Bosak nadal wicemarszałkiem
Krzysztof Bosak zachował stanowisko wicemarszałka Sejmu pomimo wniosku Nowej Lewicy o jego odwołanie. To dobre rozstrzygnięcie dla polskiej demokracji. Nie chodzi nawet o walory profesjonalne lidera Konfederacji, chociaż obrady prowadzi sprawnie. Gdyby wynik głosowania był inny, obecne prezydium Sejmu okazałoby się pierwszym bez przedstawicieli opozycji od 1991 roku, kiedy to posłów wyłoniono wreszcie po ponad 60-letniej przerwie w wolnych wyborach.
Oczywiście to nie zamiłowanie do demokracji rozstrzygnęło o takim wyniku. Raczej instynkt samozachowawczy posłów dwóch pozostałych i liczniejszych od Lewicy ugrupowań koalicji rządzącej. Gdyby poparli wniosek sojuszników – staliby się zakładnikami przewodniczącego Włodzimierza Czarzastego, którego ludzie domagali się odwołania wicemarszałka. Bez 26 posłów Lewicy nie byłoby większości. Teraz wciąż jest na nią szansa, bo w razie ich sprzeciwu w dowolnej sprawie – Koalicja Obywatelska oraz Trzecia Droga (tworząca osobne kluby Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego) zawsze mogą się dogadać z siedemnastką posłów Konfederacji, nie licząc zawieszonego Grzegorza Brauna. Taki sojusz raz już miał miejsce i nie tylko skutecznie ale z porządnym zapasem głosów wybrał Szymona Hołownię na marszałka Sejmu. Szanse jego podtrzymania nie zostały zniweczone i tym samym “koalicja 15 października” nie stała się zakładniczką Nowej Lewicy i jej lidera Włodzimierza Czarzastego.
Stanowisko w sprawie pozostania Krzysztofa Bosaka w fotelu wicemarszałka zmieniała opozycja. Najpierw przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak rekomendował wprowadzenie dyscypliny za jego odwołaniem z funkcji. Jednak wspieraniu wniosku Lewicy ostro sprzeciwił się Przemysław Czarnek. Decyzję zmieniono. Zamiast wspomóc Czarzastego, posłowie Prawa i Sprawiedliwości wyjęli karty do głosowania, co faktycznie oznaczało wsparcie dla Bosaka. Za odwołaniem tego ostatniego głosowało też zaledwie…. sześcioro posłów Koalicji Obywatelskiej. Taki wynik oznacza kompromitację wnioskodawców, żądających głowy Bosaka. I utrzymanie wciąż wielobarwnego chociaż zdominowanego przez “koalicję 15 października” prezydium Sejmu (nie zasiada w nim nikt z PiS) a tym samym zachowanie pewnego demokratycznego minimum. Utrudni to propagandzie pisowskiej porównywanie Polski do Białorusi.
Zaś sprawa Grzegorza Brauna – którego zachowanie, kiedy rozpędził gaśnicą uroczystość chanukową w Sejmie stanowiło dla Lewicy tylko pretekst do zgłoszenia wniosku o odwołanie wicemarszałka – nie ma bezpośredniego związku z pełnieniem przez Krzysztofa Bosaka tej funkcji. Wybryk pos. Grzegorza Brauna potępiły wszystkie obecne w Sejmie ugrupowania, również macierzysta Konfederacja zawiesiła go w prawach członka klubu parlamentarnego. Zaś sejmowa większość pozbawiła go immunitetu.
W tym kontekście w kuluarach dało się słyszeć aż dwa przytaczane ludowe porzekadła. Pierwsze dotyczące karania Bosaka za Brauna: szewc zawinił, kowala powiesili. Tak się nie stało, jak już widać. Drugie zaś odnosiło się do konieczności powściągnięcia wybujałych ambicji Czarzastego jako lidera najsłabszego z ugrupowań koalicji rządzącej: nie będzie ogon merdał psem. Nic dodać, nic ująć…