Głosowanie w sprawie wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich pozwoliło głównym siłom w Sejmie się policzyć.
Rachunek ten wciąż wypada dla PiS korzystnie. Nawet przy buncie kilku posłów z własnego klubu rządzący za sprawą pomocy maruderów z innych formacji zachowują kontrolę nad Sejmem.
Upada mit antypisowskiej koalicji, jaka miałaby się jeszcze w tej kadencji wyłonić. Skoro nie udało się przeforsować niezależnego od PiS Rzecznika Praw Obywatelskich to co dopiero myśleć o uzgodnieniu marszałka Sejmu czy premiera albo nawet odwołaniu Mariusza Kamińskiego z funkcji ministra spraw wewnętrznych lub Ryszarda Terleckiego z wicemarszałka – oba wnioski będą głosowane niebawem.
Wspólne z opozycją poparcie Jarosława Gowina i jeszcze ósemki dysydentów z PiS nie jest oczywiście błahym wydarzeniem, jednak oddaje ono realną siłę opozycji wewnętrznej w partii władzy.
Jeśli nawet szeregi oponentów urosną – w sukurs Jarosławowi Kaczyńskiemu pójdą zapewne kolejni posłowie Konfederacji (okazało się, że stanowią rezerwę PiS) i inni, bez wyrazistego przydziału. Zaś otwarcie gorszący sojusz Pawła Kukiza z formacją, która uosabia wszystko, co w polityce rockman jeszcze tak niedawno krytykował, a więc upartyjnienie państwa oraz dojenie dotacji i subwencji – pokazuje, że względy ideowe schodzą na plan dalszy u polityków mających niewiele do stracenia. Kukiz zresztą w pięć lat postradał 90 proc swojego klubu i dziś jest pieczeniarzem politycznym i petentem u Kaczyńskiego.
Perspektywa wyborów przed terminem paraliżuje część sejmowych elektronów swobodnych, nakazuje im głosować zachowawczo, póki nie znaleźli żadnego poważnego przydziału, pozwalającego myśleć o reelekcji. Kaczyński nie musi skracać kadencji Sejmu, ani nawet tym straszyć – wystarczy, że taka możliwość istnieje. Strach przed nieznanym pozostaje najdoskonalszym koalicjantem PiS.
W efekcie prof. Marcin Wiącek, popierany przez szeroką gamę ugrupowań, doskonale przedstawiajacy swoje zamierzenia przegrał w Sejmie z Lidią Staroń, znaną wprawdzie z chwalebnej walki z mafią spółdzielni mieszkaniowych w obronie lokatorów, teraz jednak pomimo statusu senator niezależnej – kandydatką partii władzy, wykazującą się w dodatku w publicznych wystąpieniach nadpobudliwością, co nie rokuje dobrze jej predyspozycjom do pełnienia tej funkcji. Z tak mozolnej układanki, zbudowanej na starych nawykach i podklejonej strachem żadne lepsze rozwiązanie po prostu nie mogło się wyłonić.