Kongresmeni republikańscy z zaplecza prezydenta USA Donalda Trumpa w tym przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Brian Mast wysłali skargę do Komisji Europejskiej. Domagają się, żeby Unia zbadała uczciwy przebieg prezydenckiej kampanii w Polsce, a więc tym samym i legalność wyniku wyborczego, który niebawem poznamy.
Pretekst stanowią nielegalnie finansowane z zagranicy reklamy w mediach społecznościowych, o których już w PNP24.pl pisaliśmy (art. pt. Węgierski łącznik). Donos amerykańskich parlamentarzystów stanowi bezprzykładną ingerencję w wewnętrzne sprawy Polski.
Kto ma kłopoty z demokracją
Oczywiste, że adresatka pisma Ursula von der Leyen ani Komisja Europejska, której przewodzi, niczego u nas badać nie będą. Unia ma bowiem w swoim składzie Węgry i Słowację, gdzie kryzys demokracji nie jest konfabulacją lecz codziennością. A także Rumunię, gdzie dopiero niedawno udało się go zażegnać udanym happy-endem. Po unieważnieniu pierwszej tury, spowodowanym rzeczywistymi ingerencjami z zewnątrz w proces wyborczy, odbyły się dwie już uczciwe. Prezydentem został demokratyczny kandydat Nicusor Dan, co uznał tamtejszy Sąd Najwyższy. Polska nie znajduje się na żadnej unijnej liście państw, mających z demokracją u siebie problem. Podobnie jak nie mieliśmy kłopotu z przyjęciem milionów uchodźców z Ukrainy po agresji Władimira Putina na ten kraj trzy lata temu. Ani ze zwiększeniem wydatków na obronę.
Co więcej cztery lata temu to w Ameryce a nie w Polsce po ogłoszeniu wyniku wyborów prezydenckich polała się krew. W odpowiedzi na komunikat, że prezydentem został Demokrata Joe Biden, zwolennicy pokonanego wtedy Trumpa wdarli się na Kapitol. Doszło do aktów przemocy, były ofiary śmiertelne.
Niedźwiedzia przysługa Jankesów
Jeśli autorzy listu, republikańscy kongresmeni, zamierzają w ten sposób pomóc w zwycięstwie Karola Nawrockiego jako swojego protegowanego w wyborach prezydenckich w Polsce – całkiem łatwo mogą osiągnąć skutek odwrotny do zamierzonego. Obaj kandydaci, on i Rafał Trzaskowski dysponują podobnym poparciem, jeśli wierzyć sondażom, a innych jego mierników nie mamy. W tej sytuacji o wyniku rozstrzygnąć mogą wyborcy Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna z pierwszej tury, stanowiący w sumie ponad jedną piątą elektoratu. Zwolennicy obu prawicowych kandydatów są bardzo wyczuleni – jeśli nie przeczuleni nawet – na punkcie suwerenności. Dla nich świadomość, że republikanie z USA raportują do Brukseli, domagając się, by interweniowała w Polsce na rzecz jakoby pokrzywdzonego Nawrockiego (nielegalne klipy jego wszak atakowały) – wystarczy, żeby tylko z tego powodu na kandydata PiS (i ulubieńca Trumpa) nie zagłosować. Nie oznacza to, że od razu poprą Trzaskowskiego. Wystarczy, że zostaną w domach. A wtedy wygra Trzaskowski. Niedźwiedzia więc to przysługa z perspektywy kandydata obywatelskiego, jakim ogłosił się Karol Nawrocki.
Trudno zrozumieć motywacje republikanów, skoro z jednej strony przyklaskują nakładaniu ceł na Unię Europejską przez Trumpa, z drugiej – odwołują do jej właśnie autorytetu, żeby zbadała uczciwość wyborów u “najlepszego sojusznika Ameryki”, jak podobno jesteśmy tam określani.
Zapytany w środę przez dziennikarza PNP24.PL o list kongresmenów do UE marszałek Sejmu Szymon Hołownia odniósł się do sprawy z całą powagą. Zamierza o niej rozmawiać ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, czyli spikerem Izby Reprezentantów Mikiem Johnsonem. Hołownia wskazał, że warto się dowiedzieć, od kogo kongresmeni dostają na biurko wiadomości o Polsce i prześledzić przepływy finansowe od administracji premiera Węgier Viktora Orbana do podejrzanych think tanków w USA.
Węgierscy politycy, ale z kręgu poprzedników Orbana, w tym były minister koordynator służb specjalnych Adam Ficsor, kierują w Wiedniu firmą Estratos Digital, która odpowiada za nielegalne reklamówki przed wyborami prezydenckimi w Polsce..
Znajdujemy więc kolejny powód, żeby zagłosować w drugiej turze wyborów prezydenckich tak masowo, jak tylko to możliwe. To dla nas również okazja, żeby pokazać, że o wyborze prezydenta Polski decydujemy samodzielnie i demokratycznie w kraju. A Waszyngtonowi, Brukseli czy Budapesztowi nic do tego.