Wybór Mołdawian

0
78

Zanim zdecydowali Amerykanie, najpierw wybrała Mołdawia: jedna z najmłodszych demokracji przed najstarszą działającą nieprzerwanie. Mołdawscy obywatele udzielili urzędującej prozachodniej prezydent Mai Sandu poważnego ostrzeżenia, nie wybierając jej w pierwszej turze, chociaż wtedy w równoległym referendum opowiedzieli się za wstąpieniem kraju do Unii Europejskiej. Za to w drugim głosowaniu pani Sandu wywalczyła reelekcję z poparciem 55 proc wyborców a resztę głosów oddano na byłego prokuratora generalnego Alexandra Stoianoglo, reprezentującego prokremlowską orientację geopolityczną.

Ocaliliście Mołdawię – zwróciła się po ogłoszeniu wstępnych wyników do wyborców Maia Sandu. Jednak to do niej samej należy wyciągnięcie wniosków ze stopniowanego, więc tym cenniejszego zwycięstwa. Obywatele czytelnie bowiem zasygnalizowali, że nie wystarczy być proeuropejskim demokratą, należy jeszcze umieć rządzić dużo lepiej niż dotąd.

Zwyciężczyni obiecuje pokój, wzajemne zrozumienie oraz dobre życie.  Po mrożącym efekcie pierwszej tury wyraźnie stonowała przekaz, adresując go do własnych obywateli a nie zachodnich korespondentów: opamiętanie przyszło jednak późno.

Rozumie co się stało także prodemokratyczny premier, ekonomista Dorin Recean, który dumnie wskazuje,  że “nasz głos przeważył nad oszustwami”. Na znaczną skalę przeprowadzono bowiem operację kupowania głosów, koordynowaną przez zbiegłego z kraju prokremlowskiego oligarchę Ilana Sora. “Partia rosyjska” uciekła się też do powtórki sławetnej strategii Niemców ze śląskich plebiscytów sprzed ponad stu lat: masowo i bezpłatnie przewożono do kraju Mołdawian posiadających obywatelstwo ale tam nie mieszkających, głównie z Moskwy via Stambuł, drogą lotniczą, by ich głosy dogodnie skorygowały wynik. 

Pokonany nieznacznie Alexandr Stoianoglo zachował się odpowiedzialnie i wezwał, by rezultatu nie kwestionować.

Wszyscy bowiem, nawet mołdawscy politycy prorosyjscy, którym nieobce pozostaje pojęcie racji stanu, dostrzegają, co dzieje się w Gruzji. Też wybory, tyle,  że parlamentarne wygrała tam prokremlowska partia Gruzińskie Marzenie. Opozycja utrzymuje,  że rezultat został wypaczony przez rozliczne fałszerstwa. Państwu grozi wojna domowa, nie pierwsza przecież na Kaukazie.

Tym większe znaczenie ma jednoznacznie pokojowe rozstrzygnięcie w bliskiej nam nie tylko geograficznie Mołdawii: przypomnieć wypada, że to jej obywatele udzielili największego zaraz po Polakach wsparcia wojennym uchodźcom ukraińskim po 24 lutego 2022 r, pomimo, że Mołdawia pozostaje wedle statystyk najuboższym krajem Europy: w rankingu poziomu życia wyprzedzona została nawet przez Albanię.  Jednak prawo do życia w warunkach wolności i demokracji ma każdy, nie tylko ci zamożniejsi.

Wiedzą o tym doskonale Mołdawianie, o czym świadczy wynik wyborów prezydenckich z 3 listopada i wcześniejszego o dwa tygodnie głosowania powszechnego w sprawie integracji z Unią Europejską. Dla Mołdawian miały one podobne znaczenie,  jak dla Polaków 15 października ub. r.

Teraz reszta wolnego świata, a zwłaszcza Europy, odrobić musi jak najlepiej mołdawską lekcję.  I odpowiedzieć na nadzieje dzielnego, chociaż niezamożnego społeczeństwa. Jeśli wynik obu głosowań nie ma stać się tylko jednorazowym cudem,   do którego po  latach wzdychać będą idealiści w trakcie panelowych debat w pięciogwiazdkowych hotelach, lecz kamieniem milowym, wyznaczającym drogę do lepszego i wspólnego świata, podzielającego nasze wartości – obowiązkiem Zachodu pozostaje udzielenie mołdawskiej demokracji wszechstronnego wsparcia jeśli chodzi o gwarancje bezpieczeństwa ale i stopniowego dojścia do dobrobytu. Wiadomo, że sytuacja pozostaje podwójnie skomplikowana, bo część społeczeństwa zasadnie lęka się nie tylko “wariantu ukraińskiego” ze strony Kremla ale i groźby aneksji ze strony Rumunii, gdyby tam z kolei dojść do władzy miały siły nacjonalistyczne: można to porównać do naszych tradycyjnych obaw wobec Niemiec. 

Wolny świat musi więc odpowiedzieć zarówno na oczekiwania jak i troski Mołdawian, skoro tak jasno – i z elementem ostrzeżenia – wskazali, że też chcą do niego przynależeć.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 5

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here