Rzecznik, który wiedział,  co mówi

0
124

Żegnamy Andrzeja Potockiego (1964-2025)

Jeśli istnieje coś takiego, jak metr sewrski sprawowania funkcji rzecznika prasowego w polityce – to doświadczenie Andrzeja Potockiego na ten wzorzec musi  niewątpliwie wpływać. W burzliwych czasach łączył skuteczność z osobistą kulturą i elegancją. Przez dziesięć lat sprawował mandat poselski w taki sposób, że wyborcy nie musieli żałować oddanego na niego głosu.

Korygowała własną nazwę partia, do której przynależał (najpierw Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna, potem Unia Demokratyczna i Unia Wolności), ale on sam przynależności nie zmieniał. Gdy z czasem inni szukali szalup ewakuacyjnych – pozostał na pokładzie. W polityce takich ludzi ceni się i szanuje.  

Reprezentował pokolenie przełomu, działalność zaczynał w Konfederacji Polski Niepodległej. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim,. mandat poselski wywalczył w pierwszych wolnych wyborach w 1991 r. z Gliwic, sprawował go nieprzerwanie przez dziesięć lat, w różnych warunkach, z ramienia partii władzy (za rządu Hanny Suchockiej oraz później Jerzego Buzka i jego zastępcy Leszka Balcerowicza) ale też w opozycji do rządów Jana Olszewskiego a później postkomunistycznej koalicji z lat 1993-7. 

Wydawał się bez wysiłku łączyć pozorne sprzeczności, skoro jako rzecznik UD i UW bez problemu wyrażał stanowisko tak Bronisława Geremka jak Pawła Piskorskiego, zarówno Tadeusza Mazowieckiego jak Leszka Balcerowicza. Nazywano go wprawdzie “młodym wilkiem” z powodu wieku i szybkiej kariery, jednak sam uznawał to określenie za niemądre. Stał się współtwórcą sukcesów swojej formacji: zwycięstwa w referendum konstytucyjnym (Unia Wolności, wtedy w opozycji wobec rządu SLD  i PSL, wraz z Unią Pracy wsparła jednak ustawę zasadniczą), uchwalenia reformy samorządowo-administracyjnej za Buzka oraz ustawy lustracyjnej, niedoskonałej może ale cywilizowanej. A także kompromisu aborcyjnego. O każdej z tych rzeczy da się powiedzieć tyle,  że… nikt już nic mądrzejszego w wolnej Polsce nie wymyślił.

Jego niewielki pokój w Sejmie stał się niezawodnym miejscem pozyskiwania informacji ale też pogłębiających je rozmów o rozmaitych wariantach na przyszłość. Wydaje się, że przewidział każdy z nich. Kiedy w 2000 r.  jednym głosem – ówczesnego sekretarza generalnego i jak się okazało grabarza tej partii Mirosława Czecha – Unia Wolności zdecydowała, że nie wystawi kandydata na prezydenta, co było aktem samobójczym, bo wolne miejsce zajął rychło Andrzej Olechowski – forsujący wtedy odmienne rozwiązanie rzecznik Potocki oznajmił, że nie będzie tego komentować. Wiedzieliśmy doskonale, że to decyzja dla całej formacji samobójcza.

Kiedy po wycięciu przez Czecha liberalnej opozycji w UW przystała ona do obozu drugiego w wyborach prezydenckich za Aleksandrem Kwaśniewskim a przed Marianem Krzaklewskim z Akcji Wyborczej Solidarność Olechowskiego i z udziałem jeszcze marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego powstała Platforma Obywatelska – właśnie Andrzej Potocki trafnie diagnozował,  że przejęła ona wprawdzie gorsze cechy Unii Wolności, ale niestety nie odziedziczyła tych lepszych. Po niemal ćwierćwieczu da się to podsumować tylko słowami: nic dodać, nic ująć…

Cechowało go niepowtarzalne poczucie humoru, żywa inteligencja i naturalna, a nie wymuszona elegancja.  Pozostawał też lojalny wobec dziennikarzy: w czasach mojej pracy w “Życiu” byłem przez niego powiadamiany o istotnych zdarzeniach w tym samym czasie, co Agnieszka Kublik z “Gazety Wyborczej”, chociaż  Unię złośliwie przezywano wtedy “partią Gazety Wyborczej,” bo nie “Życia” Tomasza Wołka przecież… Nie miałem też kłopotu z załatwieniem za jego pośrednictwem wywiadu z Leszkiem Balcerowiczem, w którym to przewodniczący UW i wicepremier rządu Jerzego Buzka powiadomił po raz pierwszy opinię publiczną, że nie wystartuje na prezydenta – co miało skutki już w poprzednim akapicie przeze mnie opisane.

Znawca i fan piłki nożnej, Andrzej Potocki imponował wszechwiedzą w tej dziedzinie. O słynnych graczach z międzywojnia rozprawiał tak, jakby właśnie wrócił z meczu, w którym grali. Prezesował Piastowi Gliwice w czasach, gdy dawny finalista Pucharu Polski podnosił się z upadku. 

Z pewnością sprawiło mu satysfakcję, kiedy już pod inną prezesurą jego klub nie tylko awansował do Ekstraklasy ale i z czasem mistrzostwo Polski wywalczył. I zagrał w europejskich pucharach, o których Potocki wiedział wszystko. Zapracował na to z dużym wyprzedzeniem, podobnie jak na historyczne zwycięstwo obozu demokratycznego 15 października 2023 r, bo chociaż od ponad dwóch  dekad nie był wtedy posłem, z życia publicznego przecież nie zniknął, obecny w nim jako komentator zarówno polityki jak futbolu. Odszedł przedwcześnie, ale nie tylko z tego powodu będzie nam brakować jego nieodłącznej bystrości i finezji.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 4

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here