Kamala Harris, która jeszcze nie otrzymała oficjalnej nominacji partyjnej, pozostaje dla amerykańskich Demokratów kandydatką wysokiego ryzyka. Brak jej atutów Hillary Clinton, która zresztą i tak przegrała przed ośmiu laty z Donaldem Trumpem. A teraz raniony niedawno w zamachu pretendent Republikanów przedstawiać się będzie jako eksponent przywództwa na ciężkie czasy. I liczy, że Amerykanie zapomną o jego dwuznacznych kontaktach z ludźmi Kremla oraz odpowiedzialności za przelew krwi na Kapitolu przed niespełna czterema laty, dokonany, gdy wdarli się tam zwolennicy Trumpa, protestujący przeciwko wynikowi kolejnych wyborów, kiedy poniósł on porażkę z Joe'm Bidenem, teraz rezygnującym z ubiegania się o reelekcję.