To na łamach “Opinii” ksiądz Jerzy Wacław Błaszczak opowiedział, jak po wprowadzeniu przez komunistów stanu wojennego ukrył w Trójmieście przewodniczącego Regionu Mazowsze Zbigniewa Bujaka, który później został przywódcą solidarnościowego podziemia. Więcej się już na ten temat nikt nie dowie, bo wraz z naczelnym pisma Andrzejem Anuszem, z tą akurat rozmową zdążyliśmy w ostatnim momencie: niedługo po jej przeprowadzeniu, bohaterskiego pallotyna zabrała pandemia koronawirusa, jeszcze bardziej bezwzględna od służby bezpieczeństwa.
Po szczegóły sprowadzenia Bujaka do bezpiecznej kryjówki w pokoiku parafii św. Elżbiety 13 grudnia 1981 r. zawsze już historycy odsyłać będą do “Opinii”. Nie tylko opisującej historię, ale stającej się jej częścią.
Starsze od niej wśród niezależnych pism wydawanych w kraju były tylko korowskie: “Komunikat” i “Biuletyn Informacyjny”, ale nie zamieszczały publicystyki, lecz wiadomości o represjach i rodzących się działaniach opozycji. Rychło przestały się ukazywać, dziś interesują wyłącznie wyspecjalizowanych badaczy.
“Opinia” stworzona przez środowiska niepodległościowe, zanim jeszcze w drugim obiegu pojawiły się również “Spotkania”, “Głos”, “Krytyka”, “Bratniak” czy “Res Publica”, od początku była periodykiem zamieszczającym ambitne artykuły.
I co najważniejsze: wciąż się ukazuje.
W tytule nie chodzi mi o 50. rocznicę pojawienia się pisma – tę przyjdzie obchodzić za dwa lata. Chociaż nie pozostaje bez znaczenia, że właśnie pół wieku temu, bo w 1975 r. Leszek Moczulski wraz z grupą zaufanych współpracowników jak Restytut Staniewicz (synowi sanacyjnego ministra rodzice nadali to niezwykle oryginalne imię na cześć odrodzenia Polski po czasie zaborów) podjął decyzję o budowaniu struktur nurtu niepodległościowego.
Znalazła się wśród nich redakcja “Opinii”, której pierwszy numer pojawił się w kwietniu 1977 r.: w formie “bibuły” pismo ukazywało się aż do czasów legalnej Solidarności.
Wznowiono je po upadku komunizmu już jako tygodnik trafiający do kiosków w 1990 r, pod redakcją Krzysztofa Króla.
Trzecie narodziny “Opinii” miały miejsce kilkanaście lat temu, teraz kierowana przez dra Andrzeja Anusza i wydawana przez Akces Roberta Nowickiego – obaj reprezentują najmłodsze ale zarazem najskuteczniejsze pokolenie dawnej opozycji antykomunistycznej – zaspokaja potrzeby czytelników poszukujących poważnych artykułów na rozmaite tematy, z przewagą historii najnowszej. Właśnie w tym formacie ukazał się jej 50. numer, ale to wciąż to samo pismo: zresztą począwszy od obecnego jubileuszu redakcja rezygnuje z podwójnej numeracji (50 numer “Opinii” w obecnym formacie to zarazem 148. w ogóle) i powróci do jednolitej, podkreślającej ciągłość tytułu. Podobnie jak nazwiska autorów. Nieżyjący już pierwszy jej naczelny Leszek Moczulski (z czasem zastąpił go w tej roli Andrzej Czuma) oraz poeta i eseista Bohdan Urbankowski publikowali swoje artykuły we wszystkich trzech wcieleniach “Opinii”
Jeśli polityka to… stu kwiatów
Wśród współczesnych autorów “Opinii” znajdują się: bohaterowie antykomunistycznej opozycji jak Bogdan Borusewicz, który zamieścił na jej łamach wzruszającą sylwetkę innego zasłużonego weterana Solidarności Tadeusza Jedynaka, ekonomiści Dariusz Grabowski i Andrzej Sadowski (pierwszy z nich podkreśla zasługi premiera Jana Olszewskiego, któremu doradzał w czasie, gdy Polska osiągnęła po zmianie ustroju wzrost gospodarczy, drugi – raczej liberałów z ministrem rządu Mieczysława F. Rakowskiego, Mieczysławem Wilczkiem włącznie, choć najbardziej oczywiście kręgu Akcji Gospodarczej oraz Centrum im. Adama Smitha). Politologowie jak Wojciech Błasiak i Jerzy Wawrowski, historycy Mirosław Lewandowski i Jan Józef Kasprzyk.
“Opinia” trzyma wysokie standardy naukowości, a uczeni za publikacje w niej otrzymują rankingowe punkty, ale nie tym przyciąga twórców. Skoro jako miejsce druku fragmentów prozy wybrali ją: autorka oryginalnych opowiadań, zwykle osadzonych w łódzkiej scenerii Ewa Różycka, twórca traktującej o powikłanych losach pogranicza polsko-niemieckiego ‘Trylogii Mazurskiej” Jerzy Woźniak czy powstającej wciąż opowieści sensacyjnej “Śmierć na ulicy Foksal” – historii fikcyjnej wprawdzie ale kończącej się znanym z podręczników zabójstwem sanacyjnego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego – Robert Bombała.
“Opinia” przypomniała w formie reprintu wtopionego w główny “grzbiet” pisma powstałych w okopach I wojny światowej “Piłsudczyków” legionisty Juliusza Kadena-Bandrowskiego a także patriotyczne broszury Antoniego Anusza – to stryjeczny pradziadek obecnego jej naczelnego – towarzysza broni Marszałka od czasów wspólnego udziału w Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej i wynalazcy kluczowego dla myśli jego obozu pojęcia “imponderabiliów”, a przy tym polityka tak uczciwego, że pomimo zasług i poselskiego stażu zdemoralizowana już mocno sanacja odmówiła powołania go na prezesa Najwyższej Izby Kontroli, chociaż wszelkie kryteria spełniał.
Za sprawą prowadzonej przez redakcję “polityki stu kwiatów”, pisanie do “Opinii” w żaden sposób nie stygmatyzuje. Skoro w jednym i tym samym numerze – akurat jubileuszowym pięćdziesiątym – na jej łamach dawna działaczka łódzkiego Ruchu Elżbieta Królikowska-Avis natrząsa się z Donalda Tuska a wywodzący się z Konfederacji Polski Niepodległej Łukasz Perzyna równie ostro pokpiwa z Jarosława Kaczyńskiego.
Jednak polityka ani nawet historia najnowsza pisma nie zdominowały, o czym świadczy wywiad z Bernardem Rejniakiem, odkrywcą talentu Igi Świątek, mistrzyni tenisa urodzonej na pięć dni przed… dwunastą rocznicą wyborów czerwcowych z 1989 roku, które zwykle przyjmuje się za umowną datę oznaczającą ostatni przełom ustrojowy.
Nauczyciele i uczniowie
Na łamach “Opinii” Moczulski na długo przed 24 lutego 2022 r. analizował z geopolitycznego punktu widzenia strategię Władimira Putina i wiążące się z nią zagrożenia dla świata. Urbankowski pisał o Henryku Sienkiewiczu i Stefanie Żeromskim, ale zdążył też zamieścić własny wiersz o “pelnoskalowej” kremlowskiej inwazji na Ukrainę.
Pismo stara się dbać o właściwe proporcje oraz krytycyzm w interpretacji i ocenie zdarzeń: nie powiela więc oceny Jarosława Kaczyńskiego, że to jego “brat faktycznie kierował Solidarnością”, zamiast tego publikując wywiad z Andrzejem Machalskim, który naprawdę poprowadził zwycięską kampanię Komitetu Obywatelskiego przed rozstrzygającymi wyborami z 4 czerwca 1989 r. a w rozmowie ujawnia nieznane wcześniej jej detale.
Nie unikająca polityki “Opinia” nie ogranicza akwizycji tekstów do strefy “trójkąta bermudzkiego”, którego wierzchołki wyznaczają warszawskie siedziby Sejmu oraz Kancelarii Premiera i Prezydenta i gdzie najczęściej dyskutuje się nie tyle o wartości i jakości, co o posadach, dotacjach i subwencjach. Pismo publikuje w odcinkach odkrywczy i inspirujący esej nauczyciela z Łomży Mirosława Reszewicza o twórczości Józefa Mackiewicza, a obok dostojnych publikacji historycznych recenzuje powieść fantasy autorstwa niewiele ponad dwudziestoletniego Maksymiliana Jakubiaka.
Pisanie laudacji na ten temat mijałoby się z celem. “Opinia” to nie żaden pomnik. Tylko wciąż żywe pismo, reagujące na rzeczywistość społeczną wokół. Przypomina trochę zasłużony klub piłkarski, który nawet jeśli znika na jakiś czas z tabeli Ekstraklasy – wkrótce i niezawodnie do niej powraca. Kibice cenią takie właśnie drużyny.