Bohdan Urbankowski po sukcesie „Ja Szekspir Ja Bóg” pisze kolejną powieść – o Stalinie. W kulturze polskiej zajmuje pozycję wyjątkową, nie da się go z nikim pomylić podobnie jak Twardocha, Tokarczuk czy Łysiaka.
Za komuny stracił pracę zastępcy redaktora naczelnego „Poezji”, gdy opublikował tam esej „Rozdarty świat”, bo opis stalinowskiej furii ludzi pióra zgorszył tak samo bywalców stołówki w KC PZPR jak kawiarni Związku Literatów – obu miejsc, gdzie po latach wylądowali bohaterowie [1]. Za dobrej zmiany TVP nie chce rozmów z nim o filozofii, czemu trudno się dziwić, bo dla niej Urbankowski jest za mądry, wystarczy Zenek Martyniuk.
Podczas spotkania w warszawskim klubie IPN Przystanek Historia [2] Bohdan Urbankowski pochwalił odważne wydawnictwo Akces, które wydało jego monumentalną historię filozofii polskiej. Miał za co, jeśli wziąć pod uwagę dalszą część jego opowieści:
– TVP miała zrobić rozmowy ze mną, skończyło się na kilku nagraniach. Dalej ekipa zniknęła. Widać filozofia polska nadal jest zakazana – podsumował myśliciel. Nie ukrywał też wcale Urbankowski, że większość jego kontaktów z ludźmi z telewizji kończyła się właśnie w ten sposób. Jego kłopoty datują się od dawnych czasów.
– Lansowaliśmy filozofię mądrzejszą od marksistowskiej: Cieszkowski, Libelt, Brzozowski – wyliczał autorów ulubionych w kręgu dawnej Konfederacji Nowego Romantyzmu Bohdan Urbankowski.
Wyjście z krainy łagodności
Koncepcja sztuki łagodna, pełna ładu i harmonii, w której pan pisarz dzieli czas pomiędzy siedzenie w ogrodzie, głaskanie ulubionego kota, sprawdzanie przelewów bankowych i zeznania podatkowego oraz kurtuazyjne wywiady dla zagranicznych dziennikarzy pozostaje całkiem mu obca. W opinii Urbankowskiego artyzmu nie da się oddzielić od problemów współczesnego świata i dziedzictwa dawnych konfliktów.
– Ludzkość wciąż ze sobą walczy. Zmienia się broń. Przechodzimy ze świata czołgów do świata odważnych umysłów i charakterów – tłumaczył Urbankowski. – We współczesnym świecie każda wojna toczy się na poziomie informacyjnym, jeśli za informację uznajemy również przekazywanie emocji i kodu kulturowego.
Spotkanie w centrum kultury „Przystanek historia” poświęcone było dramatom Urbankowskiego, teraz pięknie wznowionym, co istotne również dlatego, że pozostają łatwiejsze do czytania, niż do wystawiania – podobnie jak dramaty romantyczne, pierwotnie nie przeznaczone na scenę [3]. Twórca Konfederacji Nowego Romantyzmu, bo taką górnolotną nazwę przybrała w latach 60 i 70 grupa poetycka zainicjowana przez studentów z warszawskiego akademika na Kickiego, odrzucających zarówno neomarksistowskie inspiracje Nowej Fali jak przaśność oficjalnej polityki kulturalnej, późniejszy duchowy przywódca innej Konfederacji – Polski Niepodległej – zmuszony był w warunkach dawnego ustroju dokonywać cudów zręczności, żeby swoje dramaty na scenę wprowadzić. Cenzura nie godziła się na sztukę o Stefanie Grocie-Roweckim, więc trzeba było ją przerobić na dzieje Henryka Dobrzańskiego – Hubala, ale idea została…
Dwóch ludzi w pociągu, cenzor i ustrój
Człowiekiem idei, zafascynowanym ludźmi czynu pozostaje sam Urbankowski. Wspaniałą kronikę życia Józefa Piłsudskiego stworzył Wacław Jędrzejewicz, swoją „Ścieżkę obok drogi” Marszałka przedstawiła Kazimiera Iłłakowiczówna, ewolucję myśli politycznej bohatera przybliżył kolejnym pokoleniom Marcin Król w zaczytywanej przez studentów z lat 80 drugoobiegowej broszurze, ale dopiero Bohdan Urbankowski dał nam pierwszy pełny psychologiczno-intelektualny portret twórcy odrodzonej państwowości w dwutomowym eseju „Józef Piłsudski. Marzyciel i strateg”.
W latach 70 w pociągu do Krakowa spotkał Leszka Moczulskiego. Zagadał do niego, gdy w przedziale zobaczył, że współpasażer trzyma w ręku… egzemplarz jego dramatu. Obaj jechali pod Wawel w tej samej sprawie: teatr zamówił u Moczulskiego omówienie historyczne dramatu pana Bohdana, które ukazało się w programie przedstawienia. Jak nazwisko autora wprowadzenia przeszło przez cenzurę? Pomógł zbieg okoliczności. Pisywał wtedy do prasy literackiej niezły zresztą poeta Leszek Aleksander Moczulski, wcale nie z rodziny przewodniczącego KPN, więc nie doceniający tupetu patriotycznych twórców cenzor założył, że to on musi być autorem szkicu w teatralnym programie…
Cenzor mógł kiks popełnić, za co pewnie zesłano go, żeby wykładał w jakimś prowincjonalnym liceum propedeutykę nauki o społeczeństwie, nie pomyli się za to czytelnik. Dzieło Urbankowskiego wyróżnia się i odróżnia, co znamionuje wyłącznie twórców wybitnych, bo oni są na pierwszy rzut oka rozpoznawalni, ze słuchu czy gazetowego wycinka, nie mieszczący się w literackich czy politycznych stajniach, tak Urbankowski jak Szczepan Twardoch, Olga Tokarczuk czy Waldemar Łysiak. Nie ma znaczenia, czy rzecz dotyczy eseju („Czerwona msza” czy wspomniany już portret myślowy Marszałka), dramatu, literatury faktu („Pierścień Gygesa” przetrawiający archiwa dawnej SB), poezji czy powieści. Również antologii – bo w latach 80 Bohdan Urbankowski wespół z Bohdanem Drozdowskim wydali wybór współczesnych wierszy („Od Staffa do Wojaczka”) do dziś niedościgniony i w odróżnieniu od ich zestawień sporządzanych przez prof. Andrzeja Lama („Ze struny na strunę”, „Kolumbowie i współczesni”) – szerzej otwierający drzwi przed młodymi wtedy twórcami, jak Dariusz Lebioda czy Bronisław Maj, bo antologia wbrew tytułowi wcale się na Rafale Wojaczku nie kończy. Znalazł się w niej – choć wydana w 1988 r. jeszcze przechodziła przez cenzurę – napisany w Gdańsku w 1980 r. wiersz Władysława Zawistowskiego, zaczynający się od słów: Smutny, jak rewolucja, która zwyciężyła… [4]
Jak zwyciężyła polska rewolucja demokratyczna, pokazał nam niedawno Pan Bohdan w przejmującej powieści „Ja Szekspir Ja Bóg”, której narratorem i bohaterem uczynił inwigilującego literatów oficera służby bezpieczeństwa, rodzimego Forresta Gumpa i sprawcę historii równocześnie. Ją również wydał chwalony przez Urbankowskiego Akces (prowadzony przez dawnych bohaterów antykomunistycznej opozycji), a wcześniej odmówiły trzy potężne oficyny [5]. „Ja Szekspir…” nikogo nie pozostawia obojętnym, zachwycają się nim również programowi sceptycy i czytelnicy doskonale znający temat. Pesymistyczną i okrutną wizją historii najnowsza powieść Urbankowskiego przywodzi na myśl „Tallhovera” dawnego enerdowskiego dysydenta Hansa Joachima Schaedlicha – który już po publikacji dowiedział się z akt Stasi, że donosił na niego rodzony brat, skupiając się zwłaszcza na zabronionych kontaktach z Guenterem Grassem. A także napisane po śmierci Ks. Jerzego „Reguły gry” innego znakomitego filozofa prof. Jerzego Niecikowskiego…
– Pracuję nad dziełem życia – zwierzył się w Przystanku Historia Bohdan Urbankowski. Pisze powieść o Stalinie. Niewykluczone jednak, że z jej kart dowiemy się jednak, że generalissimus nigdy nie istniał… Cały Pan Bohdan.
Nazwał Piłsudskiego marzycielem i strategiem, zapewne sam określany będzie mianem wizjonera i analityka. Cnoty te rzadko idą w parze. Ale to już problem przyszłych kulturoznawców, jak jego fenomen zbilansują. Bez wątpienia niczym niegdyś romantycy ma hipnotyczny dar, który sprawia, że w skupieniu i z szacunkiem słucha go również publiczność różniąca się z nim w ocenach przyczyn tragedii smoleńskiej czy Komitetu Obrony Demokracji. I w sobie pasję oraz odwagę, pozwalającą – jak w „Ja Szekspir…” włączać w nurt fikcyjnej narracji prawdziwe nazwiska domniemanych donosicieli – tak rzecz ujmijmy – odnalezione w archiwach. A my czekamy na jego kolejną książkę.
[1] Bohdan Urbankowski. W rozdartym świecie. „Poezja” nr 3 z 1986
[2] Przystanek Historia IPN, wtorek 18 lutego, godz. 17,30
[3] Bohdan Drozdowski, Bohdan Urbankowski. Od Staffa do Wojaczka. Poezja polska 1939-1985, antologia. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1988, t. I-II
[4] por. Bohdan Urbankowski. Piłsudczycy. Dyptyk. AKME, Warszawa 2018; Bohdan Urbankowski. Trwa jeszcze bal. AKME, Warszawa 2019; Bohdan Urbankowski. Cienie. AKME, Warszawa 2020
[5] Bohdan Urbankowski. Ja, Szekspir. Ja, Bóg. Akces, Warszawa 2019