Problem z Iranem, problem z Trumpem

0
43

Robert Małłek, menedżer, autor książki “Niezwykła kariera Nataniela Tindera”, w rozmowie Łukasza Perzyny

– Najpierw Izrael ostrzeliwuje Iran, potem atak na kraj rządzony przez ajatollahów przeprowadza Ameryka. Oczywiste, że czynią to w daleko idącym porozumieniu. Jak najkrócej ująć logikę ich działań?

– Na czele państwa amerykańskiego stoi Donald Trump. Nie wiemy, na jak głębokich fundamentach i wiedzy – nie mam na myśli jego własnej, tylko tej, co zawiera się w materiałach dostarczanych na biurko prezydenta – oparte są jego decyzje. Czy nie bawi się po prostu w wojnę. Pozostaje przywódcą nieobliczalnym.

– Polityk o nazwisku Trumpet jest jedną z postaci Pana powieści “Niezwykła kariera Nataniela Tindera”. Nietrudno odgadnąć do którego z rzeczywistych bohaterów współczesności ten książkowy nawiązuje. Czy Trumpa nie cechuje pewne komiksowe postrzeganie świata?

– Pewnie da się mówić o swoiście infantylnym tego świata pojmowaniu. Dla nas to problem. Wspomniałem o jego nieobliczalności. Można sobie wyobrazić, że wycofa znaczną część amerykańskich sił z Europy. Plusem sytuacji i tak okazuje się, że Chiny dotychczas nie wykorzystały sytuacji. Za to Rosja z tego rozchwiania czerpie dość oczywiste zyski. Przekonujemy się o sprawności amerykańskiej broni i rozpoznania wywiadowczego. Stabilności Trumpa ani jego sprawności intelektualnej nie możemy być pewni.

– Znalazło to wyraz w rozpowszechnianej przez prezydenta USA i jego otoczenie opowieści, że jakoby to Trump osobiście powstrzymał izraelskich liderów przez planowaną likwidacją irańskiego przywódcy ajatollaha Alego Chamenei, bezpośredniego następcy Ruhollaha Chomeiniego? 

– Na pewno ten przykład oddaje problem, jaki dzisiaj mamy. Nie wierzę, żeby odbywało się to w podobny sposób.

– Czy deklarowany cel ataku izraelskiego a później amerykańskiego: pozbawienie Iranu możliwości dostępu do broni jądrowej, został zrealizowany?

– Jeśli Irańczycy już wzbogacili uran i mają możliwości wyprodukowania głowic, to problem pozostaje. Chociaż akcja izraelska, ataki na przywódców Gwardii Rewolucyjnej i naukowców, pracujących nad programem atomowym, pokazują, w jak wielkim stopniu Izrael spenetrował Iran. Jego liderzy wiedzą, gdzie w danej chwili znajdują się kluczowe dla Iranu postaci, co stwarza możliwość zlikwidowania ich w jednym rzucie. Akcje dywersyjne podejmowane były w samym Iranie, od wewnątrz, w zamkniętym państwie policyjnym, które przez dziesięciolecia zabezpieczało się przed ponowną ewentualnością. Nie da się tego przecenić. Nie zlikwidowano jednak czołowych przywódców religijnych, stąd wersja Trumpa, o której już rozmawialiśmy.

– Jednak trudno mówić, że wynik dotychczasowego starcia daje do myślenia tylko jednej stronie konfliktu?

–   Padł też mit tarczy izraelskiej. Przy eskalacji konfliktu przeszły przez nią pociski nieprzyjaciela. Dla nas to również stanowi ostrzeżenie, skoro na tamtejszych rozwiązaniach się wzorujemy w znacznej mierze. Okazuje się, że nawet one nie dają pełnej gwarancji bezpieczeństwa.   Niepokoi to w sytuacji, kiedy inwestuje się gigantyczne środki i szuka rozwiązań nie na lata lecz dekady. 

– Co konkretnie nas, Polaków, powinno zaniepokoić, sprecyzujmy?

– Planowany przez nas system to tarcza czy kopuła o tyle specyficzna, że zakłada przechwytywanie tylko, nie odstraszanie. W tym sensie, że nawet gdy wszystko zbudujemy, nie zyskamy możliwości rażenia celów napastnika z terytorium Polski.  To dla nas znak zapytania. Nasz system ma chronić największe ośrodki miejskie jak Warszawę czy strategiczne lotnisko w Jasionce pod Rzeszowem. Wnioski z tego, co się zdarzyło, trzeba wyciągać na bieżąco, pewnie wiele rzeczy trzeba udoskonalić. Wiemy, że Polska zrezygnowała z zakupu helikopterów. A szeroko reklamowane czołgi amerykańskie w trakcie walk w Ukrainie praktycznie wszystkie zostały zniszczone. To wyzwania, którym trzeba sprostać.    

– Spędził Pan cztery lata w Pakistanie, pracując tam dla polskiej firmy. Zna Pan świat islamu. Na ile jego reakcja na ataki na Iran okazuje się jednolita, na ile rozbieżna?

–  Zacznę jednak od państw arabskich, których reakcji Zachód mógł się najbardziej obawiać, a jednak zachowały wstrzemięźliwość. Zadbały o to wcześniej Stany Zjednoczone. Wizyta Trumpa w państwach znad Zatoki Perskiej okazała się działaniem zawczasu osłaniającym operację, o której dziś mówią wszyscy. Przy okazji podróży prezydenta ożywiono biznesowe relacje z krajami arabskimi, podpisano kontrakty na gigantyczną skalę, m.in. na eksport ropy i gazu. Racje ekonomiczne i strategiczne pozostają też istotne dla Pakistanu, przez wiele dekad – w tym w trakcie radzieckiej inwazji na Afganistan strategicznego sojusznika Ameryki w regionie. Jako kraj muzułmański musiał werbalnie przynajmniej poprzeć Iran. Chociaż sam ma z nim poważne kłopoty. Niedawno dochodziło do pakistańsko-irańskiej wymiany ognia na wspólnej granicy, oczywistą kością niezgody pozostają położone tuż przy niej obozy terrorystów. Poważny problem stanowi Beludżystan. Ogromny region usytuowany na pograniczu obu państw, faktycznie pozostający poza kontrolą, z tendencjami separatystycznymi i nasilającą się kontrabandą. Na lewych interesach, przemycie towarów, zarabiają miejscowi watażkowie. Ze względów ekonomicznych – inaczej niż w wypadku państw arabskich, gdzie handel stanowi raczej argument za zbliżeniem do USA – Pakistan trzyma stronę Chin i Rosji, które potępiły Izrael i USA za akcję przeciw Iranowi. Pakistan ma tanią ropę z Chin, podobnie też niedawno minister energetyki jako wielki sukces przedstawił kontrakt na jej dostawy z Rosji. Dzięki temu pakistańskie władze nie muszą podnosić cen paliw dla obywateli, pomimo, że Bank Światowy je do tego zachęca.  Zarazem jednak Pakistan nie chce psuć do końca dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Zwłaszcza, że dopiero co jego problem stanowiła kolejna gorąca wojna z Indiami, na szczęście potrwała tylko parę dni.     

– A jaka jest Pana prognoza dla Iranu? Od zwycięstwa rewolucji islamskiej przed 46 laty Teheran stanowi poważny problem dla Zachodu, najpierw jako eksporter terroryzmu międzynarodowego, potem ze względu na programy atomowe? Donald Trump, atakując Iran, naruszył zresztą pewne tabu, bo odkąd Jimmy Carter przegrał w 1980 r. wybory z Ronaldem Reaganem po tym, jak nie udała się zbrojna operacja odbicia zakładników z ambasady USA w Teheranie – żaden amerykański prezydent nie ważył się już na nic podobnego?  Jaka przyszłość czeka teraz Irańczyków?

– Iranem rządzi opresyjny reżim, który nie liczy się z ofiarami. Przekonaliśmy się o tym, gdy tłumił protesty kobiet, walczących o swoje prawa, czy studentów, którzy domagali się wolności słowa i innych swobód demokratycznych. Demonstracje okazały się jednak masowe i pełne determinacji. Niewątpliwie od lat zaznacza swoją w Iranie obecność modernistycznie nastawiona klasa średnia, trzeba jednak brać pod uwagę, że przy tak długim trwaniu obecnej władzy wiele grup zostało wprzęgniętych w rozległy system interesów i beneficjów.  Na razie przywódcy religijni zachowali życie a konflikt militarny wydaje się zażegnany. Sytuacja zmieni się radykalnie, jeśli zbuntuje się armia. Izrael zdziesiątkował teraz czołowych dowódców wojskowych, co może sprzyjać niespodziewanym reakcjom tych, co pozostali. Nie widać mocnej odśrodkowej siły w Iranie, pomimo ogromnego zróżnicowania etnicznego. I obecności tam wielu ludzi światłych i doskonale obeznanych z najnowszymi technologiami. Teraz nie widać pozytywnych scenariuszy, w sytuacji, gdy obywatelom brakuje realnej reprezentacji. Siła społeczeństwa obywatelskiego pozostaje ogromna ale podskórna. Życzyć wypada Irańczykom, dumnemu i zdolnemu narodowi, żeby wreszcie zyskali możliwość swobodnego wyrażania swoich myśli.                 

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 14

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here