O najnowszej powieści Jerzego Woźniaka

Jerzy Woźniak jest bowiem literatem w tym słowa znaczeniu, że właśnie wydano mu trzecią znakomitą powieść, a jedna z poprzednich doczekała się przekładu na niemiecki – a nie w takim sensie, że wpisuje to zajęcie do kwestionariuszy osobowych. Dawny działacz KPN z lat 80., wychowany w rodzinie bohaterów Solidarności, ma zresztą doświadczenia życiowe tyleż obfite co widoczne w jego powieściach. Skoro pracuje na poczcie, to również bohater „Fatum” [1] zatrudnia się jako listonosz. Studia autor kończył w Pułtusku, gdzie odnajdujemy jedno z zawiązań powieściowej akcji.

Przez lata działał w Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, zajmującej się odszkodowaniami dla robotników przymusowych III Rzeszy. Niemiecką niewolnicą w Prusach Wschodnich jest więc bohaterka jego debiutanckiego „Mazura” [2]. Zaś KPN-owskie sentymenty i wyraźny wpływ pism Leszka Moczulskiego z „Wojną polską” na czele odnajdujemy w życzliwych zwykle portretach dygnitarzy, urzędników, policjantów i wywiadowców II RP.

Różni to zasadniczo Woźniaka od skrajnie krytycznego wobec międzywojennej Polski Szczepana Twardocha (oficjele z „Króla” dzielą się na skorumpowanych cyników oraz kompletnych idiotów). Łączy za to obu autorów, oprócz imponującej skali ich talentów, również sentyment dla kultur pogranicza – odpowiednio Mazur oraz Śląska. Jednak Twardoch próbował uciekać ze swojej Małej Ojczyzny aż na Spitsbergen („Wieloryby i ćmy”), zresztą kosztem poziomu literackiego. Woźniak zaś na Warmii i Mazurach pozostaje, co najwyżej wyprawiając bohaterów do Warszawy lub Berlina, Białowieży czy pałacu w Sannikach, by tam jednak dalej załatwiali sprawy istotne dla kulturowego pogranicza. A przy tym zabiera nas w niezwykłą podróż.

Erudycja autora sprawia, że po raz drugi od dziecięcych lektur Zbigniewa Nienackiego (ormowca, jak pamiętamy, a nie KPN-owca) o przygodach też uwielbiającego Mazury Pana Samochodzika spotykamy się w przypisach i realiach z podobnym kompendium wiedzy nie natrętnej, ale uzupełniającej opowiedzianą nam ciekawą historię. Woźniak przykuwa naszą uwagę, ale i wymaga. Zdaje się tym stawianiem wysoko poprzeczki czytelnikom przypominać, że o Mazurach i ich kulturowym mikroklimacie pisali Melchior Wańkowicz, Konstanty Ildefons Gałczyński i Bohdan Czeszko a ostatnio Krzysztof Beśka. Również po niemiecku hrabina Marion von Doenhoff. Wielki film „Essential killing” nakręcił tam Jerzy Skolimowski. Zaś w akcji plebiscytowej na rzecz Polski uczestniczył przed 99 laty na południowych rubieżach regionu sam Stefan Żeromski. Noblesse oblige, szlachectwo zobowiązuje… Po co to zastrzeżenie?

Kiedy jeszcze były egzaminy wstępne na studia, oceniający kandydatów na polonistykę adiunkt zadał potencjalnej humanistce z pozoru proste pytanie:

Z ilu części składa się Trylogia Sienkiewicza?

Z dwóch: „Krzyżaków” i „Ogniem i mieczem” – usłyszał w odpowiedzi.

Proza Woźniaka, jeśli już tak rzecz ująć, adresowana jest do tych, którzy wiedzą zarówno z ilu części składa się „Trylogia”, jak i o czym traktują „Krzyżacy”. Nie wypada może czynić tego zastrzeżenia w ojczyźnie Olgi Tokarczuk, gdzie tłumy walą na spotkania z nową noblistką, a oficyny nie nadążają z jej dodrukami, ale nie unieważnia to wcale statystyk, z których wynika, że zaledwie 32-32 proc Polaków czyta choć jedną książkę rocznie [3].

Co Pani Polakom zrobiła, Pani Olgo…

Paradoks Tokarczuk polega na tym, że patriotyczne uniesienia, łączące się z pierwszym od 23 lat polskim Noblem zawdzięczamy autorce, której tyle razy zarzucano brak patriotyzmu – i nie przestano tego robić, gdy nagrodę otrzymała.

Read more

Wątek „Krzyżaków” pojawia się zresztą w „Fatum” Woźniaka, gdy mazurski bohater, osierocony przez kajzerowskiego żołnierza z I wojny, po latach doświadczania kryzysowej poniewierki i biedy zostaje wreszcie propagandystą NSDAP (rekordowy wynik partia odnotuje właśnie na zubożałych Mazurach) i przymierzy się do napisania… proniemieckiej kontynuacji dzieła Henryka Sienkiewicza, którego oryginalną wersję wciąż rozprowadzają wtedy w Prusach Wschodnich w broszurowej formie polskie organizacje.

Trylogię zaś – trochę nieskromnie – proponuje nam sam Woźniak. Choć inaczej niż w tej najbardziej znanej poszczególne tomy dają się czytać w dowolnej kolejności. Inni są też bohaterowie. Wspólny zaś mazurski temat, wpisany w dramatyczne niemiecko-polskie relacje. W „Mazurze” tytułowy bohater odnajduje własną tożsamość dzięki zakazanej miłości do polskiej robotnicy przymusowej podczas wojny. W „Cyrografie” [4] uczciwy policjant radzi sobie jak umie z intrygami i nadużyciami narodowo-socjalistycznej ekipy. W „Fatum” znowu znajdujemy zakazaną miłość, a mazurski pechowiec próbuje kariery w zmieniających się okolicznościach historii. Tę ostatnią zaś odnajdujemy w epizodach, które nie przysparzają nam chwały.

W 1920 r. Polska za sprawą urodzonego na kresach Józefa Piłsudskiego bezskutecznie szukała dawnej wielkości pod Kijowem, co skończyło się desperacką koniecznością obrony Warszawy i zaniedbaniem plebiscytu na Warmii, Mazurach i Powiślu, w wyniku którego przegraliśmy kwestię przynależności państwowej ziem, zamieszkałych przez mówiącą po polsku ludność [5].

Dlaczego Polska 99 lat temu nie uzyskała Warmii ani Mazur

Dla polskich polityków klęska plebiscytu warmińsko-mazurskiego to wciąż aktualna nauczka, żeby nie mnożyli sobie wrogów blisko i nie szukali sojuszników daleko.

Read more

Drugim smutnym wątkiem okazuje się nieudane zbliżenie z Niemcami w 1934 r. włącznie z paktem o nieagresji, który już w pięć lat później okazał się bezużytecznym świstkiem papieru. Woźniak nie pisze jednak wyłącznie o historii, lecz o ludziach. Zobaczmy sami, jak – skoro o 1934 roku mowa [6]:

“– Wódka? Nieeee…. Jaka wódka? – krzywił się Niemiec (..). Jareczko z politowaniem pokręciła głową i bez litości kontynuowała. – Potem to była huczna zabawa, wspólny marsz na wschód. Ba, nawet pojednanie z narodowcem Polkowskim, który wycałowywał pańskie czoło i śpiewał w najlepsze: Nie damy morza ani Pomorza, gdy nam je ręka wróciła Boża. Nic pan już z tego nie pamięta?”.

To jednak rzecz nie tylko o polsko-niemieckim pograniczu, ale też o rodzeniu się antydemokratycznych ruchów masowych. Odnajdujemy w żywej narracji „Fatum” formowanie się nazistowskich kadr z osób, uznających się za dotychczas pokrzywdzone i nie doceniane. Niedawny bezrobotny i okazyjny przemytnik z pogranicza, zatrudniony za sprawą narodowych socjalistów jako listonosz, donosić będzie na gestapo, kto z obywateli Prus Wschodnich otrzymuje przesyłki z polską prasą, chociaż ta pozostaje jeszcze legalna.

Happy endu nie będzie, trybów historii nie da się zatrzymać. Fatum działa, a już z poprzedniej powieści Woźniaka („Cyrograf”) wiemy, że zwykły kogut może stać się przyczyną wypadku drogowego, jeśli wystraszy kierowcę, przekonanego, że wcielił się weń zły mazurski duch Kłobuk. Zakończenia się domyślamy, inaczej niż w klasycznym kryminale i nawet najsprawniej opisane przez Woźniaka gry wywiadów wcale tego finału nie zmienią.

Autorowi cześć i chwała za to, że świadomość tego nie obniża napięcia ani nie czyni bohaterów sztampowymi. Nawet jeśli z góry wiemy, w jakim ogniu spłoną, jak ołowiany żołnierz i papierowa tancerka Andersena.

Czytaj inne teksty Autora:

[1] Jerzy Woźniak. Fatum. Akces, Warszawa 2019
[2] por. Jerzy Woźniak. Mazur. Akces, Warszawa 2015
[3] por. W kulturze nie zawsze większość ma rację. Rozmowa z Mirosławem Pęczakiem. PNP 24.PL z 14 lutego 2019
[4] por. Jerzy Woźniak. Cyrograf. Akces, Warszawa 2017
[5] por. Łukasz Perzyna. Dlaczego 99 lat temu nie uzyskaliśmy Warmii ani Mazur. PNP 24.PL z 11 lipca 2019
[6] Jerzy Woźniak. Fatum, op. cit, s. 360-361

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.8 / 5. ilość głosów 22

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here