdego kto atakuje. Piękna pogoda zapamiętana z września 1939 r. nie utrzymała się długo, jesień i zima mogły każdy już Blitzkrieg spowolnić” – wskazuje dr Andrzej Anusz w wywiadzie dla “Samorządności” [1].
Dało się jednak przewidzieć, że wrogów będzie dwóch. Już w 1922 r. komisarz spraw zagranicznych Gieorgij Cziczerin w imieniu Rosji Radzieckiej oraz szef weimarskiej dyplomacji Walther Rathenau zawarli układ w Rapallo. Oba państwa zmierzały do rewizji na swoją korzyść porządku wprowadzonego po I wojnie światowej przez zawarty w czerwcu 1919 r. i finalizujący pokojową konferencję paryską Traktat Wersalski. Niemcy testowali później na użyczonych przez Józefa Stalina poligonach zakazane im w Wersalu rodzaje broni.
W maju 1939 r. następcą pochodzącego z żydowskiej rodziny z Białegostoku szefa dyplomacji sowieckiej Maksyma Litwinowa został Wiaczesław Mołotow. Właśnie ten drugi podpisał z Joachimem Ribbentropem 23 sierpnia 1939 r. w Moskwie pakt, którego tajna klauzula oznaczała czwarty rozbiór Polski. Wojska radzieckie i tak weszły do akcji z opóźnieniem wobec ustaleń z niemieckimi partnerami, budząc ich nerwowość. Jednak “nóż w plecy”, oznaczający zadanie decydującego ciosu polskiej państwowości sprawił, że Aleksander Bregman swoją klasyczną już książkę o polityce Stalina i ZSRR w latach 1939-41 zatytułował: “Najlepszy sojusznik Hitlera”. Za pretekst do wkroczenia na polskie ziemie 17 września 1939 r. Związek Radziecki uznał ochronę białoruskiej i ukraińskiej ludności tych terenów przed Niemcami. ZSRR złamał tym samym układ o nieagresji, zawarty w 1932 r. z Polską.
“Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść
Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
rycerze śpiący w górach będą spali dalej
więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu (..)” [2]
– pisał po latach poeta Zbigniew Herbert w wierszu “17 IX” dedykowanym malarzowi i eseiście Józefowi Czapskiemu. Gdy Adolf Hitler zaatakował Związek Radziecki, a Stalin zawarł sojusz z rządem londyńskim, w imieniu gen. Władysława Sikorskiego to właśnie major Czapski szukał zaginionych po 17 września polskich oficerów, aby mogli stać się kadrą dowódczą tworzoną przez gen. Władysława Andersa armii polskiej w ZSRR. Nie mógł ich jednak odnaleźć, bo zostali pomordowani w kwietniu 1940 r. w Katyniu i innych miejscach eksterminacji przez sowieckie służby specjalne NKWD. Ich śmierć, podobnie jak masowe wywózki polskiej ludności, stały się następstwem sowieckiej polityki, realizowanej począwszy od 17 września 1939 r.
Tego dnia najwyższe władze państwowe i wojskowe Polski przekroczyły granicę z Rumunią, uznając wojnę za przegraną. Inaczej uważali wciąż bohatersko walczący żołnierze a także wspierająca ich ludność cywilna. W Warszawie pozostał na stanowisku broniący jej przed Niemcami prezydent Stefan Starzyński. Niektórzy dowódcy polowi jak major Henryk Dobrzański, późniejszy partyzant “Hubal”, w toku kampanii wrześniowej walczyli zarówno z radzieckimi jak niemieckimi napastnikami.
Wprawdzie dyrektywa naczelnego dowództwa zakładała unikanie starć z wojskami radzieckimi, ale w praktyce nie wszędzie tak się działo, również ze względu na brutalność drugiego okupanta, niekiedy dorównującą niemieckiej.
W obronie Grodna (20-22 września) wzięli udział oprócz żołnierzy liczni harcerze i cywile. Sowieci rozstrzelali tam kierownika szkoły i dwudziestu uczniów za to, że bronili miejscowego Domu Strzelca.
Sowieci ruszyli z opóźnieniem, ale zaszli daleko. Czołgi radzieckie znalazły się pod Mińskiem Mazowieckim i Stoczkiem. Kazimierz Pluta-Czachowski opisywał, że oddział polskiej 41 dywizji piechoty został 23 września rozbity pod Świdnikiem i Łęczną “przez wspólne natarcie czołgów sowieckich i niemieckich” [3].
Na Polsce zemściła się uprzednia polityka zagraniczna sanacji, w wyniku której tylko z dwoma sąsiadami Łotwą i Rumunią utrzymywaliśmy poprawne stosunki. Oddziały podległe operetkowemu dyktatorowi Słowacji ks. Józefowi Tiso w sojuszu z Hitlerem ale zamiast Niemców zajmowały we wrześniu Zakopane. Zaś Wilno wraz z okolicą zostało po wkroczeniu tam wojsk radzieckich przekazane wkrótce nacjonalistycznemu rządowi “Litwy Kowieńskiej”.
Zanim to jednak nastąpiło, Czesław Miłosz zaobserwował jako po wkroczeniu Sowietów do Wilna czyste wcześniej ulice, place i skwery niemal w okamgnieniu zmieniły się w śmietniska.
Jak pisał w cytowanym już wcześniej wierszu inny poeta Herbert:
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
I da ci sążeń ziemi pod wierzbą – i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu – odpuszczania win” [4].
O to ostatnie zapewne najtrudniej, gdy ogląda się przekazy, dotyczące zbrodni rosyjskiej armii na ukraińskiej ludności cywilnej na Ukrainie. Teraz w samym tylko odbitym z rąk okupanta Iziumie znaleziono zbiorowe mogiły 440 osób. Trzeba jednak pamiętać, że Zbigniew Herbert kończący jeden z najsłynniejszych swoich wierszy apel formułował w tomiku “Raport z oblężonego Miasta” wydanym w drugim obiegu w trudnym czasie stanu wojennego. Wprowadzonego przez komunistyczne władze pod naciskiem radzieckim. W kilkadziesiąt lat później w przekazach oglądamy dosłownie oblężone miasta. Zobowiązuje nas to również do pamięci i wyciągania wniosków z własnej historii: nóż w plecy Polski wbity został dlatego, że wrogów mieliśmy wówczas blisko i pozostawali zdeterminowani. Sojusznicy zaś znajdowali się daleko i okazali wiarołomni. Czwarty rozbiór Polski jako następstwo ataków z 1 i 17 września 1939 r. nie był przecież winą harcerzy z Grodna dzielnie stawiających opór napastnikom ani żołnierzy gen. Franciszka Kleeberga walczących z dwoma wrogimi armiami i przedzierających się w nadziei, że pomogą Warszawie. Najważniejszemu dla nich spośród oblężonych miast.
[1] Nóż w plecy przesądził o klęsce. Rozmowa z Andrzejem Anuszem. “Samorządność” nr 70 wrzesień 2022
[2] Zbigniew Herbert. 17 IX [w:] Wiersze zebrane. opr. Ryszard Krynicki. Wyd. a5, Kraków 2008, s. 516
[3] Kazimierz Pluta-Czachowski. Organizacja Orła Białego. PAX, Warszawa 1987, s. 70
[4] Herbert, op.cit, s. 516