Nawet jeśli z tym tysiącleciem pojawia się problem – to dotyczy dokładnej daty dziennej koronacji Bolesława Chrobrego, o którą czasem wadzą się historycy, ale nie wagi samego wydarzenia. Nie ulega bowiem wątpliwości, że za jego sprawą Polska ugruntowała swoją suwerenność, stając się w ówczesnej Europie na trwałe samodzielnym państwem i podmiotem, a nie tylko krajem chętnie najeżdżanym lub hołdowanym przez sąsiadów.
Koronacja usankcjonowała de iure starania Chrobrego jako męża stanu. Promotora akcji misyjnej Świętego Wojciecha do Prus, po którego męczeńskiej śmierci nasz książę gościł w Polsce Ottona III. Nosił on tytuł cesarza rzymskiego narodu niemieckiego i marzył jako młody wizjoner o wskrzeszeniu potęgi na miarę starożytności.
Kluczowe dla zrozumienia wagi zjazdu gnieźnieńskiego pozostaje malowidło z jednego z ówczesnych relikwiarzy. Prezentuje jak Germania, Italia, Galia (Francja) oraz Sclavinia (Słowiańszczyzna) wspólnie składają hołd cesarzowi. Oddaje ład europejski, którego staliśmy się wtedy jednym z czterech równoprawnych filarów. Dziś życzyć sobie tylko możemy podobnej geopolitycznej pozycji, jaką wtedy zawdzięczaliśmy pierwszym Piastom znanym z chrześcijańskich kronik, spisywanych przez zakonników z ościennych państw jak Thietmar i Gall Anonim a nie tylko na pół baśniowej tradycji: Mieszkowi I i Bolesławowi Chrobremu. Ten ostatni wiele wcześniej zrozumiał, za rządów ojca wysłany jako zakładnik do Niemiec. W beletrystycznej sadze “Bolesław Chrobry” autorstwa Antoniego Gołubiewa znajdujemy bezkonkurencyjną scenę jak chłopak ze słowiańskiego kraju ze zdumieniem przypatruje się grającym w szachy cesarzowi i biskupowi. Podobnie u Elżbiety Cherezińskiej w opowiadaniu napisanym na 1050-lecie chrztu Polski możemy prześledzić, jak w trakcie nocy, jaka to wydarzenie poprzedza – książę Mieszko I rozstaje się ze swoją pogańską kochanką i zabija kapłana dotychczasowej religii. Jeśli zaś wrócić do Gołubiewa, to u niego kluczowa okazuje się rozmowa Bolesława z biskupem Ungerem, kiedy ten pyta, czy Chrobry wie, czym jest “księstwo” czyli państwo. W odpowiedzi władca najpierw wbija miecz w drewniany stół. A na uwagę, że nie tylko o co chodzi – wskazuje na wiszący na ścianie krzyż.
Nałożenie Bolesławowi na głowę diademu cesarskiego w trakcie tamtego gnieźnieńskiego zjazdu z roku tysięcznego historycy uznają za zapowiedź koronacji. Zanim jednak ona nastąpiła, minąć musiało ćwierć wieku, bo w wyniku rozmaitych intryg przeznaczona dla Chrobrego korona przypadła najpierw władcy Węgier, Świętemu Stefanowi. Zaś polski książę po śmierci Ottona, uznającego go za sojusznika i przyjaciela, zmuszony był toczyć liczne wojny z jego mniej mu życzliwymi następcami.
Od chrztu Polski, za sprawą Mieszka i jego czeskiej żony Dobrawy (966 r.) po koronację Chrobrego (1025 r.) datować można proces wychodzenia kraju z baśniowej czy trybalnej fazy i stawania się już na trwałe częścią europejskiej historii.
Co najważniejsze, sukces Chrobrego, chociaż tuż przed śmiercią odniesiony, okazał się trwały, pomimo następujących później wielokrotnie kryzysowych zjawisk, jak anarchia i reakcja pogańska czy wygnanie kolejnych następców w tym Bolesława Śmiałego po którym przez dwieście lat aż do czasów Przemysła II nie został koronowany żaden polski władca. Wagę koronacji Chrobrego oddaje smutny los takich plemion jak Jadźwingowie czy Prusowie, które pozbawione w średniowiecznej Europie podobnego przywództwa nie tylko utraciły własne państwa ale nawet jako osobne nacje przestały istnieć. Uzasadnione okazuje się więc świętowanie tysiąclecia epokowego zdarzenia z kwietnia 1025 roku, nawet jeśli o jego szczegółach wciąż zbyt wiele nie wiemy.