czyli warto spróbować

Pomysł zorganizowania przez Polskę olimpiady warto potraktować poważnie i ponad politycznymi podziałami. Zresztą wszystko wskazuje na to, że w taki właśnie sposób się zrodził, skoro zgłosił go wprawdzie premier Donald Tusk w towarzystwie swojego ministra sportu Sławomira Nitrasa, ale wcześniej pojawiły się nieoficjalne informacje, że prezydent Andrzej Duda zamierza ubiegać się o funkcję przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, gdzie wybór dokona się za rok, wtedy akurat, gdy kończyć się będzie jego kadencja. 

Tym samym znajdujemy odpowiedź na nasuwające się pytanie, o czym prezydent i premier rozmawiali w trakcie niedawnego i niejawnego spotkania na okręcie wojennym zacumowanym w Trójmieście. Trudno uwierzyć, że w tak niezwykłych okolicznościach przyrody, jeśli strawestować listę dialogową kultowego filmu “Rejs” Marka Piwowskiego, deliberowali nad kandydaturą Piotra Serafina na komisarza Unii Europejskiej do  spraw rozszerzenia czy nawet budżetu, z całym dla pretendenta – niewątpliwie sprawnego urzędnika – szacunkiem.   

Szansa promocji nowej Polski

Już same starania o organizację igrzysk staną się okazją do promocji Polski, którą nie mogły być sukcesy olimpijczyków w Paryżu, bo ich tam zabrakło, z nielicznymi tylko wyjątkami, jak odrobina radości, jaką zgotowali nam siatkarze i specjalistki od wspinaczki.

W grę wchodzi termin odległy wystarczająco – rok 2040 czy nawet 2044 – żeby dobrze się do olimpijskiego przedsięwzięcia przygotować. Lepiej wydać pieniądze na przygotowania do igrzysk, bo nawet jeśli ich nam nie przyznają, wybudowane obiekty sportowe czy hotelowe pozostaną – niż na elektrownię atomową, która jeśli powstanie, rychło stać się może wymarzonym wprost celem dla sabotażystów Władimira Putina bądź Aleksandra Łukaszenki, względnie dla służb podległych ich następcom, co oznaczać może dla nas nową apokalipsę na miarę osławionego Czarnobyla (z 1986 r.). Swoją drogą nie posiadam się ze zdumienia jako były działacz KPN w gronie najmłodszych roczników zaangażowanych w dawną opozycję antykomunistyczną, jak niepostrzeżenie dawni koledzy z Ruchu Wolność i Pokój wyrzucili z własnej pamięci chwalebne przecież protesty pod hasłem “Żarnowiec stop”, wymierzone właśnie w budowę siłowni jądrowej przez komunistyczne władze. I całą ówczesną argumentację.  

Olimpiada to najprostszy i najtańszy – chociaż i tak koszty w grę wchodzą ogromne – sposób na ugruntowanie w świecie wizerunku Polski jako kraju jeśli nawet nie już nowoczesnego, to przynajmniej modernizującego się za  sprawą talentów i pracy swoich obywateli oraz ryzyka podejmowanego przez przedsiębiorców. A w zamian za wyasygnowane przez polskiego podatnika środki przybysze z całego świata zostawią u nas olbrzymie pieniądze. Wielu z nich będzie tu powracać. Co ma znaczenie w sytuacji, gdy pod względem turystycznej atrakcyjności zabytków Warszawa nie może konkurować z Pragą czeską, a jeśli chodzi o klimat – cała Polska z Chorwacją. 

Igrzyska łatwiej i taniej zorganizować niż Wystawę Światową, a interesują miliardy ludzi, nie tylko – jak ta ostatnia – menedżerów i specjalistów od nowych technologii. Jak wiemy, niedawne podejścia Wrocławia i Łodzi, ubiegających się o “Expo”,  okazały się nieudane.

Wielkie imprezy w Polsce w różnych czasach

Jeszcze w czasach PRL, chociaż akurat w najlepszym dla nowatorskich przedsięwzięć okresie lat 70. z sukcesem zorganizowaliśmy Hokejowe Mistrzostwa Świata w katowickim Spodku (1976 r.), przez przyjezdnych zapamiętane ze znakomitej atmosfery a dla kibiców niezapomniane za sprawą zwycięstwa reprezentacji nad niepokonaną do tego czasu ekipą Związku Radzieckiego. W tym samym miejscu i też za rządów Edwarda Gierka gościliśmy parokrotnie lekkoatletów na Halowych Mistrzostwach Europy.

Jeśli sięgniemy do przeszłości bardziej odległej,  to miliony ludzi na całym świecie dowiedziały się w 1953 r. o fenomenie dźwiganej z ruin przez mieszkańców Warszawy dzięki Bokserskim Mistrzostwom Europy w Hali Mirowskiej, a nadwątloną przez serwilizm rządzących wobec ZSRR naszą dumę narodową podbudowały w tych trudnych czasach piękne zwycięstwa naszych pięściarzy nad ich radzieckimi rywalami. Zaś  najlepsi bokserzy Europy raz jeszcze do Polski przyjechali, do Katowic w 1975 r.

Już w nowej Polsce wspólnie z Ukrainą zorganizowaliśmy piłkarskie Euro (2012 r.) powszechnie przez znawców ocenione jako najlepszy turniej w historii. Pierwsze reakcje na wiadomość, że zamierzamy się starać o Mistrzostwa Europy przypominały obecne utyskiwania na olimpijski projekt, z czasem impreza okazała się największym sukcesem Polski od momentu transformacji ustrojowej, przy czym stanowi to zasługę polityków z różnych obozów: do przyznania nam turnieju przyczynił się prezydent Lech Kaczyński zaś zorganizował Euro już rząd Donalda Tuska. Przebieg imprezy ugruntował dobre opinie o Polsce. 

Dopiero co na warszawskim Stadionie Narodowym galaktyczny Real Madryt i włoska Atalanta Bergamo rozegrały mecz o piłkarski Superpuchar, a przy okazji tysiące ich kibiców odwiedziły naszą stolicę a miliony przed telewizorami znów się dowiedziały, że Polska – przez lata marginalizowana za sprawą położenia po gorszej stronie żelaznej kurtyny – jest w stanie podołać organizacji kolejnej masowej imprezy.

Na koniec zaś pozostawić wypada argument najtrudniejszy do zbicia, bo natury historycznej i emocjonalnej. W 1940 r. w obozie jenieckim Stalag XIII w Langwasser pod Norymbergą, na tak niegościnnej wówczas i otoczonej drutami kolczastymi niemieckiej ziemi, polscy żołnierze wzięci do niewoli w kampanii wrześniowej zorganizowali w warunkach konspiracyjnych nie tylko dla siebie ale i innych nacji sportowe igrzyska. Był to przecież rok olimpijski. Miejscem otwarcia tych niezwykłych igrzysk stał się obozowy lazaret, do którego niemieccy strażnicy, obawiając się epidemii, niechętnie zaglądali.

Zapalono znicz zrobiony z puszki po konserwie i wywieszono flagę z pięcioma splecionymi kołami sporządzoną z obozowej koszuli. Rywalizowano m.in. w siatkówce, kolarstwie, łucznictwie a nawet w pchnięciu kulą. Chociaż Niemcy wyznaczyli nagrodę w postaci pół  metra kiełbasy za informacje o organizatorach sportowej imprezy, nikt ich nie zasypał. A w igrzyskach uczestniczyli jeńcy polscy, francuscy, belgijscy i norwescy. Zapewne byłoby coś fascynującego w fakcie, gdyby dokładnie w stulecie tamtej obozowej olimpiady Warszawa mogła zaprosić resztę świata na igrzyska.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 2

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here