Piszę odszedł, bo nie potrafię użyć innego słowa. Stefana poznałem 25 lat temu, był i będzie moim Przyjacielem i mam nadzieję, że on też tak o mnie myślał.
Stefan miał dwie pasje – prawo i polityka. Jako adwokat wykształcony w Niemczech był, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości, najbardziej znanym niemieckim adwokatem w Polsce. Gdy wchodziliśmy do sądu, Stefan nie musiał pokazywać legitymacji adwokackiej, wszyscy go znali. Potrafił walczyć i to wydawałoby się w beznadziejnych sprawach. To dzięki Jego wyjątkowej determinacji, osądzone zostały osoby odpowiedzialne za katastrofę smoleńską. Ten proces przyniósł Stefanowi rozgłos, ale ja będę Go pamiętał z tych spraw, w których razem występowaliśmy, bez udziału kamer i zainteresowania mediów.
Jako adwokat, Stefan odniósł sukces, aczkolwiek jego nazwiska nie można było znaleźć w pseudo rankingach najbardziej znanych i wpływowych adwokatów. Za swoje niewątpliwe zasługi nigdy nie otrzymał nawet najskromniejszego uznania ze strony samorządu adwokackiego.
Druga pasja Stefana to była polityka. Miał wszelkie atuty, aby osiągnąć sukces – był rozpoznawalny (słynne okulary), lubiany, z ogromną wiedzą, perfekcyjnym niemieckim. Gdy zbliżał się termin wyborów, Stefan był jak żołnierz, gotów do walki. Nie był przykładem kawiarnianego polityka i kunktatora, dla którego miejsce na liście wyborczej jest ważniejsze od wyznawanych wartości. Niestety, pomimo niewątpliwych zalet, nie został posłem ani senatorem. Gdy Jego koledzy obejmowali najwyższe stanowiska w Państwie, kwalifikacje Stefana nie znajdywały uznania. Wielka strata.
Stefan był, zapewne nie wszyscy o tym wiedzą, współzałożycielem i Prezesem Światowego Kongresu Polaków. Jego odejście w dniu drugiego maja, kiedy obchodzimy Dzień Polonii i Polaków za Granicą, jest symboliczna. Stefan, będzie nam Ciebie bardzo brakowało.
Marek Czarnecki
adwokat