W roli faworyta nie czuje się wcale pewnie Rafał Trzaskowski. Zachowuje się nerwowo, skoro w odpowiedzi na pytanie jednej z pisowskich stacji zadane mu jako wiceprzewodniczącemu Platformy Obywatelskiej (funkcję tę naprawdę pełni, czyżby się jej wstydził?) nakazuje się tytułować prezydentem, bo takie stanowisko zajmuje w Warszawie. Nie pasuje podobna małość ani śmieszność kandydatowi na głowę państwa ponad 35-milionowego.