Pokolenie, które obaliło komunizm – uczestnicy wydarzeń z lat 1988 r. młodzi robotnicy i studenci – to generacja, która nie zyskała własnego przedstawicielstwa w życiu publicznym. Polską polityką rządzą dziś ludzie bez życiorysów, jak Jarosław Kaczyński czy Andrzej Duda.

Jarosław Kaczyński – co wypominają mu demonstranci pod jego willą – 13 grudnia 1981 spał do południa i nie znalazł się wśród 10 tys internowanych. Prezydent Andrzej Duda, rocznik 1972, w chwili upadku komunizmu był nastolatkiem, ale nawet młodsi działali wcześniej w Federacji Młodzieży Walczącej czy młodzieżówkach KPN, a on.. tylko w ZHP. Własna bierność w dawnych czasach nie przeszkadza rządzacym głosić potrzeby historycznych rozliczeń. Zaś autentyczni bohaterowie przełomu 1988-89 nie zadbali o wyłonienie własnej reprezentacji.

Gdybym ja was wtedy tylu miał – mruknął pod nosem Marszałek Józef Piłsudski, gdy przyjrzał się tłumom na zjeździe legionistów, szczelnie wypełniającym salę na dziesięciolecie pierwszej niepodległości.

W ponad 30 lat po kolejnym jej odzyskaniu politykę – zwłaszcza obozu rządzącego – zdominowali „partyzanci ostatniej godziny” (jak we Francji nazwano bohaterów, którzy pojawili się, gdy Niemcy już uciekli, a Amerykanie jeszcze nie nadeszli), a eksponowaną rolę zachowali działacze aktywnie wspierający dawny ustrój, jak prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz równie gorliwy wykonawca polityki PiS wobec wymiaru sprawiedliwości.

Gdy Polska zmieniała ustrój, obawiano się bardziej kombatantyzmu, masowego obejmowania stanowisk przez weteranów walki o wolność jak w czasach II RP, jednak po latach okazuje się, że problem stanowi raczej wycofanie się tysięcy wartościowych ludzi z działalności publicznej po 1989 r. Dotyczy to zarówno ludzi pierwszej „Solidarności”, jak pierwszego od czasów legionowych pokolenia zwycięzców – uczestników wydarzeń z 1988 r, strajków robotniczych i studenckich, które wymusiły na PZPR przejście od represji do rokowań z opozycją, a w efekcie oddanie władzy.

Wszystkie pokolenia „Solidarności”

Pierwsza, dziesięciomilionowa „Solidarność” postrzegana jest jako ruch ogólnospołeczny i ponadpokoleniowy, ale socjologowie przyporządkowują jej osobną generację. Grzegorz Nowacki w książce „Kultura polityczna pokolenia sierpnia ‘80” zalicza do niego 12 mln Polaków, którzy w chwili tego wydarzenia mieli od 15 do 35 lat. Wyróżnia ich „przekonanie, że możliwy jest wpływ obywateli na bieg spraw publicznych” oraz korzystanie z nowych sposobów wyrażania wspólnych potrzeb i interesów, u źródeł których tkwiły „szeroka aktywizacja społeczeństwa” i względna otwartość władzy na odnowę [1].

Równocześnie jednak – jak pisał w 1990 r. Nowacki – „na utrzymujący się do dziś pesymizm życiowy Polaków silnie wpłynęło pogłębienie się rozkładu gospodarki i gwałtowne pogorszenie się warunków życia oraz statusu społecznego wielu grup ludności” [2]. Za kryzys w 1983 r. aż 71 proc młodego pokolenia obarczało odpowiedzialnością PZPR, tylko 27 proc opozycję [3], podczas gdy w całym społeczeństwie sympatie się równoważyły. Według badań zespołu prof. Władysława Adamskiego z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN w 1984 za legalizacją zepchniętej do podziemia opozycji opowiadało się niewiele więcej Polaków (39 proc) niż przeciw niej (38 proc), zaś w burzliwym roku 1988 zaufanie do nielegalnej Solidarności mierzono na 25 proc [4].

Niezależnie od generacyjnych afiliacji – do emigracji lub wycofania się wielu działaczy pierwszej „S” z życia publicznego przyczyniły się represje władzy po 13 grudnia 1981 r.: najsurowszym podlegali działacze związkowi z mniejszych ośrodków, których nie broniła Wolna Europa. Ich wyjechało najwięcej, co stanowiło ogromną stratę, bo byli najbliżej rzeczywistych problemów ludzi.

Druga fala strajków z roku 1988, która zmusiła władze do ustępstw, torując opozycji drogę do wygranych wyborów czerwcowych w następnym roku – miała już ściśle pokoleniowy charakter. Jak zauważa w książce „Nielegalna polityka” Andrzej Anusz „(..) rolę dominującą w czasie strajków odgrywali młodzi robotnicy, którzy w większości nie mieli szansy należeć do Solidarności w okresie jej legalnej działalności. Byli to koledzy strajkujących w szkołach wyższych studentów, często jeszcze ze szkół podstawowych.

Tak więc to młodzież z tzw. pokolenia stanu wojennego, nazywanego czasem straconym pokoleniem przyczyniła się do tej wiosennej fali protestu, która spowodowała przebudzenie społeczeństwa po kilkuletnim okresie uśpienia i przygotowała fundament pod sierpniową falę strajków zakończoną sukcesem Solidarności i doprowadzającą do zmiany sytuacji politycznej w Polsce” [5]. Protesty organizowali i uczestniczyli w nich młodzi robotnicy i studenci, którym bliska była legenda pierwszej „Solidarności”, ale obca trauma porażki z grudnia 1981 r., bo wtedy zasiadali jeszcze w szkolnych ławkach. Wychowani przez drugi obieg wydawniczy, nie mieli złudzeń wobec dyktatury, więc nie chcieli komunizmu odnawiać ani „finlandyzować”, tylko obalać. Okazali się pierwszym od czasów legionistów i peowiaków zwycięskim polskim pokoleniem.

Zawodowi politycy zawiedli, ludzie idei poszli na swoje

Jednak zaraz po Okrągłym Stole, w kwietniu 1989 r. socjolog Ireneusz Krzemiński, zauważał, że: „Reaktywowaniu Solidarności towarzyszy polityka jako rozgrywka elit i mniej lub bardziej uczciwe zabiegi o pozyskanie zasadniczo biernej opinii publicznej. (..) To stan rzeczy odległy od ideału polityki, który niósł za sobą ruch społeczny Solidarność, wielki ruch na rzecz demokracji” [6]. W pięć lat później prof. Krzemiński pójdzie w ocenie jeszcze dalej: „Politycy, którzy wyłonili się z podziemnej Solidarności prawie w ogóle nie nawiązali do haseł i ideałów, przepełniających tamten ruch ani do projektów politycznych, jakie pod koniec roku 1981 formowały się w Solidarności”. Czy wręcz: „(..) masowym udziałem stała się raczej odwrotność tego wszystkiego, co głosiła i realizowała Solidarność” [7].

Młodzi wywalczyli niepodległość, ale paradoksalnie, po zmianie ustrojowej wielkie zakłady pracy, dawne twierdze „Solidarności” były likwidowane lub zmniejszane, dotyczyło to całych branż (elektronika i motoryzacja rodzimych marek). Na uczelniach, pomimo boomu edukacyjnego, system walki o granty i stypendia faktycznie ogranicza wolność nauki i badań, zaś wzrost kosztów życia zmusza studentów do równoczesnego podejmowania pracy zarobkowej.

Twórcy przemian najmniej ma nich zyskali. Główni uczestnicy opozycji studenckiej z 1988 r. w większości uznali, że sprawy państwa należy pozostawić zawodowym politykom, sami zaś próbowali karier w nowych branżach – reklamie i mediach, często zakładali własne firmy. Tę ostatnią drogę wybierali często najbardziej dynamiczni młodzi animatorzy strajków w zakładach. Z badań Demoskopu wynika, że w siedem lat po zmianie ustroju 35 proc polskich przedsiębiorców miało pochodzenie robotnicze, a 26 proc chłopskie – czyli wbrew stereotypom zamiast o kapitalizmie nomenklaturowym można mówić o ludowym, skoro dwie wspomniane proweniencje stanowią większość wśród właścicieli firm. Tylko co dziewiąty miał ojca z wyższym wykształceniem, dwie trzecie podjęło ryzyko już po ustawie Wilczka i zmianie ustrojowej. Działali jednak na własne ryzyko, państwo nie tylko im nie dopomogło, ale nie zapobiegło nawet ich dyskryminacji ze strony zagranicznych konkurentów, banków i sieci handlowych. Zawodowi politycy, beneficjenci zmiany z 1989 r. nie dotrzymali poczynionych obietnic tak samo jak przed laty komunistyczna władza porozumień gdańskich. Jak o rozproszeniu pokolenia Sierpnia zdecydował brak perspektyw, tak o podobnym losie generacji zwycięzców z lat 1988-89 – właśnie otwarcie się nowych możliwości. Politykę miano pozostawić zawodowcom, ale to przyczyniło się tylko do pogorszenia jej jakości i obrazu. W skali globalnej niemiecki politolog o polskich korzeniach Yasha Mounk dostrzega, że: „(..) znaczna część elit myślała o swojej roli w kategoriach grupy, która powinna opierać się rzekomo irracjonalnym żądaniom opinii publicznej. To był po prostu błędny sposób postrzegania roli elit w demokracji” [8].

Bohaterowie są zmęczeni, czasem wycofani, ale nie całkiem nieobecni. Do pokolenia ’80 zalicza się marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który organizował w Szczecinie strajk na Akademii Medycznej, a także marszałek Sejmu Elżbieta Witek, aktywna i represjonowana po 13 grudnia. Przedstawicielem pokolenia zwycięzców pozostaje premier Mateusz Morawiecki oraz zarówno ustępujący lider opozycji Grzegorz Schetyna (obaj działali we wrocławskim NZS w 1988) jak wskazany przez niego na następcę Tomasz Siemoniak (działacz NZS na SGPiS). Tyle, że z tej wyliczanki niewiele wynika. Obecność zwycięzców sprzed 30 lat w konkurujących ugrupowaniach nie rzutuje na wartości polskiej polityki.

Wielkiemu ruchowi społecznemu Solidarności Ireneusz Krzemiński przypisuje model demokracji uczestniczącej, partycypacyjnej: ”W modelu tym sprawą priorytetową jest zapewnienie uczestnictwa w decyzjach jak największej liczbie członków wspólnoty oraz takie ustrukturalizowanie działań społecznych, by zapewniało możliwość rozwijania spontanicznych inicjatyw” [9]. Tego najbardziej zabrakło w trzydziestoleciu „nie kończącej się transformacji”. Konsekwencją stało się przeświadczenie ludzi, że nawet jeśli głosują, to nie decydują o niczym, co wzmaga zarówno absencję jak frustrację. Emigracja wewnętrzna – jedno z zagrożeń z lat 80. – stała się codziennością w nowej Polsce, gdzie w większości zachowane są mechanizmy demokracji, ale zgorszeni kształtem polityki obywatele abdykują ze swoich praw.

Na poziomie podstawowych historycznych faktów miarą paradoksu pozostaje, że pomimo upływu czterech dekad, z 21 postulatów gdańskich z sierpnia 1980 r. co najmniej trzy pozostają równie aktualne co wówczas: wprowadzenie zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej (postulat 13) – tyle, że dziś nie chodzi o PZPR tylko o PiS – a także poprawa warunków funkcjonowania bezpłatnej służby zdrowia (postulat 16) a nawet zwiększenie liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach (postulat 17).

Zastąpienie bojowników o wolność politykami zawodowymi uznawano za przejaw normalności w polskim życiu publicznym, ale problem tkwi w tym, że ci drudzy zawiedli. Silne w latach 80. poczucie dobra wspólnego wyparte zostało przez partyjne egoizmy, a gromkie odwoływanie się rządzących do tradycji i historii tylko o tej miażdżącej różnicy przypomina. Polska okazała się po raz kolejny sprawą zbyt poważną, żeby ją pozostawić zawodowym politykom.

[1] Grzegorz Nowacki. Kultura polityczna pokolenia ”sierpnia ’80”. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1991, s. 6
[2] ibidem
[3] ibidem, s. 111
[4] por. Andrzej Anusz. Nielegalna polityka. Zjawisko drugiego obiegu politycznego w PRL (1976-1989). Akces, Warszawa 2019, s. 43
[5] ibidem, s. 192
[6] Ireneusz Krzemiński. „Solidarność” – wczoraj, dziś, jutro [w:] Solidarność. Projekt polskiej demokracji. Oficyna Naukowa, Warszawa 1997, s. 25
[7] Ireneusz Krzemiński. „Solidarność” – mit i rozczarowanie. [w:] Solidarność. Projekt polskiej demokracji, op. cit, s. 249
[8] Płacimy za błędy elit. Z Yaschą Mounkiem rozmawia Tomasz Sawczuk. Kulturaliberalna.pl z 9 kwietnia 2019
[9] Ireneusz Krzemiński. Świat zakorzeniony. [w:] Solidarność. Projekt polskiej demokracji, op. cit, s. 167

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 17

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here