Czytane w załączniku
Mag Aleksander pozostaje przedsiębiorcą szczególnego rodzaju: właścicielem jak sam rzecz określa “cyrku w cyrku”, sceny politycznej na deskach teatru. A teatrem tym okazuje się pub ze śpiewającymi kelnerami, z których jeden dopiero co wrócił z saksów do Anglii, zrażony niekorzystnym dla obcych klimatem po Brexicie. Na scenie za to zasiadają politycy. Wprawdzie nie śpiewają, ale podobnie jak Molierowski pan Jourdain nie wiedzą, że mówią prozą. Za to budują swoje zasięgi, bo wszystko jest transmitowane w internecie. A dzięki nim swoją pozycję. na pozór więc wszyscy są zadowoleni. Do czasu.
Odkąd Sławomir Mentzen z trzecim wynikiem w niedawnych wyborach prezydenckich przepytywał rywali w trakcie sieciowych transmisji, a pożądane zasięgi i zyski z tymi rozmowami związane zdawały się go zajmować bardziej niż typowo polityczne parametry (jak popularność sondażowa, liczebność klubu w Sejmie czy potencjalne sojusze) – nie da się ocenić, by Andrzej Kieryłło jako autor scenariusza musicalu (sam mówi nieco skromniej o dramacie muzycznym) “Hyde Park” daleko odjechał od rzeczywistości. Raczej nadąża za tym, co się dzieje “w realu” – jeśli użyć języka jego postaci – i jako artysta nie pozwala się temu wyprzedzić.
Polityk o sercu gorącym jak piec hutniczy
Tytułowy “Hyde Park” to “arena pustych słów”. “Oto Zenon! Człowiek o sercu gorącym jak piec hutniczy i poglądach równie twardych jak stal”. Nawet pod prysznicem śpiewa hymn narodowy tak głośno, że sąsiedzi protestują. A do liberałów ma pretensje, że sami o sobie mówią, że od małpy pochodzą. Autor musicalu utrzymuje, że postać Zenka miał już gotową zanim na dobre ruszyła tegoroczna kampania prezydencka, a pod wpływem tej ostatniej dopisał mu jedną tylko jedyną kwestię: “ja na ten temat nie sądzę nic”. Cała reszta jego przymiotów powstała dużo wcześniej. Zenona przedstawia w sztuce właściciel pubu Aleksander, dysponujący różdżką pozwalającą na powstrzymywanie bohaterów w pół ruchu, ale i jej magiczna moc z czasem zostanie zakwestionowana.
Za to Stanisław, demokrata tak szczery, że gdy idzie schodami, nie wiemy, czy wchodzi czy schodzi, rozwija niczym bohater “Wystarczy być” Jerzego Kosińskiego porównane tej demokracji do pięknego ogrodu, w którym każdy ma prawo posadzić swój kwiat. Jak pamiętamy z tegoż “Being there”, brawurowo zekranizowanego przez Hala Ashby’ego, ogrodnik co tam bez przerwy podobną kwestię powtarza, chociaż mało rozgarnięty, zostanie w końcu prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Na scenie “Hyde Parku” zaś – wśród polityków nie kelnerów – oprócz innych postaci jest jeszcze Marta, pokazową żarliwością przywodząca na myśl liderki pamiętnej “rewolucji ośmiu gwiazdek” za poprzedniej władzy. Sposobu potraktowania postaci ich twórca Andrzej Kieryłło uczył się niewątpliwie u Michaiła Bułhakowa.
Ale cóż innego niż szukanie dobrych wzorców pozostaje w sytuacji, gdy “chociaż udziału w tym brać nie chcemy. To nasze życie stało się spektaklem”.
Przekazy dnia jak szara mgła
“Przekazy dnia jak szara mgła” a “prawdę już dawno zagłuszył krzyk”. W dodatku “biznes się posypał i na giełdzie krach”. Kredyty i wierzyciele po raz pierwszy od czasów “Opery za trzy grosze” Bertolta Brechta znów stają się bohaterami protest songów. Ojciec tych wszystkich postaci Andrzej Kieryłło wie o czym pisze, bo sam jeszcze w latach 90. organizował przedsiębiorców w Polskie Przymierze Gospodarcze. Skoro transpozycję musicalową znalazły narodziny faszyzmu (“Kabaret” Boba Fosse’a) i dramat sądowy z czasów kultu hollywoodzkich gwiazd (“Chicago”), opowieści z Williama Szekspira (Romeo i Julia w realiach walki etnicznych gangów w Nowym Jorku w “West Side Story”) i Victora Hugo (“Nędznicy”) a legenda muzycznej pop kultury zaowocowała autotematycznym po części “Metrem” – to zapewne doświadczenie Europy Środkowo-Wschodniej z demokracją i kapitalizmem też na to zasługuje. Kiedy Janusz Stokłosa, Agata i Maryna Miklaszewskie oraz Janusz Józefowicz przygotowali pierwsze przedstawienie “Metra” (w 1991 r. w Dramatycznym i rok później na Broadwayu), w Polsce nawet jednej stacji kolei podziemnej nie było…
Nie wiemy jeszcze, kto wystawi “Hyde Park” ale w czasie, gdy demokracja w Polsce wchodzi w fazę sprzyjającą bilansom wszelkiego rodzaju, nie ma powodu, żeby dramat muzyczny, zaliczany do sfery kultury popularnej, w tej ocenie nie uczestniczył. Z tego punktu widzenia warto to, co Kieryłło napisał odnotować i recenzować zanim jeszcze zapadną decyzje natury realizacyjnej. Podobnie jak w “Twórczości” za jej dobrych czasów znajdowała się rubryka Henryka Berezy “czytane w maszynopisie”. Dziś na maszynie prawie nikt już nie pisze. Powiedzmy więc, że oceniamy to, co dostaliśmy w załączniku. Bo warto. Całość bowiem okazuje się niebanalna i chociaż w zamierzeniu prawdy broni, gdy zagłuszył ją krzyk, bo “rozum śpi”, a dominują fake newsy, przeciw czemu buntuje się tak autor jak niektórzy bohaterowie – to wiele pozornych reguł tej gry zostanie podanych w wątpliwość.
Jedno okazuje się pewne: “żeby zostać królem, musisz być łowcą dusz”. I nie dowiemy się, czy o polityku mowa, czy o wyborcy, gdy ze sceny rozlegnie się:
“Chodzi od ściany do ściany
Myślą, że może pijany
Dziś brunet a jutro blondyn
Codziennie zmienia poglądy”
Pozostaje empatia, jedna z nielicznych wartości trwale z tego świata nie dających się wykluczyć:
“zanim go zapytasz
stary, czemu płaczesz
przyjrzyj się uważnie
czy on to nie ty”
Jeśli użyć gry słów, to Mr Hyde’a wraz z jego kompanami już poznaliśmy, nie wiemy, czy pojawi się także dr Jekyll. I czy przybierze postać artysty. Nawet pod maską śpiewającego kelnera. W protest songach, które usłyszymy ze sceny prawda okazuje się częstą bohaterką. Ale w pubowej czyli piwnej debacie nie znajduje trwale rzeczników. Rażą nas tam nawet postaci zaprojektowane jak się wydaje przez ich twórcę jako pozytywne. Jeśli jednak rządzi “fake news”, można domniemywać, że jakaś prawda też istnieje. I z czasem się objawi. Chyba, że będzie jak na znanym ze schyłkowego okresu poprzedniego ustroju rysunku Andrzeja Mleczki, gdzie tatuś urzędnik w wytartej marynarce opowiada córeczce bajkę na dobranoc: “a na koniec przyszła milicja i zamknęła złego czarownika, bo przecież jakaś sprawiedliwość wreszcie musi być”.
Zwrot akcji dokona się jednak w tym Hyde Parku, nie uprzedzajmy faktów, jak mawiał niezapomniany sprawozdawca sportowy Jan Ciszewski. Chociaż to musical czy dramat muzyczny jak chce autor, a nie kryminał. Suspensu nie zabraknie. I zanim zobaczymy to na scenie, da się stwierdzić: mamy do czynienia z dziełem nie tylko wiele obiecującym ale… wielce obiecującym.
Marzył o projektowaniu samochodów, a wykreował przyjazny wizerunek mec. Olszewskiego
Andrzej Kieryłło, niegdyś twórca odmiennego od poprzednich ale zgodnego z osobowością kandydata przyjaznego i ciepłego wizerunku medialnego Jana Olszewskiego w udanej kampanii prezydenckiej z 1995 r. (mecenas zajął wtedy czwarte miejsce za Aleksandrem Kwaśniewskim, Lechem Wałęsą i tylko o włos za popieranym przez media Jackiem Kuroniem), współautor sukcesu Akcji Wyborczej Solidarność w pierwszej kampanii do samorządów po ich reformie – nie tylko umie wszystkie te doświadczenia w formie artystycznej spożytkować, ale poniekąd powraca do źródeł. W 1976 roku dowiedziawszy się, że w Ursusie coś się dzieje, trafił tam i znalazł wraz z robotnikami na torach kolejowych, gdy ich rozganiała milicja. Zrobiła mu wtedy właśnie MO zdjęcie, na którym jednak służby go nie rozpoznały. Za to on sam siebie tak, gdy po latach tę samą archiwalną fotografię zamieściło PNP 24.PL jako ilustrację do artykułu na rocznicę wydarzeń czerwcowych. Kiedy te ostatnie miały miejsce, Kieryłło studiował na Politechnice Warszawskiej, bo marzył wtedy o projektowaniu nadwozi sportowych samochodów.
Więcej czasu niż na kolokwiach i wykładach spędzał jednak w klubach studenckich, gdzie grał i śpiewał swoje protest-songi. Najbardziej znany z nich to “Dyktatorzy”, a ówczesna cenzura dodawała do tytułu “…z Ameryki Południowej”, żeby ktoś o innym kontynencie nie pomyślał. Jak się okazuje, autor nadal daje nam do myślenia.
Kto zaryzykuje i wystawi “Hyde Park”, ten może liczyć na wdzięczną reakcję publiczności wobec zupełnej nieobecności podobnych produktów na rynku artystycznym. Przy czym “Hyde Park” nie jest debiutem Kieryłły. Przed dekadą wydał w formie książkowej “Trzy kule”, scenariusz politycznej komedii zainspirowany przez realia “pierwszego PiS” jak potocznie określa się rządy w latach 2005-7 w Polsce. Zaś główny atut “Hyde Parku” polega na tym, że traktuje bardziej o życiu niż tylko o kampanii wyborczej.