W niedzielę w Witosowych Wierzchosławicach partia wsparła Kosiniak-Kamysza, wskazując go jako naturalnego kandydata. Wtajemniczeni wiedzą, że przedtem w Brukseli przez dwie godziny rozmawiał z Tuskiem. W krytycznej sytuacji znajduje się Platforma, która straciła najwięcej czasu. Zaś Andrzej Duda, desygnując Macierewicza na sejmowego marszałka seniora zachowuje się jakby wbrew korzystnym sondażom chciał wybory przegrać.
Donald Tusk z kampanii zrezygnował, zanim ją zaczął. Decyzję prezydenta Zjednoczonej Europy można uznać za kolejny wyraz egoizmu polskich polityków: rekordzista jeśli chodzi o czas sprawowania urzędu premiera w Polsce po odzyskaniu niepodległości (przez 7 lat od 2007 do 2014) nie zamierza ryzykować porażki i woli skromną posadę lidera międzynarodowej grupy chadeckiej.
Przed wyborami europejskimi okazało się, że siła sprawcza Tuska w polityce krajowej jest znikoma: pojawił się w maju na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie wygłosił wprawdzie znakomite przemówienie, ale dał się zdominować przedmówcy, nieznanemu szeroko Leszkowi Jażdżewskiemu, rozprawiającemu o zapasach ze świnią w błocie. W tej sytuacji najwyższy czas przestać mówić o Tusku i skupić się na tych, którzy rzeczywiście wystartują.
Czy pod względem kultury politycznej zbliżamy się do krajów Trzeciego Świata? Afera z protestami wyborczymi pokazuje, jak pisowski styl uprawiania polityki zainfekował opozycję.
Tak czy owak… Macierewicz, czyli prezent dla challengera
Liderujący w sondażach lokator pałacu prezydenckiego Andrzej Duda zaczyna zachowywać się w taki sposób, jakby zamierzał wysokie poparcie roztrwonić i wybory przegrać – podobnie jak uczynił cztery lata temu Bronisław Komorowski, czego zresztą właśnie Duda stał się beneficjentem.
Jeśli Duda cieszy się dobrymi notowaniami, to dzięki temu, że część opinii publicznej odbiera jego nikłą aktywność i skupienie na sprawach protokolarnych jako niechęć do angażowania się w bieżące spory. Wybacza się mu więc brak inicjatywy i porażki dyplomatyczne (słynne podpisywanie na stojąco umowy z wygodnie rozpartym wtedy w fotelu prezydentem USA Donaldem Trumpem).
Tego samego dnia, kiedy Tusk zapowiedział, że w wyborach nie wystartuje – Duda ogłosił, że pierwsze posiedzenie Sejmu poprowadzi jako marszałek senior Antoni Macierewicz. Gołym okiem widać, że prezydent dowartościowując w ten sposób politycznego awanturnika i hejtera obniża powagę polskiego Sejmu. Wystarczy proste porównanie z poprzednim marszałkiem seniorem sprzed czterech lat – charyzmatycznym, bohaterskim i naprawdę zasłużonym Kornelem Morawieckim. Lidera Solidarności Walczącej, gdy ukrywał się w latach 1981-87 tropiły całe sztaby służb bezpieczeństwa. Macierewicza, gdy w trakcie internowania opuścił szpital nikt nie ścigał, bo… władza miała ważniejsze sprawy na głowie.
To szczegóły ważne głównie dla koneserów polityki. Dla szerokiego grona wyborców istotne wydaje się co innego. Decyzja Dudy ma wszelkie znamiona takiej, która… nie jest jego własną. Przecież to prezydent swego czasu doprowadził do odwołania Macierewicza z funkcji ministra obrony. Jeśli go teraz wystawia na honorowe stanowisko, na które ten nie zasłużył – to naraża się na zarzut, że jest tylko notariuszem Jarosława Kaczyńskiego. Tym samym daje challengerowi z opozycji, który spróbuje mu prezydenturę odebrać, dodatkowe punkty.
Tak czy owak Zenon Nowak – mawiano w latach 50 i 60, kiedy działacz PZPR o tym nazwisku, kojarzony z partyjnym betonem, okazywał się nieusuwalny, bo przy każdej zmianie we władzach obejmował kolejne stanowisko. Teraz można powiedzieć: tak czy owak Macierewicz. Wyborcom PiS, głosującym w 2015 r. na ciepło uśmiechniętą Beatę Szydło i majestatycznego katolickiego intelektualistę Jarosława Gowina przyniesiono potem w teczce Macierewicza jako szefa MON. W tym roku elektoratowi, wskazującemu rozprawiającego o inwestycjach i wrażliwości społecznej Mateusza Morawieckiego, każe się przełknąć tego samego Macierewicza w roli mistrza ceremonii otwarcia nowej kadencji Sejmu. Ale też wyborcy zapamiętają, kto im to zrobił…
Spokojnie to tylko turystyka czyli Duda wychodzi z niczym od Trumpa
W kwestii bezpieczeństwa możemy liczyć wyłącznie na siebie, za to Amerykanie świetnie na nas zarobią. Trump pochwalił przecież Polaków, że płacą doskonale, lepiej niż Niemcy. Być może nas stać, Niemców nie…
Francuzi mówią: presidentiable
Jeśli nie liczyć Dudy, którego PiS – ze względu na uległość głowy państwa wobec macierzystej partii – nie miał powodu nie poprzeć, pierwszy w prezydenckim wyścigu wystartował Władysław Kosiniak-Kamysz. Na razie ma poparcie zarówno Tuska (długo rozmawiali w Brukseli) jak własnego stronnictwa, które wskazało go jako naturalnego kandydata w trakcie uroczystości ku czci Wincentego Witosa w Wierzchosławicach. Francuzi mówią o takich politykach presidentiable, słowo nie ma polskiego odpowiednika, można je przetłumaczyć jako: mający szansę na prezydenturę czy pozostający na jej miarę…
Kosiniak-Kamysz ma wszystkie zalety Dudy, a nie ma jego wad. Atutem prezesa PSL pozostaje młody wiek, koncyliacyjność, doskonała prezencja i brak kojarzenia z konfliktami. Jednak o ile doktor praw Duda okazał się… prawnikiem na tyle kiepskim, że potępiali go publicznie właśni promotorzy i nauczyciele akademiccy, z czego czyniono cały spektakl, to walorem Kosiniak-Kamysza wydaje się kojarzenie go przez opinię publiczną również jako dobrego lekarza. Były minister pracy identyfikowany jest z wrażliwością społeczną, przecież nawet jedno ze świadczeń potocznie zwane jest kosiniakowym. Co więcej: o ile Duda nawet teraz powołując Macierewicza na marszałka seniora wykazał, że jest tylko pasem transmisyjnym prezesa Kaczyńskiego, o tyle Kosiniak-Kamysz swojej akcji prezydenckiej nie tylko nie uzgadniał z dawnymi koalicjantami PO, ale wręcz wprawił ich tym w najwyższe zakłopotanie.
PSL+Kukiz – trzecia siła, zgoda pośród zgiełku
Probierzem możliwości Koalicji Polskiej będzie pozyskiwanie osobowości, autorytetów i środowisk spoza oficjalnej polityki, z pomysłami na Polskę i jeśli uda im się wyrosnąć ponad syndrom chronicznej wrogości i bezustannej bitwy dwu głównych ugrupowań.
Kidawa-Błońska jak Hillary Clinton
Platforma Obywatelska pozostaje bowiem w powijakach. Zapowiadała prawybory. Za sprawą zamieszania, jakie się nieuchronnie z nimi wiąże, Grzegorz Schetyna może uniknąć odpowiedzialności za drugą w tym samym roku wyborczą porażkę. Prawybory w PO działać jednak będą na korzyść tych… którzy nie wezmą w nich udziału: Dudy, Kosiniak-Kamysza, innych pretendentów, jeśli się wyłonią. Podczas gdy kandydaci do nominacji PO będą stawiać zarzuty… sobie nawzajem, inni poprowadzą już pełnokrwistą kampanię i walić będą ile wlezie w najmocniejszą partię opozycji.
Faworytka do nominacji Małgorzata Kidawa-Błońska, przed przegranymi wyborami do Sejmu niefortunnie wskazana przez Schetynę jako kandydatka na premiera, wydaje się mieć wszelkie cechy Hillary Clinton. Podobnie jak pretendentka demokratów, która w końcu przegrała z republikaninem Donaldem Trumpem – jako kandydatka wydaje się tyleż trudna do zakwestionowania (ze względu na kulturę osobistą, zasługi i kompetencje), co… niewybieralna. W kampanii walczyć będzie przecież nie tylko z całkiem pozbawionym wyrazistości Dudą, lecz z aparatem partii rządzącej, wspieranym przez nie przebierającą w środkach telewizję państwową, internetowych hejterów i wiecowych krzykaczy.
A fighterką Małgorzata Kidawa-Błońska z pewnością nie jest, jej miękka charyzma nie dorównuje tej, która cechuje Donalda Tuska, swego czasu dyskutującego z kibicami na szosie. Efektowna z pozoru analogia ze Słowacją, gdzie prezydentem została kobieta, nie znajduje politologicznego uzasadnienia, bo Zuzana Caputova objęła tam urząd po Andreju Kisce, bezpartyjnym milionerze i filantropie, którego z wywodzącym się z partii stanowiącej symbol wilczej pazerności Dudą bez uśmiechu nie da się porównać.
Pani premier? Nie, to znowu igrzyska
Głównym problemem demokratycznej opozycji na pięć tygodni przed powszechnym głosowaniem powinno być uniemożliwienie recydywy dobrej zmiany – a nie personalia.
Bałamutne wydaje się łączenie rezygnacji Tuska z sondażami. Gdy pięć lat temu w listopadzie PiS ogłosił Dudę swoim kandydatem – poparcie dla niego pozostawało śladowe. Zaś sam Tusk, chociaż w 2005 r. przegrał wybory z Lechem Kaczyńskim, pierwszy swój sondażowy wynik poprawił… aż siedmiokrotnie. Na tym polega całe piękno tych wyborów i łączące się z nimi ryzyko, cała natura demokracji. Ale też związany z nią paradoks: również bez Donalda Tuska, niewątpliwie najskuteczniejszego polityka po przełomie ustrojowym, Polska sobie poradzi.
Twoim zdaniem…
[democracy id=”118″]
Czytaj inne teksty Autora: