TVN: powrót do źródeł

0
97

Najbardziej zaangażowana politycznie prywatna stacja telewizyjna straci za sprawą emisji ataku na Papieża sporą część sympatii opinii publicznej, jaką przedtem zyskała na sprzeciwie wobec “lex TVN” – faktycznej próby wyłączenia jej programu przez pisowską władzę. Gdy ustawę anty-TVN-owską zawetował pod naciskiem amerykańskim prezydent Andrzej Duda, wzmocniło to markę stacji.

Teraz jednak TVN nadała materiał nie tyle obrazoburczy, co słabo udokumentowany, mający telewidzów przekonać, że Karol Wojtyła jako arcybiskup krakowski tolerował lub nawet maskował seksualne krzywdzenie dzieci przez podległych mu księży. “Franciszkańska 3”, chociaż nazywana reportażem, aczkolwiek ten z definicji dziennikarskiej prezentować ma prawdę nie propagandę – zadania nie spełniła. 

Spokojnie, to tylko polityka

Świadczy o tym jednoznacznie wynik sondażu United Surveys: 

– nieco ponad połowa Polaków uznaje, że stoi za tym polityka: utrzymuje tak 50,1 proc badanych

– dla 23 proc z nas jest to atak na postać Jana Pawła II oraz Kościół

– dla zaledwie 19 proc to ważny temat dla oczyszczenia Kościoła, który powinien zostać dokładnie zbadany [1].

Jak więc widać jedyna korzystna dla TVN wersja przegrała w tym skróconym ogólnonarodowym głosowaniu – bo sondaż to przecież referendum w skali mikro – z obydwoma dla stacji niepochlebnymi. 

Polacy. którzy tak masowo wystawali kiedyś pod papieskim oknem pod adresem Franciszkańska 3 w Krakowie lub chociaż skupiali się przed telewizorami, by tamtą gromadę obejrzeć – równie jednoznacznie odrzucają produkcję telewizyjną – reportażem jej nie nazwę, bo w grobie przewrócą się wtedy pierwszy raz ze sobą zgodni mistrzowie gatunku Ryszard Kapuściński i Krzysztof Kąkolewski – o tym samym tytule.

Co dalece istotniejsze, “Franciszkańska 3” nie uszczupliła miejsca, jakie Jan Paweł II zapewnił sobie w naszych sercach i umysłach.

Karol Wojtyła pozostawał w marcu br. autorytetem dla 72 proc z nas, podczas gdy w grudniu ub. r. w tej roli widziało go 58 proc Polaków [2]. Wygląda to na paradoks. Pozorny jednak. Jak to się stało, że po medialnym ataku na Jana Pawła II jego ocena jako społecznego i moralnego autorytetu poprawiła się zamiast pogorszyć? Zapewne emisja “Franciszkańskiej 3” stała się mocnym bodźcem do przypomnienia sobie roli, jaką rzeczywiście odegrał – w historii, a nie na ekranie TVN. Ocena zaś wypadła jednoznacznie. Co piąta osoba widząca dziś w Papieżu autorytet nie twierdziła tak jeszcze trzy miesiące temu.

Obrazoburstwo TVN wzbudziło więc nie tylko sprzeciw u jego rodaków, ale poprzez swoją niewyszukaną argumentację (z esbeckimi papierami włącznie) skłoniło ich do korzystnej rewaloryzacji jego oceny. Znajduję jeden zresztą podobny, świecki – chociaż raz jeden obecny jako gość w papamobile – przykład z najnowszej historii. Gdy w kampanii wyborczej z 2000 r. pracujący dla Mariana Krzaklewskiego sztabowiec Wiesław Walendziak pokazał nagrania Marka Siwca całującego ziemię kaliską, co miało posłużyć zaszkodzeniu kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego, dla którego Siwiec wtedy pracował – poparcie dla urzędującego wtedy prezydenta jeszcze wzrosło, bo potajemne filmowanie “zza płota” wzbudziło niesmak opinii publicznej.

Znane dziś już badania jednoznacznie oceniają, że dobra pamięć o Papieżu na emisji TVN nie straci, pojawia się zarazem pytanie o jej następstwa dla samej stacji: tym bardziej, że to objaw ekstremalny dość powszechnego i nie powściąganego zacietrzewienia. Nie na Franciszkańskiej, ale w parlamencie żurnaliści TVN w trakcie konferencji Władysława Kosiniak-Kamysza i Szymona Hołowni flekują ich z podziałem na role, jak niegdyś Marek Barański opozycjonistów w osławionych “dziesiątkach” po DTV w czasie stanu wojennego. I zaraz potem – i na wszelki wypadek nie dopuszczają bardziej niezależnych kolegów do zadawania pytań. Agata Adamek nagrywa ostry wobec Hołowni komentarz przewodniczącego klubu Koalicji Obywatelskiej Borysa Budki po jego wyjściu z głosowań, po czym biegnie na górę i robi z niego własne pytanie do Hołowni na zaimprowizowanym przez niego briefingu. 

Do niedawna TVN przedstawiała się jako niemalże sumienie opozycji, teraz wydaje się raczej przebijać topornością przekazu propisowską TVP Info. 

Błąd szeryfa z Ameryki

Jak się wydaje amerykański właściciel TVN: Warner Bros Discovery wyrządził wielką krzywdę nadającej po polsku stacji, bo trudno naiwnie utrzymywać, że decyzja o emisji “Franciszkańskiej…” zapadła na warszawskiej Augustówce. Potrafią Państwo z pamięci wymienić choćby jedno nazwisko członka zarządu TVN? No właśnie, chciałoby się powiedzieć. Logika Wuja Sama w tej kwestii okaże się szkodliwa dla biznesowego standingu stacji. Właściciel skierował ją przeciw większości, co dla komercyjnego przedsięwzięcia, gdzie liczą się reklamodawcy i oglądalność, musi okazać się kosztowne.

Zasługi Papieża z Polski dla demontażu żelaznej kurtyny i powrotu wolności do jego Ojczyzny mogły nieco zblednąć  w oczach kolejnej generacji, uznającej życie w otwartych warunkach za oczywiste. Zaś od śmierci Karola Wojtyły minęło już osiemnaście lat, co oznacza, że “Pokolenie JP2”, które wtedy go spontanicznie i pomysłowo żegnało, teraz dobiega czterdziestki. Na tym opierać się mogły kalkulacje obrazoburców. 

Nie doceniono potężnego miejsca jakie zdobył sobie Jan Paweł II w pop-kulturze Polaków. Słynne wadowickie kremówki ale też sympatyczne żarty z samego siebie (jak to wierni przez pomyłkę mieli zamiast “niech żyje papież” zacząć skandować “niech żyje łupież”) nie tylko trwale ociepliły jego wizerunek, ale sprawiły, że żadne kontrowersyjne zachowania kolejnego następcy na krakowskiej stolicy arcybiskupiej Marka Jędraszewskiego nie pogarszają go wcale. Bo dla prawie trzech czwartych z nas Karol Wojtyła pozostaje bardziej przywódcą świata, jedynym jakiego Polacy mieli w historii (z całym szacunkiem dla Józefa Piłsudskiego lepiej znał on Wileńszczyznę niż Francję, chociaż w obu tych krainach odbywał kongresy PPS) – niż Kościoła. Za autorytet uznaje go więcej Polaków, niż do świątyń uczęszcza. Zasługuje na to w pełni; okazał się pierwszym w historii papieżem niewierzących.

Znawca kultury masowej prof. Mirosław Pęczak podkreślał jeszcze jako trzydziestolatek w trakcie zajęć ze studentami na polonistyce w orwellowskim roku 1984, że Karol Wojtyła, w czasie okupacji grający w konspiracyjnym Teatrze Rapsodycznym w Krakowie główne role w dramatach romantycznych – nigdy aktorem być nie przestał. Jego kontakt z masami, dar bezpośredniej przemowy, powodujący, że uczestnicy zgromadzeń mieli wrażenie, że słowa kieruje do nich jako jednostek, ale zarazem umieli się policzyć i poczuć wspólnotą – kiedyś sprawiły, że stał przywódcą globalnym skuteczniejszym od liderów mocarstw, a dla Polaków narodowym ważniejszym od przewodniczącego Solidarności i prymasa razem wziętych; o wyłonionych już demokratycznie prezydentach i premierach nawet nie mówmy.  Dziś również po śmierci daje to odporność na zarzuty.    

Podstawą tych ostatnich pozostają teczki pozostałe po komunistycznej służbie bezpieczeństwa, co czyni sytuację oskarżycieli podwójnie utrudnioną.

Po pierwsze są to tzw. owoce złego drzewa, które np. na mocy precedensu prawa brytyjskiego wcale dowodu nie mogą stanowić.  

Po drugie zaś – TVN uczyniła wiele, choćby sytuując się “w kontrze” wobec władzy o autorytarnych zamierzeniach (w latach 2005-7 oraz po 2015 r.), żeby zatrzeć swój rodowód, którego demokratycznym nazwać się nie da. Teraz będzie on przypominany, co nieuniknione i nawet sprawiedliwe, skoro stacja opiera na esbeckich archiwach oskarżenia wobec największego autorytetu społecznego Polaków.

To nie przedsiębiorcy medialni z najpotężniejszej demokracji świata, którzy teraz zawiadują stacją, zbudowali bowiem TVN. Uczynił to Mariusz Walter.

Jak Urban Waltera Kiszczakowi zachwalał  

Akurat w okresie, kiedy Jan Paweł II miał przyjechać do Polski, co doszło do skutku w czerwcu 1983 r, a ponieważ wcześniej zapowiedział, że jeśli będzie w niej wciąż obowiązywać stan wojenny, to do pielgrzymki nie dojdzie, więc rządzący generałowie zdobyli się na prawny dziwoląg zawieszenia tego ostatniego – rzecznik rządu Jerzy Urban pisał 22 lutego 1983 r. do wicepremiera oraz ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka list z rekomendacją dla Mariusza Waltera, żeby mógł on zostać włączony do planowanego przy MSW pionu propagandowego. Poza tym, co sprytny Urban wyliczał, żeby podbić ego adresata: ociepleniem wizerunku MO, SB i nawet ZOMO – przyszły pion i Walter w nim zająć się mieli zadaniami znacznie poważniejszymi. Czarną propagandą, której służyć miało tworzenie programów telewizyjnych, reportaży. Nic dodać, nic ująć. Za to warto zacytować:

“Mariusz Walter – nadaje się na głównego konsultanta, jakiegoś szefa programowania, szefa realizacji programów radiowych i TV – jednym słowem nie kierownika pionu propagandy, lecz główną siłę koncepcyjno-fachową. Najzdolniejszy w ogóle redaktor telewizyjny w Polsce, organizator i koncepcjonista” – zachwala Jerzy Urban późniejszego założyciela TVN [4].

Zarazem też z właściwym mu cynizmem rzecznik rządu stanu wojennego utyskuje: “Trudno jednak znaleźć dobrych dziennikarzy, którzy zdecydują się przejść do MSW (..). Jedynym wabikiem dla ludzi zdolnych, a dobrze sytuowanych w środkach masowego przekazu mogłyby być mieszkania” [4].

Próbkę tego, co nawet bez wspomnianego pionu – bo ostatecznie nie powstał – potrafiły wtedy wspólnie telewizja i MSW, dała rozmowa Lecha Wałęsy z jego bratem Stanisławem, spreparowana uprzednio przez Biuro Studiów MSW, a na mocy decyzji Wojciecha Jaruzelskiego i Mieczysława F. Rakowskiego nadana w TVP 27 września 1983 r, czyli już po pielgrzymce Jana Pawła II, który wtedy spotkał się z przewodniczącym Solidarności w Dolinie Chochołowskiej, co udaremniło próby traktowania Wałęsy jako “osoby prywatnej” (to zresztą również formuła urbanowego autorstwa) przez władze. 

Założyciel stacji Walter nie pozostaje jedyną osobą o podobnym rodowodzie ustrojowym wywierającą potem ogromny wpływ na TVN. Innym przykładem jest Milan Subotić, wywodzący się z Dziennika TV z najgorszych czasów, potem już po zmianie władzy w kraju szef Teleexpressu, za którego tam rządów odbyła się osławiona impreza wspólna z gangsterami, w szemranym klubie Dekadent. Później poszedł do TVN, pracować nad formatami programów, wciąż na kierowniczym stanowsku.

Gdyby nie atak na Karola Wojtyłę, nie dający nawet pozoru rzeczowego udokumentowania, Polacy stopniowo by o tych zaszłościach zapominali. TVN jednak sama wystawia się na strzał. Kto prześwietla innych, nie może własnych okien zasłaniać.          

Warto TVN bronić, ale niekoniecznie mu wierzyć

Niemal dokładnie tyle samo Polaków, ilu dziś uważa materiał “Franciszkańska 3” za politykę a nie prawdę dziennikarską, nieco ponad rok temu, w ostatnich dniach 2021 r. opowiedziało się za zawetowaniem przez prezydenta Andrzeja Dudę “lex TVN” (50.7 proc), ustawy faktycznie likwidującej stację pod pretekstem ograniczania udziału w mediach kapitału spoza Unii Europejskiej – i prezydent rzeczywiście tę restrykcję zastopował. Likwidacji TVN chciało 20 proc z nas, mniej niż wyborców ma PiS [5].

O ile bowiem nawet dogłębne wyczyszczenie TVP z dziennikarzy dochowujących standardów niezależności w momencie, gdy prezesurę stacji objął tam Jacek Kurski i faktyczne cofnięcie dokonanych po upadku komunizmu zmian, czyli uczynienie z telewizji publicznej, budowanej na wzór francuski, z powrotem partyjno-państwowej  – nie spotkało się z gwałtownym oporem społecznym, to zamach władzy na TVN doprowadził również do protestów ulicznych.

Ich uczestnicy mogą się poczuć wystawieni do wiatru, jeśli wspierali stację, bo im się podobała: “Franciszkańska 3” odwołuje się przecież do najgorszych instynktów, jakby TVN stała się nagle TVP Info a rebours czyli po naszemu na opak.

Sam jednak wciąż uważam, że warto było się pojawić na demonstracjach w obronie prawa TVN do nadawania. Nie chodzi bowiem o kapitał zagraniczny, którego nadmierny udział w mediach pozostaje rażąco sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem, ale ta sprawa dla rządzących stanowiła tylko pretekst. Chcieli jeśli nie zakneblować, to przynajmniej postraszyć. Z góry wiedząc, że może zdarzyć się taki finał, jaki miał miejsce: “lex TVN” Duda zawetował nakłaniany do tego przez Amerykanów. 

Warto było wcześniej znaleźć się na ulicach w obronie wolności słowa. Co nie oznaczało, że uznajemy TVN za najlepszą, najbardziej elegancką i intelektualną telewizję w świecie: bo przecież gołym okiem dostrzegamy, jak jest tandetna i bazarowa, a przy tym coraz bardziej tendencyjna. 

Od tamtego czasu mamy na drzwiach mieszkania naklejkę z kombinacją logotypu TVN i znaku “V”, pamiętnego z okresu podziemnej Solidarności. Nie zdejmujemy. Poparcie może jeszcze się przyda, gdyby władza upojona wynikami badań opinii publicznej podjęła pod pretekstem niedawnego ataku kolejną próbę wyłączenia stacji. Wówczas znowu przyjdzie TVN bronić, chociaż w sprawie Papieża nie ma racji. Złudzenia co do macherów z Augustówki mieć trudno, nawet załoga parlamentarna TVN wyróżnia się bezprzykładną arogancją i nawykiem stadnego działania, w wyniku czego czasem pięć ekip TVN przy zadawaniu pytań zagłusza siebie nawzajem, a przy nagrywaniu przepycha się i wzajemnie sobie przeszkadza. Trudno się dziwić, że dla wytrawnych operatorów z TVP taka konkurencja stanowi przedmiot bezustannych drwin. Jej urobku możemy nie oglądać. Ale stacja ma prawo do istnienia. Dostała kiedyś koncesję, a zasada “pacta sunt servanda”, umów należy dotrzymywać, stanowi jedno z najcenniejszych rzymskich odkryć.

Gdy groziło nam uchwalenie “lex TVN”, za prawem stacji do nadawania opowiedzieli się m.in. uczestnicy ruchu społecznego na rzecz odrodzenia Powszechnego Samorządu Gospodarczego. W imię wolności słowa i gospodarowania.

Bez złudzeń: doskonale pamiętam, jak do drzwi mojego mieszkania pod moją nieobecność dobijała się policja, indagując też o mnie sąsiadów. W parlamencie nie ukrywałem, co się dzieje. Żurnaliści TVN jako jedyni nawet prywatnie się tym nie zainteresowali, chociaż wyrazami oburzenia dzielili się ze mną również dziennikarze TVP. Ale demokracja w mediach nie zakłada, że prawo do nadawania własnego przekazu ma ten, kto jest moralnie wzorowy: tylko każdy, kto znajdzie na to środki, nie łamiąc przy tym prawa. Nawet jeśli wzbudza w nas obrzydzenie. Korzystał z tego w nowej Polsce również wspomniany tu wcześniej Urban jako redaktor naczelny tygodnika “Nie”. 

Najkrótsza odpowiedź na pytanie dlaczego TVN nie przypomina CNN, brzmiałaby zapewne w ten sposób, że ponosi konsekwencje własnej pazerności z okresu założycielskiego. Startowała jako druga stacja prywatna i ogólnopolska zarazem, po Polsacie. Zamiast zainwestować i wychować własne osobowości, TVN zdecydowała się więc podkupić te z TVP.

Format dziennika “Fakty” stworzył jej wytrawny znawca polityki i filozof z wykształcenia Grzegorz Miecugow, zaś twarzą programu stał się Tomasz Lis, znany wcześniej z TVP później zaś z Polsatu. Nic własnego. Andrzej Morozowski przeszedł z Radia Zet, Monika Olejnik pracowała przedtem w radiowej Trójce, nawet sejmowa dzierżycielka mikrofonu TVN Agata Adamek wywodzi się z Polskiej Agencji Prasowej. A w ekstraklasie piłkarskiej ten, kto skupuje piłkarzy, zamiast ich sobie wychować, zwykle nie zdobywa mistrzostwa kraju. Podobny modus operandi staje się zawsze barierą wzrostu.  

W dobie niesławnego “lex TVN” broniłem tej stacji nie po raz pierwszy, chociaż kiedy już muszę oglądać coś po polsku, wolę Polsat. Ujmowałem się za pierwszych rządów PiS za Andrzejem Morozowskim i Tomaszem Sekielskim, którzy nagrali z ukrycia pamiętną rozmowę posłanki Renaty Beger z Adamem Lipińskim, czyniącym jej propozycje, wyczerpujące znamiona korupcji politycznej. Wówczas to niejaki Jerzy Kłosiński, wykorzystując nieobecność prezeski Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyny Mokrosińskich i nie radząc się prezesa honorowego Stefana Bratkowskiego, spreparował oświadczenie, potępiające zamiast nieprawości polityka Lipińskiego… postawę tych, co go zdemaskowali. Tak daleko w donoszeniu na kolegów nie posuwali się nigdy dziennikarze komunistyczni w PRL, a wedle mojej wiedzy nawet pracownicy frontu prasowego III Rzeszy. Szybko wraz z Wojciechem Czuchnowskim i innymi dziennikarzami zareagowaliśmy, krytykując sprzedajność SDP i broniąc autorów nagrania we wspólnym liście, pod którym podpisali się nawet żurnaliści uchodzący wtedy za pisowskich. A ściślej prorządowych, bo gdy PiS władzę straciło, dalej trzymali już z nami. Ale to żart oczywiście, by obraz nie był ponury.

Stacji TVN warto bronić, gdy jej prawa są zagrożone. Co nie znaczy, że musimy jej ufać. Zwłaszcza, kiedy próbuje nam wmówić, że wierzy esbeckim teczkom. Zbyt wielu jej twórców dobrze wiedziało, jak powstawały…      

[1] sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski z 17-19 marca 2023

[2] badanie IBRIS 13-15 marca 2023

[3] cyt. wg: Dokument nr 1 [załącznik do:] Grzegorz Majchrzak. Towarzysz Urban proponuje. “Biuletyn IPN” nr 11-12 z 2006, s. 107

[4] ibidem

[5] badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski z 20 grudnia 2021

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 4.5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here