Polska chce wprowadzić dopłaty do elektrycznych samochodów, przygotował w tym celu rozporządzenie.
Rząd chce dopłacać 30 proc. kosztów kwalifikowanych zakupu elektrycznego samochodu, jednak nie więcej niż 36 tys. złotych. 30-procentowe dopłaty obowiązuje przy samochodach, kosztujących do 120 tys. złotych. Droższe pojazdy będą dofinansowywane „jedynie” kwotą 36 tysięcy. Jeszcze więcej rząd chce dopłacać do samochodów w usługach komunalnych. Wtedy odliczyć można nawet 150 tys. złotych.
W transporcie publicznym hojność rządu jest ogromna, dopłaty sięgają nawet 50 procent kosztu zakupu. Maksymalna kwota to 1,45 miliona zł na jeden autobus elektryczny, do 720 tys. na jeden trolejbus, do 150 tys. na autobus napędzany CNG (sprężonym gazem ziemnym) lub LNG (skroplonym gazem ziemnym), oraz do 2 mln zł na autobus napędzany wodorem.
W 2018 r. w Polsce sprzedano 620 samochodów elektrycznych (i 704 auta hybrydowe).
Komentarz redakcji: Samochody elektryczne to niezwykle droga zabawka, Volkswagen Golf w wersji elektrycznej jest ponad 2-krotnie droższy od wersji spalinowej. Rząd dofinansowuje producentów tych cacek, zwykle firmy niemieckie, japońskie czy amerykańskie. Płacimy za to my, każdy kierowca jest opodatkowany kwotą 8 groszy na litrze. Więc za eksluzywne zabawki płacimy wszyscy. Rząd to taki Janosik, tylko odbiera normalnym ludzim, żeby dopłacić do zabawek najbogatszych.