Gdy Sobieski był sułtanem czyli jak Walendziak wybory dla AWS wygrał

0
66

Zarówno obecny członek władz stacji Polsat Wiesław Walendziak jak były poseł dwóch kadencji (1991-93 oraz 1997-2001) Piotr Wójcik, który całkiem fikcyjne zasługi dla zwycięstwa obozu Solidarności  temu pierwszemu na łamach cenionej “Opinii” przypisuje, mają miejsce w najnowszej historii Polski. Całkiem inne jednak, niż ze wspomnianego tekstu wynika. Ani Walendziak nie stał się bowiem mężem opatrznościowym centroprawicy ani Wójcik autorem, wyznaczającym miary i autorytety.

Jeśli więc rzecz  ująć najprościej, to podobnie jak w znanym dowcipie o Radiu Erewań, prawda to rzeczywiście, że w Moskwie rozdawali samochody. Tyle, że ie w Moskwie lecz w Leningradzie, nie samochody, lecz rowery. I nie rozdawali, tylko ukradli.      

Warto prostować oczywiste nieprawdy, nawet jeśli dotyczą zdarzeń sprzed  ćwierćwiecza, skoro bohaterowie podobnych sądów pozostają obecni w życiu publicznym: jak Wiesław Walendziak, zasiadający teraz w zarządzie Polsatu, pierwszej co do wiarygodności, drugiej co do wyników i trzeciej pod względem znaczenia i zarazem najstarszej prywatnej stacji telewizyjnej w Polsce,  o którą jej założyciel i właściciel Zygmunt Solorz chory i zdominowany przez czwartą żonę spiera się teraz z trójką rodzonych dzieci. Walendziak był kiedyś (1994-96) prezesem telewizji publicznej, okres jego tam rządów kojarzy się zarówno z dobrymi zdarzeniami (względnie szeroka niezależność Wiadomości i Panoramy oraz pojawienie się na antenie czupurnego programu Puls Dnia) jak z rozlicznymi patologiami (wyprowadzanie produkcji na zewnątrz i panoszenie się w TVP kliki tzw. pampersów: biernych, miernych ale wiernych). Natomiast rozpowszechnianie bredni, że tenże Walendziak wraz ze swoją koterią przyczynił się do zwycięstwa AWS w 1997 r. wymaga nie sprzeciwu nawet, lecz publicznego obśmiania. Bo to – jak mawiali przedwojenni gimnazjaliści – mądrość na zasadzie “gdy Sobieski był sułtanem”.

1997: zdecydowali wyborcy, nie cwaniacy

Prostować to trzeba, ponieważ powszechne głosowanie w 1997 r. w którym Akcja Wyborcza Solidarność wyprzedziła Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz Unia Wolności, po czym pierwsze i trzecie z tych ugrupowań zawiązały koalicję rządową miało całkowicie demokratyczny charakter, sam więc pogląd, że o ich wyniku rozstrzygnęły zakulisowe działania byłego prezesa TVP pozostaje obraźliwy dla ich uczestników, niezależnie od tego, jak wtedy zagłosowali. Oczywiście rozpowszechniający wspomniane już toksyczne wersje o sprawczej roli eks-prezesa Walendziaka Piotr Wójcik, też były, ale poseł – może pomimo kłamstw publicznie głoszonych pozostawać z poczuciem uzasadnionej bezkarności, bo przecież nikt z wyborców AWS go do sądu nie poda, chodzi o zdarzenia sprzed ponad ćwierćwiecza, co wielkich emocji już nie budzą a przynajmniej w potocznym przeświadczeniu nie zasługują na pozew zbiorowy.

Gorzej z relacjami międzyludzkimi. Spodziewam się, że po przeczytaniu elaboratu b. posła Piotra Wójcika w powszechnie cenionej i szanowanej “Opinii”, gwałtownie wzrośnie liczba osób, które autorowi nie podadzą ręki lub przynajmniej nie będą chcieli tego czynić publicznie.           

Przypisując bowiem lansowanemu przez siebie Walendziakowi rolę zakulisowego bohetera czy wręcz sprawcy historii, co dokonywać się miało w jej segmencie z mediami związanych – były poseł Wójcik w swoim fałszywym opisie wyrugował z roli, jaką rzeczywiście  odegrali, niezależnych dziennikarzy,  którzy przed   tamtymi wyborami rzetelnie relacjonując kampanię i wydarzenia związane zarówno z AWS, podobnie opozycyjnym wobec postkomunistów Ruchem  Odbudowy Polski mec. Jana Olszewskiego oraz UW  – przyczynili się do ich do uczciwego przebiegu głosowania. Wielu z nich zapłaciło za to posadami, sporo musiało odejść zwłaszcza z TVP. Nie były to wcale zdemoralizowane i skorumpowane do cna “pampersy”, pełniące wtedy funkcję druhów przybocznych czy bardziej lokajów b. prezesa Walendziaka. Tylko dziennikarze niezależni, teraz przez Wójcika na łamach “Opinii” nawet z tej chwały okradani.     

Tego się nie wybacza, ostrzegam posła Wójcika. Wraz z czytelnictwem wspomnianego numeru “Opinii”  liczba jego wrogów wzrastać będzie w postępie geometrycznym. Nie mój to problem, tylko Wójcika, ja wyłącznie temat sygnalizuję. Ale to on wcześniej lub później będzie zmuszony się z nim zmierzyć. Oby z lepszym skutkiem niż z meandrami historii lat 1996-97. Życzę mu powodzenia, bo go  lubię i doceniam zasługi dla historii, nie fikcyjne, które przypisuje innym (jak Walendziakowi i jego pampersiackiej klice) lecz rzeczywiste i jego własne, z czasów antykomunistycznego i opozycyjnego Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz dwukrotnego pełnienia mandatu poselskiego. Wtedy też wraz z innym posłem Porozumienia Centrum Andrzejem Anuszem odegrał rolę pionierską w polskiej polityce, trafnie wskazując, jak wielki problem dla zachowania demokratycznego jej charakteru stanowią styl i metody działania Jarosława Kaczyńskiego, a ta diagnoza pozostaje aktualna do dzisiaj. Co więcej, młodzi wtedy posłowie Wójcik i Anusz skutecznie zablokowali kandydaturę Kaczyńskiego na wiceprezesa AWS, a to czasowe wyeliminowanie z aktywnej polityki głównego jej destruktora i kłótnika dało koalicji AWS-UW szanse na przeprowadzenie reformy tak cennej jak samorządowa, czego dobre skutki odczuwamy do dzisiaj.

Sokrates i pewien szewc grecki         

Amicus Plato, sed magis amica veritas. Jak mawiał Sokrates, nie bez racji od tysiącleci uchodzący za symbol tego, czego Wójcikowi nie brakowało w działalności publicznej i nagle przy pisaniu niefortunnego tekstu zabrakło. Platon jest moim przyjacielem, ale prawda – przyjaciółką większą. 

Pora więc skupić się – chciałoby się dodać “niestety”, bo powielanie dyrdymałów, jeśli użyć języka naszych babć,  nie sprawia nikomu przyjemności  – na tym, co P. Wójcik napisał w 50 nrze “Opinii”, pisma  nie tylko podziwianego i cenionego powszechnie, ale miarodajnego zwykle i wiarygodnego. Zacytujmy więc, co trzeba, aby z krzywdą ludzką miarą się nie stało. Mowa o jesiennych wyborach do Sejmu z 1997 r:

“Kampanię medialną organizowało w istotnej mierze środowisko skupione wokół byłego Prezesa TVP Wiesława Walendziaka – wielu dziennikarzy współtworzących za jego prezesury takie programy jak “Puls Dnia” i “Fronda”, które  opisywały rzeczywistość z perspektywy centroprawicowej i konserwatywnej. Byli to m.in. Waldemar Gasper, Cezary Michalski, Tomasz Tywonek, Maciej Pawlicki, Adam Pawłowicz, Jarosław Sellin, Krzysztof Kuba Sufin, Jacek Łęski, Dominik Zdort” [1].

Uporządkujmy, co się da, a przynajmniej spróbujmy coś rzeczowego wyłowić z tej umysłowej sieczki.

Waldemar Gasper nie u zarania lecz schyłku rządów Akcji Wyborczej zasłynął, ale nie jako człowiek sukcesu, lecz autor największej plajty medialnej po 1989 roku w Polsce, łączącej się ze skandalem finansowym: chodzi o niepowodzenie projektu Telewizji Familijnej, na który zmarnowano ogromne pieniądze, wyciągnięte ze spółek Skarbu Państwa (m.in. KGHM).

Cezary Michalski jako publicysta dla polskiego życia umysłowego zasługi ma rozliczne, ale w żaden sposób nie związane z kampanią 1997 roku.

Tomasz Tywonek był wtedy znakomitym i przyzwoitym rzecznikiem najpierw AWS a potem rządu Jerzego Buzka ale łączenie go z “pampersami” Walendziaka to dla niego pospolita zniewaga.     

Maciej Pawlicki jak Gasper kojarzy się z plajtą, ale inną i późniejszą: filmu “Smoleńsk” utrwalającego pisowską narrację o zamachu, nie zaś z kampanią z 1997 roku.

Adam Pawłowicz pracował wtedy w TVP, pozostał w niej również kiedy ludowca Ryszarda Miazka w fotelu prezesa zastąpił postkomunista Robert Kwiatkowski, prowadził programy studyjne w tym “Forum”, pampersem nie da się go nazwać również z oczywistego powodu: jest za inteligentny, żeby go do tego grona zapisać. 

Jarosław Sellin był wtedy w 1997 r. szefem Informacji prywatnej telewizji Polsat, a nie żadnego Pulsu Dnia czy Frondy, pisanie o nim tak jak to czyni Wójcik stanowi więc omyłkę rzeczową, jak to ujmują nauczycielki starszego pokolenia. Co zwykle pociąga za sobą dwóję. 

Krzysztof Kuba Sufin rzeczywiście był za czasów Adama Pieczyńskiego depeszowcem w Waidomościach TVP, ale sam się zdziwi szczerze, gdy przeczyta, że eks-poseł Wójcik zrobił z niego dziennikarza telewizyjnego. I podobnie jak Pawłowicz jest za bystry na “pampersa”.

Jacek Łęski – później rzecznik rosyjskojęzycznego konsorcjum biznesowego z Donbasu masowo zwalniającego polskich robotników z pracy, jeśli się tu pojawia, to jak rozumiem po to, by zohydzić zwycięstwo AWS z 1997 roku nawet jeśli nie taka pozostawała intencja autora tekstu Wójcika.

Dominik Zdort pracował wtedy w dzienniku “Rzeczpospolita”, do osób zdolnych trudno go zaliczyć, więc nawet gdyby chciał, nie mógłby łączyć obowiązków redakcyjnych z np.  doradzaniem Akcji w jej kampanii, bo jego kierownik działu Krzysztof Gottesman, redaktor starej daty, gonił go do roboty.

Tyle więc, po powierzchownej analizie, zostaje z podobno historycznego tekstu byłego posła Wójcika.

Jeśli pominąć niesmak. Bo przecież Wójcik swój mandat poselski, powtórnie sprawowany, tym razem przez całą kadencję 1997-2001 zawdzięcza nie tylko wyborcom, ale również tym dziennikarzom, którzy przyczynili się – chociaż nie było to wcale przesądzone – do uczciwego przeprowadzenia tamtej kampanii i samych wyborów. A on nie tylko słowa uczciwie o nich nie napisał, ale jeszcze okradł ich z ich własnego wysiłku i przypisał go cwaniackiej frakcji Walendziaka, jako rozdrapująca wcześniej telewizję paskudnie zapisanej w historii najnowszej.

Piotrek, piszę tak, bo przecież jesteśmy po imieniu… Jako poseł cieszyłeś się dobrą sławą. Całkiem zasłużenie.

Jako historyk – idziesz teraz po tę herostratesową, z typowo szewską finezją, elegancją i precyzją.

Wielu zapewne do szewskiej pasji doprowadziłeś tym swoim niefortunnym przekazem. Wcale się do nich nie zaliczam. 

Ludzie bowiem nie uwierzą, że Walendziak był autorem zwycięstwa wyborczego AWS, a tym bardziej, że przyczyniły się do tego jego “pampersy”. To ostatnie słowo słusznie z brzydkim zapachem kojarzą.              

Żeby nie ograniczać przekazu negatywnego, wymienię nieco chaotycznie ale przynajmniej rzetelnie, parę postaci, ze świata mediów, które przyczyniły się do uczciwego przebiegu kampanii i samych wyborów w 1997 r. Czasem torpedując groźne pomysły, jak my w “Sztandarze” kiedy zamieściliśmy czołówkę, że Bronisław Geremek niby z ramienia Unii Wolności prowadzi sekretne rozmowy z Aleksandrem Kwaśniewskim i bossami SLD w sprawie przełożenia wyborów pod pretekstem klęski powodzi,  żeby tylko komuniści ich nie przgrali. Po publikacji “Sztandaru” Unia sama odcięła się od misji prof. geremka a szatański pomysł upadł. Ale przestrzeń do uczciwych demokratycznych rozstrzygnięć stworzyli wtedy nie tylko ci, co ujawniali, demaskowali i alarmowali, ale wszyscy dziennikarze jak należy i wbrew naciskom wykonujący swoją pracę.       

Bezstronne relacje dla Radia Eska przygotowywała wtedy Beata Tadla. Dla Polskiej Agencji Prasowej – m.in. Cezary Bielakowski. W “Życiu” zgodnie z zasadami sztuki dziennikarskiej sprawozdawała  wydarzenia Agnieszka Sopińska, dla “Życia Warszawy” Edyta Karczmarska i Małgorzata Tańska, dla “Sztandaru” dopóki się ukazywał Małgorzata Dragan. Niezmiennie uczciwie i jak zawsze z imponującą wydajnością pracował dla Panoramy TVP Wojciech Nomejko, podobnie przyzwoicie dla Teleexpressu Tomasz Adamczyk . Zaś z Wiadomości, kiedy już tego robić się nie dało, odeszli wraz ze mną ich dotychczasowy wiceszef Andrzej Szozda oraz młoda dziennikarka Irena Pręcikowska (rzeczywiście pracowała wcześniej w “Pulsie Dnia” więc nawet w elaboracie Wójcika jakiś ślad prawdy da się odnaleźć): do czasu jeszcze staraliśmy się to robić najlepiej jak tylko to możliwe. Żadnemu z wymienionych nie należy się za to order. Każdy starał się po prostu uczciwie i solidnie wykonać swoją pracę. Czego również posłowi Piotrowi Wójcikowi, gdy zasiądzie do następnego tekstu historycznego, serdecznie i szczerze życzę…       

[1] Piotr Wójcik. Osobista historia Porozumienia Centrum Andrzeja Anusza – o “antykomunizmie skutecznym” – drobna glosa wspomnieniowa “obserwatora współuczestniczącego”. “Opinia” nr 50 (148), zima 2024, s. 231-232        

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 7

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here