Pokazała to afera Tomasza Lisa, smutna w obu jej aspektach: chorobliwego - to zapewne właściwe określenie - zainteresowania przekazów głównego nurtu stanem zdrowia upadłego gwiazdora, któremu jak każdemu cierpiącemu trzeba raczej współczuć i życzyć powrotu do pełni sił; ale także medialnej samotności poszkodowanych w tej samej sprawie. Pozbawionych prawa do szerszej prezentacji własnej traumy, gdy środki masowego przekazu skupiają się bez reszty na jej sprawcy. Na pewno nie na problemie, chociaż pozostaje tak ważki i bolesny.