Wszystkie partie władzy… Kaczyńskiego

0
137

O “Osobistej historii Porozumienia Centrum” Andrzeja Anusza

Trochę wbrew tytułowi nie jest to tylko opowieść o Porozumieniu Centrum, założonej przed laty przez Jarosława Kaczyńskiego partii władzy, która mu się nie udała – ale również o kolejnej: Prawie i Sprawiedliwości, które od sześciu lat rządzi Polską. Autor Andrzej Anusz za kluczowe uznaje zdarzenia wciąż nie docenione przez innych historyków: brak uczciwego poparcia Kaczyńskiego dla rządu Jana Olszewskiego czy utrącenie przygotowanego przez Konfederację Polski Niepodległej projektu ustawy o restytucji niepodległości, pozwalającej na stanowcze zerwanie z przeszłością.

“Osobista historia Porozumienia Centrum” napisana została z perspektywy widza i uczestnika równocześnie: we francuskim piśmiennictwie politycznym łączenie tych ról funkcjonuje od czasu słynnej książki filozofa Raymonda Arona pod takim właśnie tytułem, wśród piszących po polsku to wciąż novum, ale za sprawą Andrzeja Anusza ta metodologia pewnie się przyjmie, skoro jej zastosowanie nie wiąże się z uszczerbkiem dla obiektywizmu czy naukowości, bo wszelkie standardy pozostają spełnione [1]. Doskonała pamięć autora znaczy więcej niż bobrowanie w bibliotecznych księgozbiorach, przerzucanie żółknących już wycinków i googlowanie w sieci. Unika przy tym Anusz mowy-trawy, przytrafiającej się większości pisujących o Kaczyńskim (celuje w tym Piotr Zaremba), chwalców ma przecież prezes co niemiara, czy równie denerwującego silenia się na bezstronność jak u Michała Krzymowskiego (“Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego”), gdzie autor próbuje wyciskać czytelnicze łzy ze sprawy katastrofy smoleńskiej skazując nas na operę mydlaną zamiast biografii, chociaż nie pozbawia nas przy tym wrażenia, że… sam nie bardzo wierzy w to, co pisze. Za to Andrzej Anusz niczego udawać nie musi, bo wiedzę o wielu wydarzeniach czerpie z faktu, że jako poseł w nich uczestniczył, czy wprost je współtworzył. Również te najbardziej dramatyczne.                

Prezes nawet Mecenasowi nie ustąpi

To nie był zwykły rozłam. Szło o coś więcej: o kształt polskiej transformacji ustrojowej. Jak pisałem trzy lata temu w “Opinii”: “Grupa posłów Porozumienia Centrum, kierowana przez młodych, ukształtowanych w N[iezależnym] Z[rzeszeniu] S[tudentów] polityków – [Andrzeja] Anusza i Piotra Wójcika przeciwstawiła się dyktatowi Jarosława Kaczyńskiego. Zyskała miano “chadecko-komitetowej”, bo serio odwoływała się do instrumentalnie traktowanych przez prezesa wartości [chrześcijańsko-demokratycznych], a wielu jej członków wywodziło się z ruchu Komitetów Obywatelskich z lat 1989-1990 (..). Anuszowi i Wójcikowi, choć walkę w władzę w partii przegrali, przypada historyczna zasługa zdefiniowania po raz pierwszy tego, co dziś wydaje się główną treścią polskiej polityki: negatywnych cech umysłu i charakteru Jarosława Kaczyńskiego” [2]. Był rok 1992, właśnie dzieliło się pomyślane jako partia władzy Porozumienie Centrum. Przedtem Jarosław Kaczyński jesienią poprzedniego roku odmówił ustąpienia funkcji prezesa  Janowi Olszewskiemu, który otrzymał misję utworzenia rządu kilku ugrupowań centroprawicowych, chociaż to mecenas stawał się w tym momencie naturalnym liderem jako szef pierwszego wyłonionego w wolnych wyborach gabinetu. Bowiem 4 czerwca 1989 r. obowiązywał jeszcze kontrakt polityczny, dwa i pół roku później formalnych ograniczeń demokracji już nie było. Warto się więc zastanowić, dlaczego ta ostatnia nie rozkwitła na miarę naszych marzeń. I wcale nie na próżno odpowiedzi na to całkiem nie retoryczne pytanie w “Osobistej historii…” szukamy.

Jak szef PC Unię Wolności hołubił

Rychło doszło bowiem między mec. Olszewskim a prezesem Kaczyńskim do ideowego konfliktu, który z pewnością nie pierwszy z nich sprowokował. Bez przesady zauważyć można, że był to rodzaj kłótni założycielskiej III Rzeczypospolitej. Jak relacjonuje w “Osobistej historii…” Andrzej Anusz: “KPN jak wszedł do Sejmu, to postawił sprawę restytucji niepodległości. To była ważna symboliczna sprawa, mówiąca o zachowaniu ciągłości z II Rzeczypospolitą. Na klubie PC doszło do istotnego sporu. Olszewski był za tym, by to przeszło pierwsze czytanie i poszło do komisji. Tam ustawę można by było trochę zmienić, oszlifować, ponieważ z jej założeniami ogólnie się zgadzaliśmy. U[nia] D[emokratyczna] była kategorycznie przeciwna tej ustawie. Unia powiedziała, że jeśli się tę ustawę przegłosuje, to zakończy się rozmowy o wejściu do koalicji. Kaczyński więc przeprowadził burzliwą dyskusję, większość poparła odrzucenie ustawy, też dla dobra przyszłych rozmów z UD. To był istotny element, który się pojawiał w późniejszych rozmowach rządu z KPN. [Leszek] Moczulski mówił, że gdyby Parlament przyjął ustawę , to siadłby zdecydowanie do rozmów koalicyjnych” [3].

Jednak Kaczyński, jak wiadomo, się uparł, bo chociaż PC oddelegowało swoich przedstawicieli do rządu Olszewskiego, to sam prezes grał już na jego upadek, przymierzając się już do następnego rozdania i koalicji z Unią Demokratyczną.            

Rząd przełomu… pomimo matactw prezesa

Rząd przełomu większości nie pozyskał, chociaż istniały szanse dogadania się nie tylko z KPN ale także Polskim Stronnictwem Ludowym i Kongresem Liberalno-Demokratycznym oraz złagodzenia sporu z prezydentem Lechem Wałesą, o co zabiegał bywający wtedy w Belwederze, oczywiście w roli posła a nie analityka, sam Anusz. Storpedował je Jarosław Kaczyński.

Nie przeszkodziło to ekipie Jana Olszewskiego wypracować pierwszy po zmianie ustroju wzrost gospodarczy, odnotowany w kwietniu 1992 r. Oprócz pracowitości Polaków, premier zawdzięczał to doborowi sterników gospodarki, wywodzących się z różnych szkół i tradycji: ministrem finansów był wtedy Andrzej Olechowski, szefem resortu pracy Jerzy Kropiwnicki zaś głównym doradcą ekonomicznym Jana Olszewskiego – Dariusz Grabowski.

Dla milionów Polaków powrót gospodarki na ścieżkę wzrostu stanowił dowód, że warto było likwidować socjalizm i budować demokrację. Zaś marzenie Kaczyńskiego spełniło się tylko… w krzywym zwierciadle. Wprawdzie po odwołaniu rządu Olszewskiego (lustracja była tu tylko pretekstem, przyczyną – brak większości) wokół premierostwa Hanny Suchockiej powstała szeroka koalicja od UD po Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, ale Kaczyńskiego ani jego Porozumienia Centrum… w niej nie chciano.   

Z przegranej swojej pierwszej partii Kaczyński wyciągnął dalekosiężny wniosek. Pozostając politykiem zachowawczym, kierował się w doborze ludzi kryterium osobistej wobec niego lojalności. Jeszcze pierwszemu wskazanemu przez siebie  premierowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi pozwalał na wiele. Ale gdy ten urwał mu się ze smyczy, odwołał go i sam objął premierostwo (zresztą najgorsze w historii wolnej Polski, bo składajace się z serii awantur z zamykaniem własnych ministrów i prowokowaniem koalicjantów włącznie), a następcy mieli już po niemal dziesięcioleciu bez porównania gorzej, bo kolejno nad Beatą Szydło i Mateuszem Morawieckim prezes rozciągnął pełną już kontrolę. 

Z pierwszą wersją “Osobistej historii…” pochodzącą sprzed kilkunastu lat niewiele tę obecną poza tytułem łączy, nawet objętość okazuje się trzy razy większa, a aktualność jak na dzieło naukowe wręcz niezwykła, na miarę epoki internetowego przekazu zamiast fiszek bibliotecznych. Pochwalić warto Anusza za to, co napisał, ale również za format: zamiast kolejnej biografii Kaczyńskiego wymuszającej pewien ascetyzm, bo przecież prezes to człowiek tyleż wielkiej władzy co skromnych horyzontów – autor zdecydował się na portret zbiorowy. Skupił na ludziach budujących dwie najbardziej kontrowersyjne partie po zmianie ustrojowej: PC i PiS. Dowiadujemy się więc z “Osobistej historii..” jaką rolę w pierwszej z tych inicjatyw odegrali ludzie tego formatu co scenarzysta filmów Krzysztofa Kieślowskiego Krzysztof Piesiewicz czy historyk sztuki Wojciech Włodarczyk. Obaj zostali parlamentarzystami, pierwszy senatorem, drugi posłem, z poparciem Porozumienia Obywatelskiego Centrum, bo taką markę wybrano w kampanii 1991 r. wobec kojarzenia skrótowca PC z niedoszłą partią władzy, której liderów z Kaczyńskim włącznie pogonił z prezydenckiej kancelarii sam Lech Wałęsa, za co – jak dowcipkowano wówczas w Warszawie – należała mu się druga pokojowa nagroda Nobla.

Kto gonił za władzą, a kto za zmianą

Żarty żartami, ale Anusz pokazuje, że nie tylko “mężczyźni spoceni w pogoni za władzą” jak pewien typ działacza określił Andrzej Celiński budowali tamte inicjatywy, że dla wielu hasło stanowczej zmiany nie było tylko frazesem. Pomimo to konkluzja obejmującej kilkadziesiąt lat narracji “Osobistej historii…” okazuje się pesymistyczna: politycy skupieni na realizacji dobra wspólnego i naprawie państwa odnoszą ograniczone tylko sukcesy jak pierwsza dziesięciomilionowa Solidarność, Jan Olszewski ze swoją ekipą czy AWS z reformatorskiego okresu. Pozostają po nich: przebudzone społeczeństwo obywatelskie, trwały wzrost gospodarczy czy rozkwitajace w tysiącach Małych Ojczyzn samorządy, jednak oni sami ustępują miejsca skupionym na administrowaniu i zgarnianiu fruktów władzy technokratom z wątpliwą legitymacją zawodowców. Druga Solidarność okaże się cieniem tej pierwszej dziesięciomilionowej, zaś kolejna partia Kaczyńskiego Prawo i Sprawiedliwość, eksponujące prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza jako wykonawcę reformy wymiaru sprawiedliwości – wyłącznie karykaturą dawnego PC czy POC, wspólnego dla prezesa i mecenasa Olszewskiego i pojmowanego jako partia dokończenia antykomunistycznej demokratycznej rewolucji. Zaś na tle agresywnych i neurotycznych, ale też jałowych zarówno intelektualnie jak instytucjonalnie sześciu lat nieprzerwanych rządów Kaczyńskiego, nawet polityka miłości i ciepła woda w kranie jako program poprzedników jawią się jako przyjazne Polakom minimum egzystencjalne.

“Osobista historia Porozumienia Centrum” nie odmawia Kaczyńskiemu sprawności gracza politycznego, potrafiącego, jeśli uzna to za stosowne, bez mrugnięcia okiem złamać zarówno statut własnej partii, jak Konstytucję RP. Ale odziera szefa PC i PiS z kostiumu historycznego przywódcy, w jaki drapują go pochlebcy. Żaden z Kaczyńskiego charyzmatyczny lider, ideowiec czy moralny rewolucjonista. To cała prawda o prezesie obu partii – zapomnianego PC i rządzącego od sześciu lat PiS.

Parę lat temu taksówkarz wiozący mnie spod Sejmu rzucił z przekonaniem:
– Wie pan, temu Kaczyńskiemu to chociaż o coś chodzi.
– A o co niby? – udałem naiwnego.
– No, nie wiem… – przyznał z zakłopotaniem rozmówca.
– O władzę i kasę? – pytałem dalej.
– Pewnie tak – potwierdził niechętnie.

Czasem elementarny proces myślowy wystarczy, żeby pojąć rządzące polityką mechanizmy.  Po ściszeniu natrętnych przekazów dnia. “Osobista historia…” naprowadza nas na oceny bardziej wyrafinowane. Ale nie komplikuje prostych prawd.  

Pierwszy szaradzista

Książka Anusza, chociaż niemal tysiącstronicowa i obarczona kompletnym aparatem naukowym –  z zaskakującym  refleksem dostarcza odpowiedzi nawet na pytania, wiążące się z wydarzeniami ostatnich tygodni. Również takimi, których jej narracja, rozciągająca się faktycznie od lat 70 po wybory kopertowe czasów pandemii, nie może objąć. Poznajemy pośrednio przesłanki, dla których Kaczyński wolał pozbyć się kompetentnego i dobrze widzianego nie tylko w środowiskach katolickich wicepremiera Jarosława Gowina a wraz z nim i jego świtą zarazem stabilnej większości sejmowej, niezbędnej przecież do owocnego rządzenia – niż choćby odrobinę mu ustąpić.

Jeśli Jarosław Kaczyński wraz ze swoimi kolejnymi partiami pozostają największą zagadką polskiej polityki, to Andrzej Anusz okazuje się w jej opisie najzręczniejszym szaradzistą.     

[1] por. Raymond Aron. Widz i uczestnik. Czytelnik, Warszawa 1992, passim
[2] Łukasz Perzyna. Liberalizm codzienny. “Opinia” nr 16, jesień 2017, s. 211     
[3] Andrzej Anusz. Osobista historia Porozumienia Centrum. Akces, Warszawa 2021, s. 454

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 2

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here