Postpolityka Donalda Trumpa

0
38

Dla Polski jako sojusznika Stanów Zjednoczonych istotne pozostają decyzje Donalda Trumpa, a nie to, co prezydent mówi publicznie. W tym sensie jego orędzie do obu izb amerykańskiego Kongresu nie powinno szokować. Nawet jeśli po sześciu tygodniach prezydentury i poprzedniej nieudanej czteroletniej kadencji – czas ten rozdziela korzystne dla nas sprawowanie władzy w USA przez demokratę Joe’go Bidena (potwierdził on aktualność zasady wspólnej obrony państw NATO) – republikański prezydent porównuje sam siebie do Jerzego Waszyngtona.  

U nas nawet Jarosław Kaczyński nie ośmielił się zestawić  własnej osoby z postacią Józefa Piłsudskiego: czynili  to wyłącznie partyjni pochlebcy tytułujący prezesa PiS “naczelnikiem”. Zaś on sam pozwalał sobie co najwyżej na wygłaszanie tez takich jak ta, że jego “brat Lech faktycznie kierował Solidarnością”  co i tak go na śmieszność narażało.

Decyzje się liczą, nie słowa

Jeśli o sferze decyzji  mowa, od momentu powtórnego objęcia prezydentury Donald Trump podjął dwie dla nas istotne. Pierwsza z nich to fatalne również dla Polski wstrzymanie pomocy dla  Ukrainy. Druga, nie tej rangi wprawdzie, lecz optymistyczna – to skuteczny jak się okazało apel do państw – eksporterów ropy naftowej o obniżenie cen tego surowca wygłoszony w trakcie wystąpienia z telebimu do uczestników Światowego Forum Ekonomicznego  w Davos. Ceny ropy spadły, co oznacza,  że prowadząca wojnę Rosja mniej zrobi, bo eksport paliw stanowi dla niej podstawę wpływów do budżetu.

Obie te kwestie okazują się jednak niewspółmierne. Osłabienie ekonomiczne Rosji wzmocni tendencję do zakończenia wojny, jednak z drugiej strony nie tylko publiczne deprecjonowanie Ukrainy (jakoby zawiniła konflikt, chociaż to ona została napadnięta) i jej prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wzmacnia Władimira Putina,  ale co dalece istotniejsze, bo powracamy ze sfery gestów i symboli do domeny faktów politycznych – nagłe wstrzymanie amerykańskiej pomocy podcina Kijowowi możliwości dalszej obrony.

Niespodziewanie dostrzegła to również uchodząca dotychczas za proputinowską liderka opozycyjnego Zjednoczenia Narodowego we Francji Marine Le Pen, która decyzję Trumpa określiła mianem okrutnej wobec patriotycznych żołnierzy ukraińskich. – Ukrainie nie pozostawiono rozsądnego czasu – zauważyła Le Pen.

Nie w kontynentalnej Europie, gdzie demonstracje przeciwko polityce kolejnych prezydentów Stanów Zjednoczonych od kilkudziesięciu lat pozostają standardem – lecz w Wielkiej Brytanii,   która niedawno wyszła z Unii Europejskiej, a sojusznikiem Ameryki była w obu wojnach światowych i niektórych interwencyjnych (Irak, Afganistan) już ćwierć miliona obywateli podpisało się pod petycją z żądaniem odwołania wizyty Trumpa w ich kraju.

Sposób potraktowania Ukrainy potępiają  nie tylko weterani polskiej opozycji antykomunistycznej  z laureatem Pokojowej Nagrody Nobla Lechem Wałęsą na czele (podpisy złożyli też m.in. Zbigniew Bujak i Krzysztof Król), ale również wytrawni dyplomaci w samych Stanach Zjednoczonych. Mianem tragicznej decyzji określił zawieszenie pomocy były ambasador USA w Rosji Michael McFaul. – Kij dla demokratycznej Ukrainy, marchewka dla autorytarnej i imperialnej Rosji – tak nazwał on rozstrzygnięcie wybrane przez obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych.        

Zrozumieć prezydenta,  nawet jeśli to wyzwanie dla umysłu

Oczywisty najbardziej dla Polaków, ale też wszystkich sojuszników USA postulat, żeby zrozumieć Trumpa nie oznacza akceptowania jego motywacji – jakkolwiek nie spojrzeć, wydają się szpetne – lecz sprowadza się do tego, by nauczyć się pojmować w jaki sposób decyzje podejmuje i skutecznie przewidywać kolejne. Bez tego pozostaniemy w chaosie. Przy czym sfera werbalna okazuje się tu  mniej istotna niż  analiza kolejnych posunięć, zwłaszcza odkrycie mechanizmu, w jaki jedne wynikają z innych.  

Trumpa niełatwo zrozumieć,  ale trzeba sobie ten trud zadać. Bowiem Polska i inne kraje NATO nie mogą sobie pozwolić na zignorowanie prezydenta Stanów Zjednoczonych dopiero co powtórnie wybranego na to stanowisko.

Zapewne trafnym kluczem do postaw i decyzji Trumpa okazuje się pojęcie postpolityki, nawet jeśli samemu prezydentowi – który jak powszechnie wiadomo intelektualistą nigdy nie był, a nawet lektura dłuższych dokumentów państwowych nuży go niepomiernie, co przyznają nawet współpracownicy najpotężniejszego  człowieka świata – nie jest ono znane.             

W dobie postpolityki zanika wzajemne ścieranie się racji i to różni ją od dotychczasowego sposobu sterowania życiem publicznym [1]. Przy czym jak rzecz określa Błażej Sajduk: “Postpolityka to połączenie wiary w siłę tzw. polityki  koncyliacyjnej z konsekwencjami tezy o końcu historii. Ta pierwsza bazuje na consensie jako najistotniejszej politycznej kategorii. Natomiast teza o końcu historii w tym kontekście często jest dookreślona jako teza o końcu ideologii. Oba stanowiska wzajemnie się uzupełniają i uzasadniają (..). Warstwa medialnych wydarzeń jest w stanie tłumić i dominować warstwę realnych konfliktów. Z drugiej strony podziały społeczne (..) wydają się tracić na sile. Na pewno ich ostrość jest rozmywana przez dominację różnych opisów rzeczywistości nad samą rzeczywistością” [2].       

Donald Trump obiecuje pokój, ułatwiając zarazem – poprzez decyzję o wstrzymaniu amerykańskiej pomocy dla Ukrainy – dalsze prowadzenie wojny przez Rosję. Wprowadza restrykcje wobec imigrantów, chociaż jego dziadek w 1885 r. w wieku 16 lat sam wyemigrował z Niemiec do USA, konkretnie z Kallstadt w Nadrenii-Palatynacie, w czasach,  kiedy podpisywał się jeszcze jako Friedrich Drumpf: dopiero w nowejj ojczyźnie drogą kolejnych przybliżeń zmieniał nazwisko na bardziej anglosaskie (najpierw na Trumpf). Teraz jego wnuk krzyczy na Zełenskiego, po czym media ukraińskie cieszą się,  że w orędziu do Kongresu nie potwierdził wstrzymania pomocy dla ich kraju. To jego metoda: skupiając uwagę na tym,  co mówi, odwraca ją od tego, co rzeczywiście robi. A przynajmniej – co naprawdę zamierza. Zyskał pewną przewagę. Wiele czasu minie, zanim przyjdzie nauczyć się nie tylko odczytywać jego intencje, ale przewidywać kolejne ruchy. Innego wyjścia jednak nie ma. Inaczej wolny świat pogrąży się w trwałym chaosie.      

Trump być może nie zetknął się nawet z pojęciem postpolityki. Ale jak pamiętamy znany z Moliera pan Jourdain również nie wiedział, że mówi prozą…  

[1] por. Trzeci Punkt Widzenia: Postpolityka. “Teologia Polityczna” teologiapolityczna.pl z 22 lutego 2016 

[2] Błażej Sajduk.  Polityka postpolityki, postpolityka w polityce omp.org.pl

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 13

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here