Andrzej Duda obficie sypnął orderami tuż przed zakończeniem swojej drugiej i ostatniej prezydenckiej kadencji. Wiele z tych uhonorowań trudno podważyć. Inne wywołują kontrowersje, niejedno zaś – pusty śmiech.
Zacząć wypada jednak od decyzji, która sprzeciwu na pewno nie wzbudzi. Ustępujący prezydent wręczył Polonia Restituta wybitnemu samorządowcowi Konradowi Rytlowi, jedynemu dwukrotnie wybieranemu jako niezależny do sejmiku największego w Polsce województwa mazowieckiego. Problem w tym, że to samo odznaczenie otrzymał prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza, chociaż podobnymi osiągnięciami w futbolu nie jest się w stanie wykazać. Odebrali je także propisowscy żurnaliści bracia Karnowscy, których sumienia obciąża wywiad z ambasadorem Siergiejem Andriejewem opublikowany w “Sieci”, gdy kremlowskie czołgi ruszyły na na Ukrainę i prezentujący putinowskie racje bez krytyki.
Rzecznicy pamięci na odznaczenia zasłużyli, ale ta rola nie wyczerpuje ich zasług
Konrad Rytel to ikona polskiej samorządności a formalnie odznaczony został za dbałość o historyczną prawdę i upamiętnienia. Być może dlatego, że jako jedyny radny niezależny w sejmiku Mazowsza częściej głosuje razem z jego marszałkiem Adamem Struzikiem (Polskie Stronnictwo Ludowe) chlubiącym się rekordowym stażem na tym stanowisku w skali kraju, niż z kolegami Dudy z jego dawnej partii: Prawa i Sprawiedliwości. Troska o pamięć obywatelską to jednak w wypadku Rytla uzasadnienie równie mocne jak jego samorządowe zasługi: zalicza się do tych, co od początku, wybrani w pierwszych od 1928 r. wolnych wyborach w Polsce w 1990 r. wdrażali demokratyczną zmianę ustrojową na szczeblu Małych Ojczyzn: najpierw w Wołominie, później przywróconym tam powiecie wreszcie na szczeblu wojewódzkim. Jeszcze w czasach zwalczanej przez służby PRL opozycji solidarnościowej Rytel wraz z grupą kolegów przechodził wpław rzekę, by oddać rocznicowy hołd bohaterom Bitwy Warszawskiej z 1920 r. w momencie, gdy władze odgrodziły dostęp do dawnego pola walki w przekonaniu, że skutecznie to upamiętnienie uniemożliwi.
Teraz przewodniczący Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej Rytel ma satysfakcję, bo po wielu latach starań 16 sierpnia w 105. rocznicę wiktorii na przedpolach Warszawy otwarte zostaje dla zwiedzających muzeum tej bitwy w Ossowie, według projektu Czesława Bieleckiego, nie tylko wybitnego architekta ale więźnia politycznego z lat 80. znanego z pełnych determinacji strajków głodowych za kratami.
Podobnie bezsprzecznie zasłużył na Order Odrodzenia Polski Andrzej Anusz, były poseł dwóch kadencji (1991-93 oraz 1997-2001), który jako sekretarz klubu parlamentarnego Akcji Wyborczej Solidarność przyczynił się do uśmierzenia sporów wokół najbardziej udanej z polskich reform – samorządowo-administracyjnej, której dobre efekty dostrzegamy wciąż w postaci napływających do Małych Ojczyzn środków pomocowych a także wysokich ocen władz lokalnych i regionalnych w badaniach opinii publicznej, czasem nawet 2-3 razy przewyższających notowania rządu i parlamentu. Także Anusza podobnie jak Rytla Duda odznaczył za zasługi dla pamięci zbiorowej. Doktor socjologii Andrzej Anusz pozostaje autorem liczących się książek o specyfice polskich dziejów najnowszych, są wśród nich: “Kościół Obywatelski”, “Nielegalna polityka” oraz “Osobista historia Porozumienia Centrum”. Autor posługuje się w nich strategią “widza i uczestnika”, którą do opisu procesów historii pierwszy zastosował wybitny filozof francuski Raymond Aron. Anusz był działaczem antykomunistycznej opozycji związanej z Kościołem, jednym z liderów odradzającego się na Uniwersytecie Warszawskim od połowy lat 80. Niezależnego Zrzeszenia Studentów i wreszcie już w nowej Polsce jako poseł Porozumienia Centrum oponentem autokratycznego stylu kierowania tą partią, jaki przejawiał jej prezes Jarosław Kaczyński. Trudno się więc dziwić, że Duda wolał Anusza uhonorować za kultywowanie chlubnych tradycji przeszłości.
Zbliżone okazało się uzasadnienie Polonii Restituta dla Krzysztofa Turkowskiego, działacza studenckiej opozycji jeszcze w latach 70. we Wrocławiu, później wspierającego dolnośląską Solidarność tak w legalnych jak podziemnych czasach. Pod koniec lat 80. gdy w miejsce mrozu od wschodu pojawił się w oficjalnej polityce wiatr nieco łagodniejszy i zaczęto wydawać paszporty, Turkowski pojechał do Londynu, gdzie przeprowadził serię rozmów z weteranami polskiej emigracji w tym bohaterami z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Szczególne znaczenie ma jego wywiad z Tadeuszem Żenczykowskim – przed 1939 r. najmłodszym posłem II Rzeczypospolitej, w 1944 r, szefem propagandy Powstania Warszawskiego, zaś po wojnie autorem pomnikowych publikacji jak “Samotny bój Warszawy”. W wolnej Polsce Turkowski najpierw został wiceprezydentem Wrocławia, potem doradcą Zygmunta Solorza, właściciela pierwszej ogólnopolskiej telewizji komercyjnej.
Jak nie Lis to Ogórek czyli jak prezydenci honorują celebrytów
Jeśli jednak o mediach mowa, to Andrzej Duda nie nagradza orderami pracowników środków masowego przekazu kojarzonych ze względnym nawet obiektywizmem, lecz tylko z obozem politycznym, z którego sam się wywodzi. Magdalena Ogórek, dawna kandydatka Leszka Millera na prezydenta Polski, otrzymała w trybie last minute (tuż przed zakończeniem kadencji przez donatora) Złoty Krzyż Zasługi. Oczywiście nie jako pretendentka Sojuszu Lewicy Demokratycznej do funkcji głowy państwa, lecz wieloletnia gwiazdeczka TVP z czasów Jacka Kurskiego, kiedy to na antenie wyróżniała się sporym zacietrzewieniem.
O braciach Michale i Jacku Karnowskim była już mowa. Polonia Restituta za bulwersujący wywiad z Andriejewem – zresztą teraz już przez Putina z Polski odwołanym – to zapewne największy blamaż polityki orderowej Dudy, nawet jeśli oficjalne uzasadnienie tej decyzji brzmiało inaczej. W tym wypadku odchodzący prezydent wystawił na szwank własną reputację nieugiętego przeciwnika kremlowskiej ekspansji i wypróbowanego przyjaciela zaatakowanej Ukrainy.
Oczywiście krytykującemu za te decyzje Dudę obozowi demokratycznemu wytknąć można zasadnie, że to jego prezydent Bronisław Komorowski zapoczątkował fatalny zwyczaj przypinania orderów żurnalistom, którzy niczym poważnym sobie na to nie zasłużyli. Z jego rąk Order Odrodzenia Polski otrzymał Tomasz Lis, celebryta kolejno odgrywający rolę gwiazdy w TVP, TVN i Polsacie, póki w każdej z tych stacji się na nim nie poznano. Po latach w domenie publicznej pojawiły się wobec Lisa zarzuty molestowania i poniżania podwładnych. Teraz znajduje się na marginesie głównego nurtu mediów.
Komorowski w 2014 roku Lisa odznaczył przy okazji rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r., co zarówno wtedy jak teraz pojąć trudno, skoro celebryta nie może się wykazać zasługami sprzed tej historycznej daty, chociaż z racji wieku mógł w PRL – jak wielu jego rówieśników – o demokrację dzielnie walczyć.
Za to w późniejszej kampanii prezydenckiej Lis posłużył się w swoim programie telewizyjnym sfałszowanym przekazem z mediów społecznościowych przypisanym bezpodstawnie córce Andrzeja Dudy – Kindze. Wzbudziło to powszechne obrzydzenie. Rywalem Dudy w walce o prezydenturę był wtedy ubiegający się o reelekcję Komorowski.
Skoro o kampanii mowa, to w tej niedawnej, jak pamiętamy – zwycięskiego Karola Nawrockiego wsparły liczne środowiska kibicowskie. Jego poprzednik Duda zdążył przed odejściem z urzędu odznaczyć wprawdzie nie żadnego ze stadionowych liderów, ale prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezarego Kuleszę wraz z gronem współpracowników. Wśród nich znajduje się działacz (był prezesem paru klubów), którego obwinia się o podobne dręczenie podwładnych jak niegdyś Lisa. Kiksy polityki orderowej nie zależą więc wcale od opcji politycznej, z jakiej wywodzi się głowa państwa. Na szczęście nie jest tak źle, by rozmowy na ten temat – podobnie jak tego skromnego tekstu – nie dało się zacząć od osób sensownie i zasadnie orderami uhonorowanych za rzeczywiste a nie wirtualne zasługi.
