Często mówi się o Polsce i krajach naszego regionu jako o gospodarczych “koloniach” zachodu. Żeby zobaczyć, czy ta teza ma realne podstawy, trzeba przyjrzeć się kilku wskaźnikom.
Pierwszy z nich to udział zagranicznego kapitału w gospodarce narodowej. Jeśli przyjrzeć się wartości dodanej, wytwarzanej przez gospodarkę i zobaczyć, ile z niej tworzą zagraniczne przedsiębiorstwa, będziemy mieli część odpowiedzi na to pytanie.
Kraje Unii Europejskiej pod tym względem dzielą się na dwie grupy. Z jednej strony “nowa Europa” z dużym udziałem zagranicznego kapitału. Do tej najbardziej kontrolowanej przezeń należą przede wszystkim Węgry, których aż 51 procent wytworzonego produktu narodowego jest dziełem zagranicznych firm. Zaraz za nimi – Słowacja z 48 procentami, Rumunia (44%), Czechy (43%) i Estonia (39%). Celowo pomijam Luksemburg jak zjawisko absolutnie wyjątkowe na mapie Europy.
Za tą grupą sytuuje się Polska. Zagraniczny (w dominującej części zachodni) kapitał wytwarza 37 procent gospodarczej wartości dodanej. Państwa naszego regionu powielają drogę Irlandii, która znajduje się na tej samej półce z 43-procentowym udziałem zagranicznych inwestorów.
Z drugiej strony tego równania znajdują się kraje bogatej Europy zachodniej, szczególnie takie jak Włochy i Francja, gdzie zagranicznego kapitału w gospodarce jest tyle, co kot napłakał – około 14 procent. Między 22 a 25 procent zagranicznego kapitału mają takie kraje, jak Dania, Hiszpania, Finlandia czy Niemcy. W tych krajach dominuje rodzimy kapitał.
Tak więc po tym porównaniu pierwszego wskaźnika, można powiedzieć, tak Polska i nasz region są zależne od kapitału zagranicznego, czy używając mocnej publicystycznej formuły, że są “koloniami zachodu”. Chociaż Polska nie należy do najbardziej uzależnionych.
Ale to dopiero początek analizy, na następne odcinki zapraszam już niedługo…
[Total_Soft_Poll id=”35″]