Tąpnięcie w kampanii Rafała Trzaskowskiego objawia się spadkiem poparcia do 28 proc – dużo mniej niż notuje w sondażach partia, której pozostaje on wiceprzewodniczącym. O ile niepokoić może perspektywa zwycięstwa Karola Nawrockiego (22 proc) lub Sławomira Mentzena (15 proc), to do optymizmu skłania fakt, że w sumie kandydatów obu partii władzy – tej obecnej i tej poprzedniej – popiera zaledwie połowa Polaków. Kończą się czasu bezwzględnej dominacji duopolu KO-PiS w życiu publicznym. I zawdzięczamy to nie Mentzenowi wcale, lecz narastającemu krytycyzmowi obywateli. Tym bardziej, że jest on uzasadniony.
Stopniowo odbudowujący swoją pozycję dzięki sprawności w debatach i umiejętnym wspieraniu popularnych wśród obywateli inicjatyw (jak zakaz używania smartfonów w szkołach czy publiczny sprzeciw wobec koncepcji przywrócenia powszechnego poboru do wojska) marszałek Sejmu Szymon Hołownia liczyć może na razie na głosy 7 proc Polaków, co oznacza, że jeśli szeregów swoich zwolenników nie pomnoży, nie będzie w stanie pomóc Trzaskowskiemu przed drugą turą, nawet jeśli formalnie go wskaże w zamian za pozostanie w marszałkowskim fotelu do końca kadencji, a nie do jesieni tylko, jak było to ustalone. Poparciem 6 proc Polaków cieszy się Adrian Zandberg w Końskiem nieobecny i komunikujący się z wyborcami bezpośrednio na mityngach – niespodziewanie niedawno ściągnął spory tłum w znudzonej przecież kampanią stolicy – albo w sieci. Po 4 proc rodaków zapowiada, że zagłosuje na Magdalenę Biejat i Grzegorza Brauna [1].
Nieskuteczni zaklinacze rzeczywistości
Zaklinanie rzeczywistości przez obozy Trzaskowskiego i Nawrockiego daje więc niewiele, skoro obaj cieszą się poparciem tylko połowy z nas. Pomimo faktycznej nieobecności wszystkich pozostałych pretendentów w mediach głównego nurtu. Wyjątkiem okazały się debaty, gdzie bunt pozostałych kandydatów sprawił, że wdarli się na scenę głównej “ustawki” jak mawiają kibice piłkarscy, zaplanowanej przez sztab Trzaskowskiego na korzyść jego samego i Nawrockiego, a wykorzystującej szyldy nie tylko Polsatu i TVN, ale również zobowiązanej przecież do równego traktowania kandydatów publicznej TVP. Czysta woda Marka Czyża w odróżnieniu od ciepłej wody w kranie Donalda Tuska sprzed kilkunastu lat okazała się obietnicą płonną. Konkurenci obu liderów sondaży zadziałali jak należy i sprzeciwili się podnoszeniu duopolu do rangi respektowanej przez media systemowej zasady, oczywiście bardziej w imię interesów własnych niż umiłowania demokracji. Przyniosło to jednak korzystny efekt.
Kampanię Trzaskowskiego ciągnie w otchłań nie tyle on sam – chociaż w debacie w Końskich, gdzie był gospodarzem, wypadł mizernie – lecz polityka obozu władzy, zwłaszcza zaś smutne i mętne reperkusje reklamowanych szeroko rozliczeń z poprzednikami. Od “podobasa” i chłopca z dobrej rodziny, jakim pozostaje Trzaskowski, odstraszają wyborców zacięte w nienawistnych grymasach oblicza prokuratorki Ewy Wrzosek oraz mecenasa i posła Romana Giertycha, niegdyś zastępcy Jarosława Kaczyńskiego w rządzie, którego niektóre pomysły w roli ministra edukacji – jak wycofanie z listy lektur szkolnych Witolda Gombrowicza – wzbudziły grozę nawet u nie będącego przecież krytykiem literackim prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Z takim obciążeniem trudno skupić wokół siebie elektorat demokratyczny a tym bardziej nadać wyborom charakter plebiscytarny, wzorem 15 października 2025 r.
Z rachunkiem do Trzaskowskiego
Teraz tamta data i historyczna frekwencja (74 proc obecnych przy urnach) dzisiaj wzbudzają raczej nieprzychylne dla obozu władzy komentarze: to Trzaskowski w pierwszym rzędzie zapłaci za niespełnione obietnice wyborcze i igrzyska (rozliczenia i deregulacja Rafała Brzoski) zamiast chleba (katastrofalną drożyznę dostrzega każdy, czy po zakupy chodzi do Lidla czy na osiedlowy bazarek).
Rafał Trzaskowski pozostaje zastępcą Donalda Tuska w partii władzy, Platformie Obywatelskiej, rachunek mu wystawiany kierowany jest więc pod właściwym adresem. Nowa wyłoniona przy imponującej frekwencji wyborczej władza obiecywała, że postępować będzie w sposób odmienny od poprzedników. Teraz okazuje się, że 65-letni obecnie Andrzej Moebus, właściciel Domu Mediowego AM Studio (ma w nim 92 proc udziałów), który przed laty w charytatywnych meczach piłkarskich występował z Tuskiem w jednej drużynie i od lat nie tylko organizuje “eventy” jego partii ale flagowe przedsięwzięcia, kiedy pozostaje ona u władzy – jako prezes Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej koordynował budowę słynnych boisk Orlików – obecnie nie tylko wynajął halę na debatę trzech stacji w Końskich ale też organizuje obchody Tysiąclecia Korony Polskiej.
Do niedawna silny słabością rywali, kandydat Koalicji Obywatelskiej liczyć się musi z upowszechnieniem nastrojów, jakie znalazły wyraz w wywieszonym na Legii przez kibiców transparencie: “Byle nie Trzaskowski”.
Faworyt to tylko kandydat do zwycięstwa, trwałe prowadzenie w sondażach, gdzie zresztą poparcie dla Trzaskowskiego słabnie, nie tylko nie gwarantuje sukcesu ale może część Polaków skłonić do głosowania z przekory, zgodnie z formułą propagowaną przez legijnych fanów.
Wielu szczerych zwolenników tak utrzymania demokracji w Polsce jak Koalicji 15 Października postrzega działania Tuskowego Delfina jeszcze bardziej drastycznie: Rafał Trzaskowski wydaje się psychologicznie niezdolny do wygranej w tym wyścigu.
Już widać bowiem po nim zmęczenie, podenerwowanie i zniechęcenie.
A przy tym warto pamiętać, że przed pięciu laty znalazł się w puli jako kandydat rezerwowy: po krachu kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej wystawiono go po to, żeby wprawdzie przegrał z Andrzejem Dudą (KO-PO nie była w szczycie pandemii zainteresowana przejęciem odpowiedzialności za państwo nawet w prezydenckim jej segmencie), ale pokonał Szymona Hołownię i powstrzymał jego marsz po fotel lidera demokratycznej opozycji.
Wtedy Trzaskowski zadanie wypełnił. W tym roku sprawia raczej wrażenie, jakby nie wiedział, czego się od niego oczekuje. Jeśli się nie opamięta i nie ogarnie, skorzystają na tym inni. Wtedy pociąg odjedzie, a następną jego stacją mogą się okazać przegrane przez obóz demokratyczny wybory parlamentarne. Czego Państwu, państwu polskiemu ani sobie nie życzę z pewnością w ten Wielkanocny czas…
[1] sondaż IPSOS z 14-16 kwietnia 2025