mówi Andrzej Kieryłło, strateg polityczny, w rozmowie Łukasza Perzyny
– Co dolega Władimirowi Putinowi?
– Roztrojenie jaźni.
– Co ma Pan na myśli?
– Jeśli chciałoby się dziś diagnozować Putina, to można to robić wyłącznie na podstawie widoków telewizyjnych. A to przekazy zawodne. Wiemy, że ma sobowtórów…
– Co najmniej dwóch?
– Dlatego mówię o roztrojeniu jaźni. Poważnie zaś już, trudno oceny opierać na tym, co w telewizji, bez reszty przez ludzi Putina kontrolowanej, dostrzegamy.
– Pamiętam, że gdy chorował Borys Jelcyn, do programu TVP “W Centrum Uwagi” Lecha Dymarskiego i Andrzeja Dunajki zaproszono nawet kardiologa i on opowiadał o by-passach ówczesnego prezydenta Rosji…
– Problem choroby Jelcyna okazał się jednak – powiedzmy – przezroczysty. W tym sensie, że miał oczywisty związek z alkoholem. Poważnie już powiedzmy, że sytuacja była inna. Stan zdrowia Jelcyna pozostawał fatalny, ale dał się jakoś ocenić. Nawet gdy prezydent podupadał na zdrowiu, przed ostatnimi wyborami, które wygrał, tańczył, żeby pokazać, w jak świetnej jest formie, co rejestrowały kamery. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że wtedy właśnie dostał zawału. Wprost z parkietu zabrano go do szpitala. A w tle trwała walka o sukcesję.
– Wygrał ją Putin, bo dał prezydentowi i najbliższym gwarancje bezpieczeństwa?
– Najpierw do sukcesji po Jelcynie przymierzany był Jewgenij Primakow. Próbował jednak grać zbyt ostro. Posłużył się aferą z pieniędzmi ze Szwajcarii, chodziło o środki przeznaczone na remont Kremla, w sprawę zamieszana była córka Jelcyna Tatiana Diaczenko. Reguły sukcesji były inne, Jelcyn chciał gwarancji dla córki i zięcia. W tej sytuacji KGB zgłosiła kandydata rezerwowego, bo Primakow też pozostawał człowiekiem służb. W ten sposób następcą został Putin. Zapasowy kandydat KGB.
– Teraz reguły gry są inne?
– Naprawdę nie wiemy, czy rzeczywiście Putin ma tak poważne kłopoty ze zdrowiem, jak wynika z niektórych przekazów i pogłosek. Przecież może dziać się tak, że służby specjalnie je podsycają. Chcą czymś zająć opinię publiczną, która w Rosji przecież też istnieje, chociaż nie ma prawa głosu. I zatrudnić zachodnich analityków przy jałowych spekulacjach, dotyczących zdrowia Putina, po to, żeby na nich się skupili i nie zajęli istotniejszymi sprawami. Wtedy, za Jelcyna, KGB było jednym z kilku ośrodków rywalizujących o władzę, chociaż oczywiście tę walkę wygrało. Za rządów Putina służby mają wyłączność.
– Dlatego Rosja jest tak niebezpieczna?
– Okazuje się aż tak niebezpieczna, bo ma specyficzny, nieznany gdzie indziej ustrój. Nawet w czasach ZSRR przywódcy byli jakoś ograniczani przez ideologię czy partyjne frakcje. Teraz służby rządzą niepodzielnie. Państwo ma swój budżet, ale nie zna on ograniczeń, bo jeśli trzeba oligarchowie dorzucą do niego prywatne pieniądze, gdy tylko Putin tego zażąda. To ustrój przedziwny, inny niż komunizm. Dzisiaj wszystko, co tylko Putin powie, natychmiast staje się prawem. Może też nawet być tak, że gdy jego samego zabraknie, na początek długo tego nie zauważymy. Bo ten złowrogi system będzie trwał i okaże się naprawdę nieprzenikniony.