W dniu 148 urodzin Wincentego Witosa
Premierem został w chwili dla Polski jak żadna przedtem krytycznej w 1920 roku. Biografka Wincentego Witosa, Małgorzata Olejniczak, widzi rzecz następująco: “Rosjanie byli już bardzo blisko. Gabinet pozaparlamentarny utworzył Władysław Grabski. Przetrwał miesiąc. Piłsudski po raz trzeci zwrócił się do Witosa. Wysłannik Naczelnika ruszył do Wierzchosławic. Witosa zastał w polu przy wywożeniu nawozu. I tym razem szef “Piasta” podjął wyzwanie (..). A choć niewielu go o to podejrzewało, miał również dystans do siebie, i na pytanie, jak wyobraża sobie relacje szefa rządu i Naczelnika Państwa odpowiedział – ani ja Zamoyski, ani on Batory” [1].
Podobno z tym wywożeniem gnoju miała miejsce świadoma inscenizacja, bo chociaż Witos spędził w szkole ledwie cztery zimy (bo jesienią i wiosną zawsze było w skromnym gospodarstwie rodziców coś do roboty), samoukiem był skutecznym i znał starorzymskie podanie o Cyncynacie, którego konsulowie przybywający z misją zastali w trakcie orki. Miał też talent do gestów spektakularnych i nie zawsze miłych dla tych, do których pozostawały adresowane.
Oddaje to pierwszy premier odrodzonej Polski Jędrzej Moraczewski, opowiadający, jak do Witosa, szefa Polskiej Komisji Likwidacyjnej rządzącej od 31 października 1918 r. w galicyjskim Krakowie udali się przysłani przez rząd wyznaczony przez proniemiecką Radę Regencyjną z Warszawy W. Czartoryski i S. Budzyński: “(..) wprowadzeni z wielką pompą przez hr. Skarbka na posiedzenie prezydium PKL spotkali się z odmową. Prezes PKL Witos z właściwą sobie bezwzględnością oświadczył wysłannikom rządu (czyszcząc przy tym paznokcie), że minęły czasy rządów książąt, magnatów i obszarników (..). Wolna Galicja nie może i nie chce podporządkować się rządowi warszawskiemu zależnemu i kontrolowanemu przez niemieckiego gubernatora” [2].
Gdy już sam chłopski lider premierem został, szybko zabrał się do poważnej działalności. “Arystokracja pakowała walizki, by wyjechać z kraju, a Witos jeździł od powiatu do powiatu, pisał odezwy, jak ta z 30 lipca: “Trzeba ratować Ojczyznę. Trzeba jej oddać wszystko, majątek, krew i życie, bo ta ofiara stokroć się opłaci, gdy uratujemy państwo od niewoli i hańby”. Zobowiązał się również, że rząd wniesie do Sejmu projekt ustawy o bezpłatnym nadaniu ziemi we wschodnich powiatach szczególnie zasłużonym żołnierzom. Na jej podstawie państwo miało również dostarczyć im drewna na budowę domów” – sprawozdaje cytowana już biografka [3].
Gdy Wincenty Witos objął szefostwo rządu polskiego, skończyły się dezercje chłopskich synów “do żniw” wcześniej stanowiące dla wojska poważną zmorę na którą nawet drakońskie sądy doraźne nie pomagały. Przełom nastąpił dopiero wówczas, gdy premierem został ten, kogo polska wieś uznawała za swojego.
To milionowa chłopska armia odparła bolszewików spod Warszawy, a nie Legia Akademicka ani nieliczne elity peowiackie i z Pierwszej Brygady, z całym szacunkiem dla ich bohaterstwa. To była pierwsza ludowa i ogólnonarodowa wojna Polaków, którzy jeszcze dwa lata wcześniej z przymusu stawali po wszystkich stronach frontu w mundurach państw zaborczych, czasem z bezmiernym tragizmem polskich losów brat przeciw bratu. Następną stanie się dopiero, choć z bez porównania gorszym skutkiem, kampania wrześniowa w 1939 r. Wygnaniec polityczny po procesie brzeskim, wiekowy już Wincenty Witos, powróci w tamtym roku do kraju, by znów bronić Ojczyzny, ale za sprawą sanacji pierwszą noc spędzi za kratami. Osiwieje wtedy w parę godzin zupełnie, bo strażnicy podadzą mu jakąś dziwną herbatę, po której zwidują mu się węże, kłębiące się na pryczy. Dostrzega też niezbicie, jaki los czeka niebawem państwo polskie, które niespełna dwie dekady temu skutecznie obronił.
Witos kolejną wojnę przeżyje, komuniści zdążą go jeszcze wpisać do składu Krajowej Rady Narodowej zamierzonej jako kadłubowy parlament, jednak przywódca chłopów żadnej realnej działalności w niej nie podejmie, zasłaniając się złym stanem zdrowia. Zmuszony jest prowadzić misterną grę, bo jego młodszy brat Andrzej Witos właśnie powrócił z Kołymy, skąd wyciągnęła go Wanda Wasilewska, liderka współpracującego z Józefem Stalinem Związku Patriotów Polskich. Gdy w rozmowie z nią młodszy z Witosów utyskuje na postępujące uzależnienie Polski od ZSRR, Wasilewska wymownie skieruje spojrzenie na wschodnią stronę:
– Ciekawe, jaka teraz jest pogoda na Kołymie – rzuci od niechcenia.
Podobnie wcześniej nie podejmie Witos działalności w tymczasowym rządzie ludowym Ignacego Daszyńskiego, powołanym 7 listopada 1918 r. w Lublinie przez kręgi niekomunistycznej lewicy społecznej. Już wtedy zostanie do jego składu dopisany, jako minister aprowizacji, co go upokarza, bo oznacza, że ma od rolników ściągać dostawy obowiązkowe dla wygłodniałych miast. Wie, że jego czas jeszcze nie nadszedł. Zresztą z woli Józefa Piłsudskiego premierem ogólnopolskiego już rządu zostanie Moraczewski a nie Daszyński.
Mniej korzystne niż to z 1920 r, zapisane skuteczną obroną Warszawy, okaże się kolejne premierostwo Witosa – z 1923 r. Sojusz Chjeno-Piasta – narodowców i centroprawicowego Polskiego Stronnictwa Ludowego – zapisany w pakcie lanckorońskim, nie zapobiegnie konfliktom społecznym. Ich eksplozją staną się wydarzenia krakowskie, w trakcie których zginą 32 osoby, żołnierze przechodzą wtedy na stronę demonstrantów, a ci ostatni rozbroją batalion piechoty i zdobędą samochód pancerny.
Piłsudczyk Antoni Anusz, współczesny Witosowi poseł i dawny kolega z Rady Obrony Państwa w pamiętnych dniach sierpniowych, pisał o nim w 1925 r. bez pardonu: “Witos nie czuł potrzeby nawiązania kontaktu z przedstawicielami świata nauki i kultury polskiej, nie czuł potrzeby i dlatego nie wykorzystał nadarzających się możliwości (..). Sferę jego zainteresowań stanowiły raporty i informacje o przebiegu wieców, a otoczenie jego stanowili niemal wyłącznie agitatorzy partyjni i różnego rodzaju spryciarze życiowi, którzy się niejednokrotnie okazywali pospolitymi aferzystami” [4]. Znalazło to wyraz w gorszącej sprawie zakładów przemysłowych w Żyrardowie, za którą odpowiadał minister skarbu Władysław Kucharski: kombinat lniarski przejęty został przez francuską spółkę za cenę niższą niż koszty powojennej odbudowy, strata państwa wyniosła 0,5 mln dol, winni nie ponieśli kary, bo Chjeno-Piast bronił ich do końca.
Jeszcze gorszy okaże się los trzeciego rządu Witosa (cała jego historia zamyka się w czterech dniach od 10 do 14 maja), obalonego w 1926 r. w dniach przewrotu przeprowadzonego przez Józefa Piłsudskiego, kiedy to dwaj niedawni główni obrońcy niepodległości sprzed sześciu lat staną przeciwko sobie. Premier po wycofaniu się do Wilanowa zachowa rozsądek i zmierza do zakończenia walk. Powróci do rodzinnych Wierzchosławic.
Pochodził ze skromnej rodziny, wychował w izbie przerobionej ze stajni. Do szkoły trafił w wieku jedenastu lat, gdy ojciec wreszcie uzbierał na buty dla niego. Kierownik nazwał go dryblasem i kazał usiąść w pierwszej ławce, żeby mieć na niego baczenie. Chociaż naukę godził z pasaniem jedynej krowy i wykopkami ziemniaków, jego zdolności wzbudziły wielkie uznanie. Pomimo to nauki nie był w stanie kontynuować. Czytał jednak wiele, gajowy Jan Głowacki na złość księdzu proboszczowi pożyczał mu nieprawomyślne książki autorów francuskich. Rozwojowi umysłowemu towarzyszyła tendencja do wyrwania się z biedy – wraz z ojcem i braćmi najmował się do rozmaitych prac dorywczych. Z czasem został wójtem w Wierzchosławicach, ta jego funkcja pozostała do końca symboliczna. Reprezentował też chłopów we Lwowie w sejmie krajowym w Galicji. Gdy wtedy spytał Jakuba Bojkę, mandatariusza o stażu dłuższym, chociaż tym samym pochodzeniu społecznym, jak pisze się interpelacje i wystąpienia, otrzymał odpowiedź, że skoro jest głupi, to po co się do sejmu wybierał. Nauczyło go to samodzielności. Rychło trafił też do wiedeńskiego parlamentu Austro-Węgier. Pierwsze wystąpienie wygłosił tam dopiero w 1917 r. ale nie okazało się banalne: dotyczyło odradzającej się sprawy polskiej.
Józef Piłsudski uchodzi za postać nadludzkiego niemal formatu, entuzjaści postrzegają go przez pryzmat wielkich sukcesów (akcja pod Bezdanami, wymarsz z Oleandrów, powrót z Magdeburga, bitwa warszawska i pełnia władzy po 1926 r), krytycy za sprawą porażek i nieprawości (wyprawa kijowska, krwawy przewrót majowy, zgoda na utworzenie ośrodka odosobnienia w Berezie Kartuskiej, gdzie przetrzymywano m.in. Stanisława Cata-Mackiewicza). Geniusza słusznie dostrzega się w Ignacym J. Paderewskim. Za to Wincenty Witos lepiej niż oni, przy porównywalnych zasługach, uosabia ludzki wymiar polityki. Także w tym roku, w dniu jego urodzin ludowcy złożyli kwiaty pod pomnikiem patrona. Spod pomnika Witosa w ostatnich zaczynały swoją trasę manifestacje w konkretnych społecznych sprawach, jak niedawne protesty Komitetu Obrony Polskiego Rolnictwa i Hodowców Zwierząt przeciwko dyskryminującym polskich wytwórców projektom ustawowym, które udało się powstrzymać. Znakomicie to świadczy o aktualności tej biografii, postaci i idei. Los Wincentego Witosa, patrioty i chłopskiego syna, którego na szczyty władzy wyniosły własny talent i pracowitość oraz perfekcyjna umiejętność wykorzystania okoliczności historycznych, doskonale uosabia wzloty i upadki polskiej demokracji.
[1] Małgorzata Olejniczak. Witos. Wyd. Buchmann, Warszawa 2012, s. 64-65
[2] Jędrzej Moraczewski. Przewrót w Polsce i Rządy Ludowe… cyt. wg: Andrzej Zakrzewski. Wincenty Witos. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1977, s. 78
[3] Olejniczak, Witos, op. cit. s. 65
[4] Antoni Anusz. O Wincentym Witosie. Nakładem miesięcznika “Droga”, Warszawa 1925, s. 30; por też “Opinia” nr 133 zima 2019, s. 94