Rządzący lepiej potrafili zmobilizować beneficjentów swojej polityki społecznej, niż opozycja tych, którzy ją finansują ze swoich podatków. Wygrało jednak nie tylko PiS. Dobry wynik PSL, dwukrotnie lepszy niż sondaże, pokazuje, że wyborcy nagrodzili jedyny nowy projekt tej kampanii: sojusz ludowców z Kukiz’15 i przedsiębiorcami.

Łukasz Perzyna

publicysta pnp24

Nawet przed ogłoszeniem oficjalnych wyników nie ma wątpliwości, kto wybory wygrał. Ale PiS nie jest jedynym ich zwycięzcą .

Wygrywając wybory po raz drugi z rzędu z samodzielną większością Prawo i Sprawiedliwość udowodniło, że obficie korzystając z przywilejów władzy i przejmując telewizję państwową jest w stanie wśród znacznej części Polaków upowszechnić poczucie wdzięczności za to, że rozdaje im pieniądze, odebrane im uprzednio w formie podatków.

Nawet jednak szczegóły niedzielnego głosowania powinny skłonić rządzących pewnie nie do pokory, lecz do refleksji. Jarosław Kaczyński przegrał w Warszawie z Małgorzatą Kidawą-Błońską, podobnie jak cztery lata temu z Ewą Kopacz. Oczywiście wybory do Sejmu nie odbywają się jak w Wielkiej Brytanii w formule ordynacji jednomandatowej, więc to porażka tylko prestiżowa. Niewątpliwie jednak dotkliwa. Główny twórca polityki historycznej, czy po ludzku rzecz ujmując propagandy rządzących w kwestiach dotyczących przeszłości, Jan Żaryn przegrał wyścig do Senatu z Jolantą Hibner. Nie zasiądzie też w izbie refleksji słynny wojewoda Dariusz Drelich, chodzący symbol pisowskiego urzędnika.

Za to w Sejmie znajdzie się miejsce dla startującej z odległego miejsca listy Koalicji Obywatelskiej i zaciekle atakowanej przez pisowskie środki masowego przekazu internetowej wojowniczki Klaudii Jachiry. Zabraknie w kolejnym Sejmie Krzysztofa Czabańskiego z PiS, w dobiegającej końca kadencji prowadzącego „dziwną wojnę” z hodowcami pod pretekstem ochrony zwierząt.

Jeszcze więcej przegrała główna partia opozycji. Tak jak Koalicja Europejska nie wprowadziła najwięcej eurodeputowanych do Brukseli i Strasburga, tak Koalicja Obywatelska nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Zapewne pod własną flagą Platforma Obywatelska mogłaby liczyć na podobne poparcie. Porażka Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w roli kandydatki na przyszłego premiera wydaje się przekreślać również jej szanse w roli pretendentki opozycji do prezydentury w następnym roku. Zresztą być może na to właśnie liczył Grzegorz Schetyna, który ją na tę pierwszą funkcję desygnował. Wynik wyborczy nie wzmocni też jednak jego władzy w partii. Zmniejsza też możliwość powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki, bo niby po co prezydent zjednoczonej Europy miałby to robić, żeby dziedziczyć porażkę po poprzednikach?

Najkrócej rzecz można ująć w ten sposób, że przed planowanymi na połowę roku wyborami prezydenckimi Platformie brakuje zarówno kandydata jak i silnego przywództwa. Nie ma więc czego jej zazdrościć. Nawet aparatowi, nie wspominając już o wyborcach PO, obca jest wyrozumiałość wobec kolejnych porażek, jaką PiS przez lata objawił wobec Kaczyńskiego, przegrywającego co się da, zanim znów nadeszła jego chwila.

Zwycięzca też ma jednak problem z przywództwem. Kaczyński psychomentalnie pozostaje starszy od własnej metryki. W kampanii niemal w każdym miejscu powtarzał to samo. Na bodźce zewnętrzne reagował umiarkowanie. Od świata oddziela go szpaler ochroniarzy, karny szereg aparatu i jednowątkowy przekaz rządowego kanału Info. Coraz bardziej przypomina Leonida Breżniewa z jego ostatniego okresu. Zaś kwestia sukcesji nie została uporządkowana i pomimo wygranych wyborów stać się może zarzewiem sporu.

Powrót Lewicy do parlamentu po jednej kadencji banicji, zasłużonej za sprawą pomysłów Leszka Millera (Magdalena Ogórek jego kandydatka na prezydenta dziś jest gwiazdeczką pisowskiej TVP), nie oznacza wielkiej zmiany. Weterani Sojuszu Lewicy Demokratycznej za sprawą dawnego antykomunisty z Solidarności Walczącej Grzegorza Schetyny i tak zasiadają już w Parlamencie Europejskim. Wynik partii Włodzimierza Czarzastego nie doścignął nawet jej najlepszych sondażowych notowań.

Za to Polskie Stronnictwo Ludowe ponad dwukrotnie przebiło własny rezultat w sondażu nie byle jakim, bo zamieszczonym tuż przed wyborami na pierwszej stronie opiniotwórczej „Gazety Wyborczej”. Dawał on ludowcom 4 proc i odsyłał w niebyt poza parlament.

Werdykt wyborców okazał się jednak odmienny niż redaktorów z Czerskiej. Za sprawą tych pierwszych PSL pozostaje jedyną już partią, nieprzerwanie obecną we wszystkich pochodzących z wolnych wyborów Sejmach odrodzonej Polski od 1991 r. Dodatkowym poparciem wyborcy nagrodzili jedyny nowy pomysł polityczny, jaki narodził się w tej kampanii. Ludowcy rozszerzyli swoją tradycyjną bazę o sojusz z Kukiz’15 i przedsiębiorcami. Więcej innowacyjnych projektów w tej kampanii już nie uświadczyliśmy. Sukces przemawia za jego trwałością i przyszłym rozwojem. Ze wszystkich ugrupowań tej kampanii PSL najmniej skupiało się na sobie, najmocniej na problemach Polski i wyborca potrafił to dostrzec. Władysław Kosiniak-Kamysz w znacznej mierze zawdzięcza to praktykom gospodarki, którzy przystali na sojusz z nim i wzmocnili fachowość przekazu ludowców.

Partia Janusza Korwin-Mikkego wchodzi do Sejmu po raz pierwszy od 1991 r, raz obecna była w europarlamencie, reprezentację zyskuje szczątkową. Nieliczna załoga Konfederacji nie zmieni przyszłego Sejmu, może w nim za to okrzepnąć i spoważnieć, jeśli oprze się pewnym niemal zakusom PiS na rozszerzenie o nią własnej maszynki do głosowania.

Tyle razy przywoływany suweren zdecydował. O jego werdykt przegrani nie mają prawa się obrażać, z kolei zwycięzców nie powinien on skłaniać do zbytniej pychy. Nie powinien, ale już widzimy, że skłoni. Pokaz cwaniackiej radości Dominika Tarczyńskiego w sztabie PiS okazuje się równie symboliczny jak rechot Jerzego Urbana i jego wejście z wielkim szampanem z lat 90. Ale również z tych wyborów, których wynik nie skłania do optymizmu, wyciągnąć można korzystne dla polskiej demokracji wnioski. Być może ten, kto zrobi to najszybciej, wygra następne…

Twoim zdaniem:

[democracy id=”98″]

Czytaj o wyborach:

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here