Barbara Bartel, psycholog z Lekarskiej Przychodni Profesorsko-Ordynatorskiej Waliców 20 w Warszawie, w rozmowie Łukasza Perzyny
– Jakie błędy popełnili decydenci w sprawie Ryszarda Cyby, sprawcy głośnego zabójstwa Marka Rosiaka dokonanego w Łodzi przed 15 laty? Jak Pani postrzega ich postępowanie z perspektywy specjalisty i byłego biegłego sądowego? Czego zabrakło w tym wypadku?
– Przypomina mi się jak przed laty profesor Maria Szulc, która zajmowała się trudnymi przypadkami, również z użyciem hipnozy, powtarzała, że najważniejszą kwestią, jaka pozwala przebudzić człowieka, nawet takiego, który się pogubił, żeby dokonywał jednak rzeczy dobrych a nie złych, jest spokój, który osiągnąć można dzięki empatii. Byłam asystentką Pani Profesor i pozwalam sobie uznawać ją za swojego mistrza. Jeśli spojrzeć na całe życie Ryszarda Cyby, a nie wyłącznie na zdarzenia z ostatnich tygodni, które – co zrozumiałe – najbardziej bulwersują ludzi, którzy czują się zagrożeni, nie widać próby przywrócenia mu spokoju, zanim się stało na to za późno, zrozumienia, empatii. Nikt się tego nie podjął zawczasu, więc instynkt pierwotny zatriumfował. Wiadomo, jak często mamy do czynienia z błędami, popełnionymi, gdy w grę wchodzi żywy człowiek. Sama się o tym przekonałam, kiedy jako praktykantka znalazłam się na Rakowieckiej. I wtedy tak się złożyło, że z powodu czyjegoś braku wyobraźni znalazłam się w jednym pomieszczeniu z groźnym przestępcą, który z początku zachowywał się w miarę spokojnie, ale z minuty na minutę poziom agresji u niego wzrastał. Poradziłam sobie wtedy, nic złego się nie stało, jakoś zagadałam tę niebezpieczną sytuację, jednak zapamiętałam ją na całe życie.
– Skąd wzięła się agresja w tym konkretnym przypadku Ryszarda Cyby, zabójcy, co twierdził, że kierował się motywami politycznymi ale tak naprawdę swojego czynu dokonał z nienawiści, bo przecież demokratyczna polityka polega na tym, że jeden człowiek nie zabija drugiego, raczej rozmawiają, spierają się, dyskutują?
– Oczywiście, że tym właśnie demokracja różni się od innych, gorszych systemów, że nie wolno nikogo życia pozbawiać. Pyta Pan o konkretny przypadek agresji. Wzięła się z pewnością z braku miłości okazywanej w dzieciństwie, doznawanej przemocy, nieobecności zrozumienia. Sprawca czynu, o którym rozmawiamy, nie ma wyrzutów, więc sprawia wrażenie, że brak mu sumienia. Działoby się inaczej, gdyby w odpowiednim czasie udzielono mu pomocy fachowej. Jej brak poskutkował niesamowitą agresją. Złe skłonności zatriumfowały bez reszty, chociaż zapewne nie musiało tak się stać.
– Jak rozumiem odpowiedzialna psychologia uznaje, że nie ma urodzonych morderców – a ściślej jeśli są, to tylko w filmach, stanowiących wytwór reżyserskiej fantazji – ale też nie uważa mordercy za ofiarę społeczeństwa?
– Ofiarę znamy, wymienił Pan w tej rozmowie nazwisko zabitego pracownika biura poselskiego. Jasna ocena tej sprawy nie zwalnia nas od poszukiwania zaniedbań. Co więcej, wydaje się to konieczne, jeśli chcemy uchronić się przed najgorszym. Emocje człowieka znajdują często źródło w zdarzeniach z dzieciństwa. Złe emocje narastają, kiedy nikt nie reaguje, że innemu dziecku w piaskownicy zabrał zabawkę, a później koledze w szkole zeszyt. Człowiek wychowany w przeświadczeniu, że agresja jest skuteczna, a on sam jest najważniejszy – będzie stosować ją wobec innych. Obca mu staje się aktywność uczuciowa. Aż agresja okazuje się nie do opanowania. Nikt nie staje się potworem z dnia na dzień, nawet jeśli w oczach osób postronnych tak to może wyglądać.
– Kiedy jednak stało się już to najgorsze – wymiar sprawiedliwości objawił powtórnie swoją bezradność w sposobie potraktowania sprawcy. Już po wielu latach. Wojciech Czuchnowski w swojej analizie sytuacji dla “Gazety Wyborczej” zwrócił uwagę na fakt, że gdyby Cyba miał bliskich, którzy mogliby się nim zająć – zostałby po prostu zwolniony do domu. Aż mróz przechodzi po plecach? Czy tam musi być?
– Zawiodły wszystkie procedury. Oczywiście, że sprawca zwolniony z więzienia nie powinien trafić do schroniska dla bezdomnych. Gdzie znalazł się faktycznie bez nadzoru. Nagle się okazało, że się go szuka, nikt nie wie do końca, gdzie się on znajduje. Nie ma bransoletki elektronicznej, chociaż wymiar sprawiedliwości zna takie zabezpieczenie i może z niego korzystać. Sprawca zabójstwa nie powinien tak po prostu bez odsiedzenia wyroku znaleźć się w Domu Pomocy Społecznej. To nie jest dla niego miejsce. Ze szpitalem też mamy problem w tym wypadku.
– Dlaczego, skoro oceniono, że nie jest teraz psychicznie zdrowy?
– Sprawca odmówił brania leków. Kiedy to wiemy, nie da się wykluczyć, że mógł planować następne zabójstwo, skoro obce mu jest poczucie wstydu czy winy, zapewne czuje się bohaterem. Stanowi oczywiste zagrożenie dla społeczeństwa. Dlatego cała historia wzbudza w innych strach. Szpital nie jest odpowiednim miejscem, skoro możemy wątpić, czy pielęgniarka poradzi sobie z kolejnym atakiem dawnego sprawcy zabójstwa. Nie zawsze przecież blisko znajduje się muskularny pielęgniarz, znamy sytuację polskiej służby zdrowia. Na tym przykładzie widzimy, do czego prowadzi brak miłości i poczucia bezpieczeństwa. Wzbudza strach najpierw w tym, kogo taki los dotyka. Potem dopiero w innych. Jego mózg inaczej pracuje. Histeria przeradza się w agresję. Ten człowiek naoglądał się polityków w telewizji. Aż uznał, że zabije któregoś z nich. Złością naładował się jak akumulator. A wtedy już taki człowiek nie jest świadomy, że postępuje źle.. Zatarcie granicy między własną osobowością i światem zewnętrznym sprawiło, że doszło do katastrofy.