Jeden z krytycznych wobec rządzących socjologów w równie opozycyjnych mediach zbeształ wszystkich, którzy krytykują „współczesny kapitalizm”. Stwierdził również, że „całe to ględzenie, cały ten kapitalizm jest okropny, jest absurdalne”. Mimo, że słowa te były adresowane do lewicy, która – jego zdaniem – chce likwidacji kapitalizmu i „rozdania wszystkiego po równo”, pozwolę sobie odnieść się do tej myśli. Czy nasz „kapitalizm jest okropny”? Najpierw odpowiem na pytanie, co rozumiem przez pojęcie „kapitalizmu”, a zwłaszcza czy ustrój ekonomiczny w Polsce panujący od czasów tzw. reform Balcerowicza, jest „prawdziwym kapitalizmem”.
A jest? Nie wiadomo, a raczej nie jest lub jest „swoistym kapitalizmem”. Przed wojną państwo polskie też nie było „państwem kapitalistycznym”; więcej, było państwem antykapitalistycznym. Polska reaktywowana przed 100 laty była antykapitalistyczna (wystarczy przypomnieć poglądy na ten temat osób rządzących tym państwem, zwłaszcza Józefa Piłsudskiego oraz „chłopców komendanta”), przy czym wrogość wobec kapitalizmu nie musi być przecież lewicowa. Może być plemienna, agrarna, a nawet wyłącznie inteligencka. II RP, powstająca jeszcze w czasie pierwszej z wielkich wojen była w istotnej części projektem niemieckim, a jej początek dał akt dwóch cesarzy z 5 listopada 1916 r., który zakładał antykapitalistyczne „odprzemysłowienie” byłej Kongresówki, co miało nastąpić w porozumieniu z ziemiaństwem reprezentującym wówczas główny żywioł polski.
Przemysł Kongresówki był w rękach Żydów, Rosjan i innych cudzoziemców, obnosił się swoim bogactwem i zabierał siłę roboczą ze wsi. Realizujący ten program polscy (?) politycy wiedzieli, w czym uczestniczą, nienawidzili obcych kapitalistów, chcieli pomóc Niemcom w ich wyniszczeniu i w dużej części plan ten zrealizowano. Każdy, kto chce poznać stan świadomości polskich elit tego okresu i ich stosunek do „kapitalizmu”, niech sięgnie po najważniejsze dzieła Reymonta, czyli Ziemię Obiecaną, i uważnie je przeczyta. Ówczesna polskość była w kontrze do kapitalizmu, który był obcy narodowo i klasowo.
Ani przed wojną, ani tym bardziej w czasach PeeReLu również nie chciano, by powstała polska klasa kapitalistów. Co najważniejsze, nie dążono do tego także po 1989 r. Majątek przemysłowy i handlowy przedsiębiorstw państwowych miał co najmniej przejść w ręce „zagranicznych inwestorów”, a powstała w tym czasie nieliczna warstwa miejscowych oligarchów była z istoty tworem sezonowym, gdyż zarabiała głównie dzięki wyprzedaży za bezcen przejętej masy upadłościowej, w którą przekształconą istotną część (większość?) polskiego przemysłu w wyniku balcerowiczowskiej :transformacji”. Scenariusz przecież był podobny do tego z przeszłości: zniszczyć państwowy i spółdzielczy przemysł, odebrać społeczeństwu oszczędności, tak aby nasz kraj wrócił do agrarnej utopii, powoływanej do życia po raz pierwszy w Polsce pod koniec pierwszej wojny światowej, a ów twór za darmo odda swoje aktywa, a przede wszystkim ludzi.
Oczywiście najważniejszym celem taktycznym było osłabienie związków zawodowych, zwłaszcza Solidarności, która rozsiadła się wygodnie w „komunistycznych” przedsiębiorstwach – nie będzie tych przedsiębiorstw, to i nie będzie groźnych „rozwydrzonych” związkowców. Tu interesy komunistycznej nomenklatury i rzeczywistych twórców owego programu były w pełni zbieżne, ale to tak na marginesie. Co równie istotne, od 1989 r. również nie oszczędzano byłych „prywaciarzy”, którzy jakoby musieli się przekształcić w „prawdziwych kapitalistów”. Władze państwowe były dość opresyjne w stosunku do nowego sektora prywatnych przedsiębiorstw, które powstawały oddolnie, bez przejmowania za bezcen majątku państwowego. Oczywiście nikt nie przeszkadzał „zagranicznym inwestorom”, którzy częściowo przejęli ekspaństwowy przemysł. Im dawano przywileje podatkowe, rozciągano nad nimi parasol ochronny, a o jakichkolwiek represyjnych kontrolach nikt nie słyszał. Najważniejsze, że pozwalano im do dziś transferować zyski i unikać opodatkowania. Dla nich tworzy się przepisy, które m.in. eliminują ich miejscowych konkurentów.
Wiemy, że nasz „kapitalizm” jest patologiczny, postkolonialny, a najważniejszą rolę odgrywają w nim nasi „partnerzy strategiczni”, którzy biorą to, co chcą, i likwidują każdą potencjalną konkurencję. Tak jak w latach 1916-1918 niemiecki okupant niszczył prywatny przemysł Kongresówki, tak głównie niemiecki protektor w latach 1989-2015 (a może dłużej) kształtował w białych rękawiczkach obraz polskiej gospodarki. I wtedy, i teraz nastąpiło trwałe „odprzemysłowienie’, przy czym jednak polscy przedsiębiorcy w ciągu ostatniego trzydziestolecia potraktowali bardzo serio wolność gospodarczą i prawo do bogacenia się, a dzięki temu obronili wiele, nawet sporo odzyskali, lecz równie wiele stracili.
Akcyza w czasach “liberalnej demokracji”
Dochody budżetu państwa zmniejszyły się w latach 2007-2015 o równowartość około 1 procenta rocznego PKB (obecnie jest to już ponad 20 mld zł). Bezpowrotne straty w akcyzie były proporcjonalnie większe niż w podatku VAT.
Czy z tychże ludzi zrodził się polski, ale czy prawdziwy „kapitalizm”? Dopóki będzie otoczony przez zagraniczne i w większości wrogie „instytucje finansowe”, a zwłaszcza banki, będzie to bardzo trudne. Jedyną naszą wielką szansą było zdobycie rynków wschodnich, szczególnie rosyjskiego, bo na zachodnim nikt nie pozwoli nam urosnąć do zbyt dużych rozmiarów. Wtedy jednak nasi „partnerzy strategiczni” narzucili nam antyrosyjską retorykę i udział w sankcjach ekonomicznych, które na wiele lat wyeliminowały nas z tamtego rynku.
Witolda Modzelewskiego pytania o Rosję
„Istotą współczesnej polityki zagranicznej Polski jest ostentacyjna wrogość wobec Rosji. Tu nie ma żadnych kompromisów – nie wolno wręcz wypowiedzieć się (myśleć?) pozytywnie o tym państwie, jego politykach, gospodarce lub nawet kulturze”.
Nasz kapitalizm nie jest „okropny”, tylko zależny. Gdy miejscowi, tzw. nietransferowi kapitaliści dostatecznie się wzbogacą, a państwo nie będzie ich niszczyć na rozkaz „zagranicznych inwestorów”, to mamy szansę wybić się na niepodległość i zakończyć okres postkolonialny. Kapitalizm bez kapitału jest ustrojem patologicznym.