Andrzej Kieryłło, strateg polityczny, w rozmowie Łukasza Perzyny
– Skąd bierze się powszechne przekonanie, że u władzy pozostanie PiS? Według niedawnego badania IBRIS 40 proc z nas spodziewa się, że po wyborach to PiS rządzić będzie samo lub z Konfederacją. Tylko 24 proc – że władzę przejmie opozycja. Egzotyczną koalicję demokratów z Konfederacją przewiduje kolejne 1 proc [1]. Dlaczego tak się dzieje?
– Odpowiedź na pytanie, kto będzie rządzić, nie okazuje się tożsama z kwestią, kto wybory wygra. Powraca przekonanie, że władzy raz zdobytej PiS nie odda, jak w imieniu komunistów po wojnie deklarował Władysław Gomułka. Nie chodzi oczywiście o proste analogie historyczne, lecz rozmaite obawy. Z rozmów z Polakami wiem o niepokojach, że Sąd Najwyższy wybory unieważni, wykorzystując jakiś pretekst albo też PiS po przegranej nie odda władzy, jak powinno. Spodziewane problemy prawne są skutkiem ośmiu lat rządzenia przez PiS i podejścia rządzących do konstytucyjnych norm i zasad, które jak wiemy – okazywało się dość swobodne, jeśli użyjemy eufemizmu, żeby je opisać. Dlatego ludzie wątpią, czy zmiana się uda.
– Ale stąd już tylko krok do tego, żeby się zniechęcić i na głosowanie nie pójść?
– Jak nie pójdziemy, to nie sprawdzimy. Głos oddany przez nas w wyborach to konkret. Co tym bardziej przekonuje nas, żeby pilnować, co się z nim dalej będzie działo. Wiemy, że ukształtował się ruch kontroli wyborów. Głosowanie – to pierwszy i nieodzowny składnik każdej zmiany. Obawy o manipulację – czy nawet zwątpienie niczego nie przesądzają. Naturalne, że ludzie obawiają się tego, co się wydarzy. W przytoczonych przez Pana badaniach zadziałać też mogło przekonanie, że jak się powie, iż rządzący władzę stracą, nawet temu ankieterowi – to się sobie zaszkodzi. Łatwiej wskazać po prostu partię, na którą się zagłosuje.
– Donald Tusk nie wygrał debaty w TVP, co do tego obserwatorzy są zgodni. Dlaczego mu się nie powiodło?
– Nie udało mu się zbudować przyjaznego wizerunku. Wyczuwało się napięcie, pozostawał zestresowany. Zachowanie z lekka agresywne nie sprzyja przekazywaniu argumentów, chociaż dało się zauważyć, że mu ich nie brakuje. Jednak nie oznacza to klęski. Choćby dlatego, że porażki doznał również w tej debacie telewizyjnej Mateusz Morawiecki. Efekt nie wykorzystanej szansy Tuska wydaje się taki, że część wyborców opozycji zacznie z większą sympatią patrzeć na inne demokratyczne partie. Jeśli przejdą do obozu zwolenników Trzeciej Drogi, to taki transfer okaże się dla niej bezcenny, skoro walczy o przekroczenie progu 8 proc jako koalicja, żeby wejść do Sejmu. A bez niej nie ma większości. Z kolei porzucenie PiS przez jakąś grupę zwolenników, z powodu słabego występu Morawieckiego, na rzecz Konfederacji niczego nie przesądza. Wedle obecnych deklaracji to opozycji łatwiej budować demokratyczną koalicję. PiS wielkich zdolności koalicyjnych nie przejawia. Z tego punktu widzenia rozwój sytuacji sprzyja opozycji.
– W jakiej Polsce obudzimy się rano w poniedziałek 16 października następnego dnia po wyborach? Trochę przez przypadek doskonale pamiętam inny powyborczy poniedziałek, 5 czerwca 1989 r. bo akurat tego dnia rano pracę magisterską recenzentowi oddawałem. Ulice wyglądały tak samo jak wcześniej, zabałaganione i brudne, za zmęczonymi ludźmi… Nie zawsze pamiętają o tym politycy, przekonujący nas, że idziemy na najważniejsze wybory do 1989 roku?
– Po okresie stanu wojennego i rządach gen. Wojciecha Jaruzelskiego wobec niedostatku i braku perspektyw wielu nie zdawało sobie sprawy, jak wielka zmiana się dokonuje. Nawet najwybitniejszych umysłów i charakterów to dotyczy: mec. Jan Olszewski przyznał, kiedy rozmawialiśmy, że początkowo nie wróżył powodzenia strajkom z 1988 r, znając militarną siłę władzy i osłabienie struktur opozycji. A jednak te strajki doprowadziły do zwycięskiej zmiany z 4 czerwca 1989 r, o której rozmawiamy.
– Wtedy jednak sytuacja międzynarodowa sprzyjała opozycji. A teraz zagrożenie raczej napędza zwolenników rządzącym na zasadzie, że nie zmienia się koni w trakcie przeprawy przez rzekę?
– Wtedy od wschodu wiał wiatr przemian. Teraz z tego samego kierunku wciąż napływają do nas wojenni uchodźcy ukraińscy…
– A wybory na Słowacji właśnie wygrał populista Robert Fico, pod hasłem, że już ani jednego naboju więcej dla Ukrainy?
– Martwi mnie również zamykanie przez rządzących w Polsce przejść granicznych ze Słowacją. Przed ćwierćwieczem kiedy rządziła Polską AWS w koalicji z Unią Wolności byłem w Stanach Zjednoczonych wypytywany dość szczegółowo o populistów na Słowacji, czy utrudnią lub uniemożliwią akcesję kraju do NATO. Jednak wybory słowackie wygrał idący w znacznej mierze drogą naszego Jerzego Buzka centroprawicowy polityk Mikulas Dzurinda i rządził jako premier dwie kadencje. Oba nasze kraje znalazły się w Sojuszu Atlantyckim. Od ośmiu lat władza w Polsce próbuje wyrwać się spod kontroli społecznej, na której tak naprawdę polega demokracja, bo nie na samym akcie głosowania przecież, chociaż pozostaje on ważny i fundamentalny. Z czasem społeczeństwa odzyskują jednak kontrolę nad władzą. Taka zmiana i u nas nastąpi, pytanie, czy już po tych wyborach.
[1] sondaż IBRIS dla Radia ZET z 6-7 października 2023