Śródmieście potrzebuje przedsiębiorców. Z Sonią Baron-Mierzwą kandydatką do Rady Dzielnicy Śródmieście w Warszawie z listy Trzeciej Drogi rozmawia Łukasz Perzyna
– Czego najbardziej potrzebuje Śródmieście stolicy Polski? W Pani materiale wyborczym czytamy: “(..) chcemy widzieć małe sklepy, warsztaty rzemieślników, małe bary – to dzięki nim nasze miasto żyje swoim rytmem. Powinniśmy o nie dbać”. W jaki sposób?
– Śródmieście potrzebuje przedsiębiorców. Ich małych sklepów, warsztatów, kafejek. Potrzebują ich samorząd i Warszawa. Stanowią o charakterze stolicy. Lokale, należące do miasta powinny być wynajmowane drobnym przedsiębiorcom po niższych cenach czynszu. Powinno się to odbywać we współpracy z samorządem gospodarczym. Tym już istniejącym, mam na myśli cechy rzemieślnicze i działające stowarzyszenia.
Również tym, którego powstawaniu kibicuję, bo wiem, że trwają wysiłki na rzecz odrodzenia Powszechnego Samorządu Gospodarczego, jaki istniał w Polsce przed wojną, a później próby jego reaktywowania storpedowała komunistyczna biurokracja. W Śródmieściu powinno być miejsce nie tylko na banki i rozliczne “sieciówki”, ale na usługi, które służą mieszkańcom i budują dobrą atmosferę. Zależy mi na tym, żeby nie zagubił się charakter Śródmieścia jako miejsca spotkań ale również okolicy przyjaznej mieszkańcom, z których wielu spędza tu całe życie. Teraz niestety Śródmieście się wyludnia…
– Dużo gorzej: Śródmieście slumsuje, nie ma Pani podobnego wrażenia?
– To są przerażające dla mnie słowa. Ale faktom nie da się zaprzeczyć. Gdy odprowadzam córkę do szkoły przy Nowym Świecie, z trudem mijamy bezdomnych, tarasujących chodnik. To przykre odczucie i kiepska wizytówka naszego Śródmieścia. Pobliska ulica Chmielna nawet, gdy w czasach poprzedniego ustroju nosiła nazwę Rutkowskiego…
– …ku czci komunistycznego terrorysty.
– …to ludzie i tak mówili na nią dalej Chmielna i nawet wtedy, w złych czasach ogólnej przaśności, była to ulica elegancka, ale też przede wszystkim żywa i jedyna w swoim rodzaju. Dzięki sklepom z ubraniami i obuwiem, warsztatom szewców i parasolników. Trochę ich się jeszcze uchowało, w podwórkach. Jednak teraz idziemy Chmielną i widzimy pustostany, coraz więcej. Zamiast sklepów, butików, rzemieślniczych punktów usługowych, gdzie zwykle znało się imię właściciela i wiedziało, co potrafi. Warto ten klimat przywrócić. Orkiestra z Chmielnej tworzy niepowtarzalną atmosferę. Podobnie jak cukiernia Pawłowicza z pączkami. Warto zadbać, by całe otoczenie sprzyjało tak rozumianej tradycji. Na Nowym Świecie róg Smolnej zachwycała zabytkowa apteka.
Zniknęła jednak wraz z wyjątkowym wyposażeniem i jedyne, co się udało uzyskać, to fakt, że dzięki protestom nie otwarto w jej miejsce sklepu monopolowego. Przestał działać po 70 latach Empik ze słynnym hasłem “Cały naród buduje swoją stolicę” nad oknami, pamiętam jak odbywały się tam spotkania z autorami książek czy z Anną Marią Jopek, jak właśnie wydała nową płytę. Tam się szło w ciemno i znajdowało zawsze ciekawe klimaty. Blikle miał kiedyś trzy lokale obok siebie, teraz tylko jeden został. W Paryżu bardziej dba się o takie miejsca, uchodzące za cudowne. Warto je traktować jak perełki.
– Dzieje się odwrotnie: niedawno wraz z przyjaciółką byliśmy świadkami demontowania wystającego nad ulicę szyldu Kameralnej – kojarzącej się z Leopoldem Tyrmandem i Markiem Hłaską jeszcze? Restauracja działa, ale żeby mieć szyld nad ulicą, to – jak orzekła władza lokalna, powinna dodatkowo zapłacić. Lepiej więc go zdjąć?
– To, co się zachowało, nie zmieniło przez dziesięciolecia nazwy ani klimatu, samorząd powinien wspierać. Podobnie ma się rzecz ze Starym i Nowym Miastem. Nie wystarczą tam liczne punkty sprzedaży alkoholu i sieciówki. Drobnego polskiego przedsiębiorcę miasto powinno dotować poprzez zachęcające czynsze. A on już zrobi swoje, przyczyni się swoją pracą, staraniem, zdolnościami, żeby mieszkańcy czuli się dobrze. Nie tylko turystów warto mieć na względzie. Starówka pozostaje miejscem spacerów dla warszawiaków ze wszystkich dzielnic, powinna do nich zachęcać. Podobnie jak ona Muranów odrodził się na gruzach – doczekaliśmy się już nawet powieści o nim, której bohaterami są ludzie i duchy – również to pierwsze powinno zobowiązywać do zadbania o jakość życia.
– Śródmieście się starzeje, mam na myśli średnią wieku mieszkańców?
– Jeśli zależy nam na tym, żeby mieszkańcy poczuli się dobrze, należy zadbać o potrzeby seniorów. Pan czy pani po siedemdziesiątce nie wypiją kawy w Starbucksie, bo dla nich okaże się za mocna, niesmaczna i nie tak jak trzeba podana. Obok powinny działać tradycyjne lokale, gdzie kelnerka podchodzi do stolika, kawę podaje w filiżance, z ciastkiem nie masowego wyrobu. I gdzie można przejrzeć gazety. A nieco dalej także małe sklepiki na miarę potrzeb ludzi. Nie każdemu przecież odpowiada ścisk przy kasach i gwar w sieciowym markecie. To rzutuje na klimat odnoszenia się do siebie nawzajem. Szanujmy ludzi, którzy przez całe życie mieszkają w Śródmieściu. Dlatego uważam, że samorządy: dzielnicy i gospodarczy powinny współpracować.
Nie dopuścić do “pustynnienia” czy jak się fachowo mówi dezertyzacji miejskiego centrum. Stali mieszkańcy nie mogą czuć się dyskryminowani, do ich użytku powinny zostać wyznaczone miejsca parkingowe, skoro już korzystają z nich pracownicy biurowców. Zamiast stawiać następne szpetne paliki, mnożyć ograniczenia, lepiej szukać pozytywnych rozwiązań
– Trudniej o nie, gdy czujemy się zagrożeni? Nie tak dawno w parku przy Dworcu Powiśle miała miejsce próba gwałtu i zaraz potem jak na ironię – okazało się, że wokół kamer jest jeszcze mniej, niż przedtem, podobnie jak zapalonych latarni. Chyba wszyscy mieszkańcy Śródmieścia odczuwają deficyt bezpieczeństwa?
– Kandyduję również po to, żeby się o nie zatroszczyć. W każdej skali. Mieszkańcy powinni znać drogę do schronu, wiedzieć, gdzie szukać pomocy, jeśli zdarzy się coś dramatycznego. Na razie słyszymy tyle, że pod ziemią znajdują się wielkie jamy, po których szczury biegają. Kompetentnie trzeba to wszystko zinwentaryzować, określić, co się nadaje do użytku jako ewentualne schronienie. Zwłaszcza, że niebawem poznamy standardy, których brakuje. Wiemy, że w parlamencie zaczynają się prace, dotyczące zaniedbanej przez poprzednią władzę obrony cywilnej. To dotyczy wielkich zagrożeń. Ale doskwierają również te codzienne. Nie może być tak, że gdy wychodzimy z domu rano w sobotę czy niedzielę, stąpamy po szklanej stłuczce albo napotykamy rzędy pustych butelek, czasem nawet porządnie poustawiane przez tych, co je opróżnili dla ich zbieraczy.
Charakter Śródmieścia się zmieni, gdy wokół będzie więcej usług, jednak miasto musi je dotować, żeby lokale nie przekształciły się znów w pustostany, gdy ci, którzy je wynajmą, przegrają z sieciową konkurencją dysponującą już rozmaitymi przywilejami, więc reguły gry nie okazują się równe dla wszystkich. Moim hasłem w tej kampanii jest “Życzliwe miasto” a nie dzika rywalizacja, chociaż spotkałam się już z agresją w postaci kradzieży moich wyeksponowanych już banerów. Niestety nie dzieje się tak, że kampania samorządowa złych emocji nie wzbudza, chociaż wyłania władzę ludziom najbliższą.
– Wierzy Pani we wspólnotę?
– Oczywiście, że tak. Działałam w radzie osiedla, zgłaszaliśmy dobre dla mieszkańców projekty: bezpiecznych przejść przez jezdnię przed szkołą, rozbudowy placów zabaw dla dzieci, większej liczby latarń, żeby było bezpiecznie. Sprzeciwiliśmy się niepotrzebnym wycinkom drzew. Każde jest tu na wagę złota. Przecież nie może dziać się tak, że co i rusz przyjeżdżają ludzie z piłami i masowo wycina się zdrowe drzewa a potem dziwimy się, że ptaków jest mniej, wróbli prawie w ogóle, wrony tylko zostają, bo okazują się najbardziej odporne. Zamierzam te działania kontynuować w skali dzielnicy, w której mieszkam. Wielu posiadaczy psów pomagało mi w zbieraniu podpisów, bo znają mnie, staram się od dawna organizować właścicieli zwierząt na rzecz rozmaitych dobrych spraw.
Przecież jesteśmy zwykle zaganiani, a przy okazji wyprowadzania naszego pupila czworonoga mamy okazję przez chwilę porozmawiać. Nie wystarczy jednak wspólnie się skrzyknąć, gdy przeraża nas, że w tym samym miejscu wpadł pod samochód kolejny psiak, bo ktoś za kierownicą nie uważał, jak powinien. Potrzeba decyzji, żeby tam zlokalizować “leżącego policjanta”, który nieostrożnych kierowców zmusi do ograniczenia prędkości. Właściciele psów nie są jednak tylko roszczeniowi, od dawna optuję za tym, by pojawiło się więcej tablic o obowiązku sprzątania po zwierzęciu. Czasem wystarczy działanie polubowne: gdy widzę co się dzieje, podchodzę i proponuję użyczenie własnej torebki foliowej. Dobry przykład często skutkuje. Ale też kosze powinny być większe, inaczej skonstruowane. Jeśli w parkach mają odbywać się pikniki, to musi być czysto. Wspólnota tworzy się wokół konkretnych spraw do załatwienia.
Mieszkam w Śródmieściu i zależy mi na tym, żeby jego wyjątkowy charakter nie zanikał. Nie chodzi tylko o walory reprezentacyjne, żeby ładnie wyglądało, ale też by mieszkańcy żyli tu dobrze i bezpiecznie. Od lat słucham ludzi, działając w radzie osiedla czy zajmując się portalem Milion Przyjaciół. Wiem, co mówią, staje się to moim programem.