Polska Mejzy i Skórzyńskiego

0
103

Gdy polityk narzuca rządzonym ograniczenia – a tak dzieje się w obu najpoważniejszych teraz kryzysach, obojętne czy chodzi o dostęp do granicy czy możliwość organizowania imprez masowych – wystawia się na ich surowszą ocenę.

Nie święci garnki lepią – głosi znane powiedzenie. Jednak w naszych warunkach kleją je z nieczystości i pokazują sfałszowane patenty garncarzy.  

Dawny samorządowiec z Ziemi Lubuskiej trzydziestoletni Łukasz Mejza zamiast bohaterem paskudnej afery mógł stać się w Sejmie młodym gniewnym, zgłaszającym kłopotliwe dla zasiedziałych tam kolegów interpelacje. Zaś Krzysztof Skórzyński mógł nie tracić czasu na mailowe podpowiadanie twardogłowemu ministrowi z PiS Michałowi Dworczykowi, jak mamić opinię publiczną pozorowanymi działaniami przeciw COVID-19, tylko w studiu wprawiać polityków obozu władzy w konfuzję pytaniami o ich nieprawości i zaszłości.

Podobnie Joanna Lichocka, kiedyś przedstawiająca się jako redaktorka, byłaby w stanie ujmować się za dziennikarzami, których dostęp do polityków się ogranicza, a mieszkania nachodzi, nie zaś wykonywać w Sejmie zaraz po głosowaniu wulgarny gest wystawiania palca, kojarzący się bardziej z poboczami polskich szos niż  parlamentarnymi ławami. Medyk Łukasz Szumowski, przez chwilę cieszący się nawet najwyższym zaufaniem w badaniach opinii, miał szansę stać się pozytywnym bohaterem walki z koronawirusem, a nie za sprawą interesów z handlarzami bronią i instruktorami narciarskimi kojarzyć się z inną zarazą nepotyzmu i korupcji. Po tym zaś, gdy prof. dr Szumowski na urodzinach pisowskiego dziennikarza zarabiającego w niemieckiej stacji, przy kielichu bratał się z opozycyjnymi liderami Borysem Budką i Tomaszem Siemoniakiem, czemu przysłuchiwał się Marek Suski jako promotor ustawy ograniczającej możliwość nadawania stacji TVN, tej samej której gwiazdor Skórzyński suflował jak umiał jego koledze Dworczykowi – koło się zamknęło. Jeśli zaś w dwustronicowym reportażu o tymże Dworczyku Iwona Szpala z “Gazety Wyborczej” nie wymienia nawet nazwiska Skórzyńskiego (jeśli dlatego, że to dla niej brzydkie słowo nie do druku, to jednak jest to pocieszające i dowodzi braku zupełnej utraty moralnego zmysłu) [1] – stanowi to dowód, że redaktorzy mają czytelników za osoby niespełna rozumu, całkiem jak politycy swoich wyborców, chociaż w obu wypadkach ci pierwsi żyją z drugich.

Najkrócej powiedziawszy: to nie działa. Co mianowicie? Demokracja, chociaż zachowane zostały jej instytucje, pomimo ośmieszenia niektórych z nich (jak Trybunał Konstytucyjny pod władzą przezywanej kucharką Jarosława Kaczyńskiego Julii Przyłębskiej czy telewizja publiczna za rządów Jacka Kurskiego zamieniona w państwową i za sprawą imidżu prezenterki głównego wydania Wiadomości Danuty Holeckiej porównywana z pólnocnokoreańską).                    
Zdumiewająca szpetota życia publicznego, objawiająca się akurat w najtrudniejszym czasie pandemii koronawirusa i zagrożenia granic paradoksalnie zmniejsza szansę na jego naprawę, bo zniechęca do pójścia na kolejne wybory. Jednak dalszych efektów nie znamy, bo jak zacznie reagować społeczeństwo gdy plagi ustąpią, tego nie wiedzą eksperci, zwykli posługiwać się analogiami. Tymczasem każda ocena sytuacji zacząć się musi od stwierdzenia, że czegoś podobnego jeszcze nie było.

Zawiodły wszelkie bezpieczniki demokracji, mające chronić państwo przed selekcją negatywną do zawodu polityka i zawłaszczaniem sfery publicznej przez tych, co z niej żyją. Nie sprawdziły się też promowane mechanizmy awansu. 

Wytrawnych, kompetentnych ale też odpornych na partyjne a nie administracyjne polecenia urzędników kształcić miała Krajowa Szkoła Administracji Publicznej. Skupić zaś – służba cywilna. Obie domeny, zarówno kuźnię kształcenia kadr demokratycznego państwa jak ich korpus – PiS faktycznie ubezwłasnowolnił ustawami, chociaż nie tylko nazwy swoje zachowały ale jeszcze KSAP dodano do ozdoby imię Lecha Kaczyńskiego. Tyle, że pozbawiono je znaczenia. 

We Francji wciąż dumnej ze swoich urzędników, również w cudzoziemcach wzbudzających podziw a nie zniecierpliwienie – absolwenci Ecole Normale d’Administration stanowią dumną ze swojej zbiorowej tożsamości grupę, a niższe niż w biznesie zarobki rekompensuje im respekt, czasem nawet zazdrość innych. Nikt też nie stawia tam poważnie, jak w rodzimych dyskusjach o poselskich apanażach, argumentu, że podwyżka wynagrodzeń zapobiec ma korupcji. Gdyby było to prawdą, najmniej przypadków przekupstwa mielibyśmy na Litwie, gdzie rozpiętość między pensją posła a robotnika jest największa, a nie w Danii czy Szwajcarii.

Wiele projektów odnowicielskiej reformy polskiej polityki, w tym ogłaszane przez dra Wojciecha Błasiaka na łamach znakomitej “Opinii”  pomysły na urealnienie ordynacji wyborczej w taki sposób, by stanowiący lokomotywę list w systemie proporcjonalnym liderzy nie wprowadzali na swoich plecach do Sejmu całej ekipy z włoska ich nazwijmy portaborsa – czyli nosicieli teczek – wydają się choć zacne, to skazane na niepowodzenia. Klasa polityczna nie wyrzeknie się bowiem dobrowolnie przywilejów.          

Paradoksalnie jednak – to, za co ją krytykujemy, czyli oderwanie od rzeczywistości i problemów zwykłych ludzi, może zmianę ułatwić. Nie dostrzegą bowiem oznak, że nadciąga. Podobnie komuniści po Okrągłym Stole pozostawali przecież w przekonaniu, ze uzgodnili niezmiernie korzystną dla siebie ordynację. Jeden z sekretarzy Zygmunt Czarzasty ze Słupska frasował się nawet, czy po wysokiej porażce Solidarności opinia zachodnia uwierzy w demokratyczny przebieg glosowania. Aż przyszły wybory czerwcowe, a co się wtedy zdarzyło, pamiętamy… 

[1] “Gazeta Wyboircza” z 3 grudnia 2021

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 3

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here