Przedsiębiorcy i rzemieślnicy zaczynają zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o Powszechnym Samorządzie Gospodarczym. Zapowiedzieli to uczestnicy X Kongresu Nowoczesnej Gospodarki w czwartek 29 maja w gmachu NOT w Warszawie.
Wszyscy walczymy, żeby prawa dla polskich przedsiębiorców były coraz lepsze, ale ostatnie lata nie potwierdzają ich poprawy – zauważył organizator kongresu oraz prezes Krajowej Kongregacji Przemysłowo-Handlowej Jan Rakowski. – Pora obudzić się i zjednoczyć.
Powszechny Samorząd Gospodarczy skupi wszystkich przedsiębiorców, będzie ich organizować do wspólnego działania i reprezentować wobec władzy – uzasadnia tę potrzebę ekonomista Dariusz Grabowski, animator ruchu społecznego wokół rodzącej się inicjatywy.
Przed 2. wojną światową w Polsce działał i rozwijał się prężnie samorząd gospodarczy. Jednak próby jego odrodzenia po 1945 roku storpedowała biurokracja komunistyczna. Miarą paradoksu pozostaje, że nie został również odtworzony po 1989 r. pomimo demokratycznych przemian ustrojowych. Nagabywani w tej kwestii przez praktyków gospodarki politycy wykręcają się rezerwą jaką żywią wobec zasady obligatoryjnej przynależności. Chociaż nie wzbudza ona sprzeciwu wobec podobnych regulacji, porządkującej samorządy zawodowe lekarzy, prawników i architektów a więc zawodów powszechnie nazywanych wolnymi a także np. farmaceutów. Niełatwo uzasadnić, dlaczego w wypadku przedsiębiorców i rzemieślników miałoby być inaczej. Trudno się więc dziwić, że uznają to za pretekst ze strony polityków, niechętnych uszczupleniu zakresu własnej władzy. I biorą sprawy w swoje ręce.
Pod tekstem ustawy o Powszechnym Samorządzie Gospodarczym trzeba teraz zebrać 100 tys. podpisów. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że w odróżnieniu od czasów pisowskiej większości parlamentarnej, zgłaszane do Izby projekty obywatelskie nie trafią do tzw. zamrażarki, lecz będą bez zwłoki procedowane.
W uchodzących wciąż za wzór sprawności gospodarczej Niemczech samorząd gospodarczy działa nieprzerwanie od czasów powojennej denazyfikacji i pozostaje dla każdej kolejnej władzy niezależnie od układu sił w Bundestagu liczącym się partnerem dialogu społecznego, nie słabszym niż związki zawodowe.
Uczestnicy Kongresu Nowoczesnej Gospodarki nie ukrywali, że nowa sytuacja geopolityczna, w jakiej znajduje się Polska, stanowi dla nich dodatkowy bodziec do działania. Podobnie jak świadomość zaniechań, obciążających kolejne ekipy rządzące. Stąd sceptycyzm wobec polityków – w trakcie debaty na 36 godz. przed ciszą wyborczą nie wymieniono z mównicy nazwiska żadnego kandydata na prezydenta – oraz zrozumiała intencja brania spraw we własne ręce.
Patologii handlu żaden konkurent nie sprosta
– Czas, żeby było lepiej, skoro wiemy, co zrobiono źle – podkreślał Jan Rakowski. I wyliczał czasem nie przebierając w słowach: – Handel polski został skundlony. Nie ma ustawy, która by go z sensem regulowała. Obcy najeźdźcy biznesowi robią tu, co chcą.
O przykłady nietrudno: stworzono “górkę” tak, że kostka masła kosztowała 10 zł. Ale w dyskoncie można je było dostać po 3,70 lub 4,50 pod warunkiem, że kupiło się większą ilość. Albo jeśli zrobiło się zakupy za co najmniej 190 zł. Drapieżne promocje polegają na tym, że do dwunastu zakupionych piw dodaje się dwanaście kolejnych za darmo. Żaden konkurent nie sprosta podobnej patologii handlu. A kto wypadnie z rynku, zostanie z niesprzedanym towarem.
Wojna Biedronki z Lidlem jest pozorna – zauważył dr Dariusz Grabowski. – Oni się ułożą ze sobą. Albo Niemcy Biedronkę wykupią. Ale w międzyczasie padają polskie sklepy. To moment, w którym powinniśmy się ocknąć.
Jedni produkują BMW, drudzy podkręcają licznik w tym, co wyciągną ze szrotu
Doganianie Europy, o którym tak często się mówi, okazuje się raczej sloganem, choćby w wypadku przemysłu motoryzacyjnego, zwłaszcza, że w czasach PRL pomimo cyklicznych kryzysów produkowaliśmy wiele samochodów. Za to teraz, jak objaśniał obrazowo dr Dariusz Grabowski: – Niemcy, co wszyscy wiedzą, produkują BMW i Mercedesa. A do Polski stamtąd się sprowadza miliony samochodowych trupów. I magik – złota rączka licznik w nich podkręca, żeby sprzedać jak najkorzystniej to, co wyciągnięto ze szrotu za zachodnią granicą.
Uzależniliśmy się od tych, co u nas znaleźli tylko podwykonawców lub tanią siłę roboczą.
Ten czas zresztą się kończy, a Polska musi stawić czoła nowym wyzwaniom. – Potrzebujemy państwa – organizatora, które zarazem ubezpieczy przedsiębiorcę w obliczu zagrożeń – sprecyzował oczekiwania dr Grabowski.. Wymogiem aby tak się stało pozostaje jednak uzyskanie przez przedsiębiorców własnej reprezentacji.
Gdy to nastąpi, ułatwi także realizację wizjonerskich projektów, jak COP-2, o którym mówił Paweł Soroka: nawiązującego do koncepcji z międzywojnia, największego w Europie Środkowo-Wschodniej nowoczesnego centrum przemysłowego. Obok państwowych zakładów w tym z sektora obronnego powstałyby prywatne a także handel i usługi.
Mamy to, co szczególnie ważne: mnóstwo talentów – przekonywał Jan Klimek prezes Związku Rzemiosła Polskiego. Pozostaje to wykorzystać.