Hasło trzeciomajowej defilady – „Silni w sojuszach” – nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.
Amerykanów absorbuje Wenezuela, co zrozumiałe, a Polska za chwilę będzie musiała się odnaleźć wobec zaskakujących zmian sytuacji na Ukrainie i Białorusi. Nikt nie zrobi tego za nas. Za rządów PiS zwłaszcza wobec wschodu realizowano politykę, która bardziej brała pod uwagę interesy Niemiec czy USA, niż los Polaków na tych terenach i zdanie wywodzących się stamtąd kresowian.
Hasło trzeciomajowej defilady – „Silni w sojuszach” – nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Budżet Pentagonu na 2020 r. nie przewiduje środków na wzmocnienie amerykańskiej obecności w Polsce. Fort Trump, którego budowę w kraju zapowiedział Andrzej Duda w trakcie wrześniowej wizyty w Waszyngtonie (podczas której uwieczniono na zdjęciu, jak podpisuje dokument, stojąc przy siedzącym prezydencie USA) może podzielić los tarczy antyrakietowej, z której zrezygnowała w 2009 r. by nie drażnić Rosji ekipa Baracka Obamy. Zwolennikiem budowy nowej bazy amerykańskiej w Polsce był zdymisjonowany w grudniu sekretarz obrony James Mattis. Gdy odszedł – następcy prosili stronę polską, by nazwy Fort Trump nie używać. Nie wiadomo jeszcze, czy prezydent USA przyjmie zaproszenie na 80-lecie wybuchu wojny, tym trudniej więc spekulować, co w Polsce ogłosi.
Dogadywanie się z Rosją, Chinami i wszystkimi innymi to rzecz dobra, a nie zła – stwierdził Donald Trump po telefonicznej rozmowie, jaką 3 maja odbył z Władimirem Putinem. Już w kampanii zasłynął twierdzeniem, że „kraje, których bronimy, muszą pokryć koszty obrony. Jeśli odmówią, USA powinny być gotowe, żeby pozwolić im, aby broniły się same”[1]. Inny czołowy republikanin Newt Gingrich oznajmiał, że Estonia to przedmieście Petersburga i nie jest pewien, czy dla jej obrony USA zaryzykują wojnę nuklearną. Nigdy wcześniej amerykańscy sternicy nie podważali tak jawnie artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego, zobowiązującego sygnatariuszy do wzajemnej obrony. Sam Trump mówił jeszcze w kampanii, że NATO jest przestarzałe (marzec 2016).
Polska dyplomacja i obronność wciąż nie odrobiły strat po zwołanej wprawdzie przez Amerykanów, ale… w Warszawie, a nie żadnym Camp David, lutowej konferencji w sprawie Iranu. Samego Iranu na nią nie zaproszono, jak Czechosłowacji na salę obrad konferencji monachijskiej w 1938 r. Przy okazji premier Benjamin Netanjahu obraził gospodarzy, zarzucając Polakom, że kolaborowali z nazistami, bo w Izraelu trwała właśnie kampania wyborcza i zabiegał o głosy nacjonalistów.
Tyle, że w momencie uzgadniania terminu konferencji wszyscy o tej zbieżności wiedzieli. Przy okazji zepsuliśmy kontakty z Iranem, rozwijające się doskonale już w czasach gdy rozmówcą Edwarda Gierka był szach Mohammad Reza Pahlavi. Serwilizmem wobec Amerykanów pogorszyliśmy sobie opinię w Trzecim Świecie, kiedyś świetną, gdy w Polsce studiowało wielu przyszłych liderów z krajów o tzw. niekapitalistycznej drodze rozwoju.
O zdolności kaptowania przez PiS sojuszników na arenie międzynarodowej świadczy pamiętny wynik głosowania nad kandydaturą Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej: 1 do 27. Nawet najlepszy przyjaciel Jarosława Kaczyńskiego premier Węgier Victor Orban wsparł Tuska, bo zależało mu na relacjach z politykami zachodnioeuropejskimi.
Sojusznicy ekipy PiS dziś skupieni są na krajach tak odległych jak Wenezuela (Stany Zjednoczone) lub własnych problemach historycznej wagi (Wielka Brytania), wykluczających angażowanie się w nasze. Zaś w interesach niektórych z nich trudno doszukać się zbieżności z polskimi, jak w działaniach Niemiec wobec Ukrainy, na których popieraniu już straciliśmy i po porażce Petra Poroszenki z Wołodymyrem Zełenskim musimy politykę wschodnią budować od nowa. A to trudne, gdy sytuacja zmienia się z tygodnia na tydzień.
Komik Wołodymyr Zełenski (którego partia, nazwana od tytułu serialu, gdzie zagrał uczciwego nauczyciela, zostającego prezydentem – „Sługa Ludu”, nie jest reprezentowana w obecnym parlamencie) chce go rozwiązać, więc dąży do jak najszybszej prezydenckiej inauguracji, bo inaczej termin minie. Spotkał się z liderami klubów w Radzie Najwyższej, ale nie przyszedł reprezentant Bloku Petra Poroszenki, pokonanego w wyborach producenta wyrobów cukrowniczych. Poroszenkę popierały Niemcy, USA i Polska. O Zełenskim polska dyplomacja dopiero czegoś się dowiaduje.
Zełenski, czyli szansa dla polskiej polityki wschodniej
Ekipa PiS, obiecująca wstawanie z kolan, w działaniach wobec Ukrainy preferowała padanie na kolana.
Zaś w Mińsku żartują, że białoruskie KGB nie śledzi już polskich dyplomatów, bo szkoda na to czasu. A dzieją się na Białorusi wydarzenia zaskakujące. Aleksander Łukaszenka skrócił pobyt na forum w Pekinie, gdzie rozmawiał także z Putinem. Wkrótce aresztowano pod zarzutem korupcji wiceszefa Rady Bezpieczeństwa Andrieja Wturina, wieloletniego szefa ochrony prezydenta oraz Siarhieja Swadziejewa szefa Biełtelekomu, zawiadującego internetem i telefonami. Wcześniej w marcu wyłapano dziesięciu najemników, którzy walczyli przedtem w Donbasie, zresztą po obu stronach. W kręgu podejrzeń znalazło się sześciu generałów z MON i MSW.
Wiadomo, że cel spiskowców stanowiło pozbycie się rządzącego od 25 lat Łukaszenki, co do sposobu krążą różne wersje: od zastąpienia go jego synem, poprzez wsparcie kandydata zdolnego go pokonać w wyborach, uwięzienie po zamachu stanu aż po fizyczną likwidację bat’ki. Rosja odwołała z Mińska swojego ambasadora Michaiła Babicza, który spotykał się z przedstawicielami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i niczym firma consultingowa wskazywał im warte wspierania białorusko- rosyjskie inicjatywy gospodarcze [2]. Jak to ujmuje ekspert Witold Jurasz: „Łukaszenka doskonale rozumie, że to Moskwa, a nie Zachód mu zagraża i może pozbawić go władzy” [3].
Polska w tej grze się nie liczy, pomimo licznych więzi historycznych z sąsiadem. Stosuje wobec niego dwa podejścia: marszałek Senatu Stanisław Karczewski z pozą pierwszego naiwnego tytułował Łukaszenkę ciepłym człowiekiem. Z kolei TV Biełsat, zamiast zadbać o promocję polskich przedsiębiorców czy skutecznie wspierać Polaków z Białorusi, realizuje dawną koncepcję zachodnią wzmacniania słabej białoruskiej opozycji. Jej nie pomoże, za to zraża do Polski umiarkowanych Białorusinów, nie tolerujących misjonarstwa czy pouczeń z naszej strony. Szkodzi też interesom polskich przedsiębiorców i sytuacji tamtejszych Polaków, w czasach Andżeliki Borys aktywnych i domagających się należnych praw, a dziś spacyfikowanych.
Nowa ekipa wciąż nie bierze pod uwagę zdania środowisk kresowych w Polsce. Pomimo marketingowych deklaracji o wstawaniu z kolan – dyplomacja PiS nic nie robi dla poprawy warunków życia Polaków, dyskryminowanych na Litwie, gdzie walczą o prawa do kultury i języka oraz na Ukrainie, gdzie wciąż czekają na godne upamiętnienie bohaterstwa Orląt Lwowskich i prawdę o rzezi wołyńskiej. Charakterystyczne, że Ojczyzna ich nie wspiera – choć tak Ukraina jak Litwa to kraje oficjalnie sojusznicze. Rodakom tam zamieszkałym lepiej pomagają organizacje społeczne. A Polaków w Niemczech w ogóle nie uznaje się za mniejszość narodową, co kontrastuje z rozbudowanymi swobodami, jakimi mniejszość niemiecka cieszy się u nas, w tym z ułatwieniem wyłaniania posłów (listy nie obowiązuje próg 5 proc poparcia).
Umiesz liczyć, licz na siebie – mówi znane powiedzenie. W tym momencie ekipa PiS może porachować śmigłowce, których nie kupił, choć obiecywał, były minister obrony Antoni Macierewicz albo fundusze, wydane na obronę terytorialną zamiast na realną poprawę bezpieczeństwa kraju…
[1] wystąpienie w Center for The National Interest 27 kwietnia 2016
[2] Wiesław Romanowski. Rosja kusi Białoruś. Polityka.pl z 3 maja 2019
[3] Witold Jurasz. Po Ukrainie czas na Białoruś? Czy Kreml szykuje anszlus? Onet.pl z 4 maja 2019
Wynagrodzenie posła? Średnia krajowa
Działacze partyjni idą do polityki, żeby się dorobić – to zmora życia publicznego. Nie należy im tego ułatwiać. Poseł powinien zarabiać średnią pensję krajową. Dzięki temu będzie się starał, żeby rosła. Czyli po prostu żeby zwykli ludzie więcej zarabiali, Jeśli literalnie potraktować zasadę „jaka praca taka płaca” – obniżenie zarobków parlamentarzystów do polskiej średniej, w […]