Jeśli czołowy i znakomicie piszący publicysta “Gazety Wyborczej”, jedynego profesjonalnego dziennika prasowego w kraju, a przy tym dawny poseł Kongresu Liberalno-Demokratycznego i autor najlepszej biografii Leszka Balcerowicza stwierdza, że Polacy powinni przygotować się na to, że ich dzieci ginąć będą na wojnie – możliwe są dwie interpretacje. Albo Witold Gadomski się myli, pomimo cechującej go zwykle przenikliwości. Albo ma lepsze od nas informacje, co oznacza wariant złowrogi. Ponieważ etyka dziennikarska zabrania wzniecania paniki, skupię się na pierwszej wykładni tego, co napisał.
Trudno nie zgodzić się z wyjściową tezą artykułu Gadomskiego: “perspektywa objęcia terytorium Polski pełnoskalową wojną sprawia, że spory, troski i dylematy ważne w czasach pokoju, tracą znaczenie i muszą zejść na drugi plan” [1]. Nic dodać, nic ująć.
Przystać też wypada na diagnozę, że ludzie, co dorastali po przełomie ustrojowym martwili się inflacją, bezrobociem, warunkami akcesji do Unii Europejskiej i dopłatami do hektara a nie wojną. Da się to również rozszerzyć – o czym Gadomski już nie pisze – na ustrój poprzedni. Przecież zdobyczą Polskiego Października 1956 r. stało się odsunięcie bezpośredniego zagrożenia życia w walce politycznej, co od tego momentu nie dotyczyło wyłącznie stoczniowców Wybrzeża w Grudniu 1970 r. – ale zarazem doprowadziło do natychmiastowej zmiany ekipy rządzącej na bardziej humanitarną – ani górników z Kopalni Wujek w kolejnym Grudniu, 1981, których ofiara podobnie w dziesięcioletniej perspektywie nie okazała się wcale daremna. Okazali się jak dotychczas ostatnimi, którym przyszło umierać za wolną i demokratyczną Polskę.
Bez ogródek oznajmia nam Gadomski, że ten czas się skończył. Pora oddać mu głos, zanim przejdzie się do nieuniknionej w tym wypadku polemiki. Żeby była uczciwa.
“Jeśli mówimy o obowiązku obywateli wobec państwa (słowo “ojczyzna” wydaje się zbyt patetyczne i jest zarezerwowane do wierszy na akademiach) mamy na myśli co najwyżej płacone podatki, najlepiej z możliwością ulg na rozmaite słuszne cele. Tymczasem w tradycyjnym państwie obywatele mają także obowiązek obrony przed wrogiem i umierania za niepodległe państwo” – ogłasza autorytatywnie Gadomski [2].
Zupełne to nieporozumienie. Śmierci na polu walki domagały się od obywateli państwa faszystowskie, komunistyczne lub co najmniej autorytarne.
W demokracji to na politykach, przez obywateli w tym celu właśnie do władzy wybieranych, ciąży obowiązek dopilnowania, aby państwo – poprzez własne zbrojenia lub umiejętnie zawierane i sprawdzające się realnie sojusze – uchroniło obywateli przed umieraniem na wojnie, nawet obronnej.
Życie ludzkie pozostaje przecież dobrem najwyższym zarówno w bliskim Gadomskiemu liberalnym systemie wartości jak w doktrynie chrześcijańskiej, jaką dla Polaków uosabia papieska nauka społeczna Jana Pawła II wciąż dla nich aktualna w dwadzieścia lat po jego śmierci pomimo opluwania go przez stacje pokroju TVN i wulgaryzowania jego przesłania przez obłudnych jego obrońców z kolejnych partii Jarosława Kaczyńskiego.
W sukurs tej argumentacji przychodzi także współczesna zbiorowa historyczna świadomość Polaków. Za bohatera narodowego uznajemy Józefa Piłsudskiego, który dbał o żołnierską i cywilną krew, przystając na zawarcie po zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej z 1920 r. ryskiego traktatu pokojowego z bolszewikami. Za obłudnego błazna i tchórza uważają z kolei współcześni Polacy jego niegodnego następcę Edwarda Rydza-Śmigłego, co rozbuchał prymitywną propagandę (“silni, zwarci, gotowi”) a publicystę Stanisława Cata-Mackiewicza, co trafnie ostrzegał, że Polska pozostaje do wojny nie przygotowana, posłał za to do Berezy Kartuskiej. Po czym sam uciekł do Rumunii, pozostawiając żołnierzy na polach bitew. Słusznie więc go za podleca uznaje kolejne już pokolenie Polaków.
Za wartość samą w sobie nie tylko Polska ale cały wolny świat uważa z kolei pokojową drogę Solidarności jako wielomilionowego ruchu społecznego. Związek wyrzekł się przemocy, nie dał się do niej sprowokować i dlatego – podobnie jak w listopadzie 1918 r. za sprawą Piłsudskiego i POW – udało się odzyskać wolną Polskę i demokrację przy minimum ponoszonych ofiar.
Zdumiewające, że Gadomskiego gorszą niechętni do umierania za ojczyznę młodzi Ukraińcy. Co dzień przez nas oglądani w McDonaldach czy Lidlach. Kim jest nasz publicysta, by ich pouczać, zwłaszcza, że sam przyznaje, że bohaterstwo innych ich rodaków i rówieśników – tych co do wojska i na front poszli – pozostaje faktem.
Poważny ten w założeniu tekst chciałoby się zakończyć całkiem ludową rymowanką pod adresem autora, w pierwszych słowach szczerze przeze mnie skomplementowanego: nie strasz, nie strasz… i wiemy jak dalej to szło.
Jeśli jednak mądrości ludowej nie ufamy, lepiej podać to samo w tradycyjnym kodzie inteligenckim i autorowi, co utrzymuje, że obywatele mają obowiązek umierania za państwo a nie rządzący politycy bezwzględny oblig uniknięcia wszelkimi możliwymi środkami sytuacji w której tak się dzieje – zadedykować w tym wariancie można słynny rysunek Andrzeja Mleczki, przedstawiający słonia kopulującego z żyrafą. A ściślej, podpis, jaki mu towarzyszył: “obywatelu, nie pieprz bez sensu”.
Rolą władzy a ściślej całej klasy politycznej, również posłów i senatorów znajdujących się w opozycji, pozostaje dbałość o to, żeby Polska pozostawała tak silna – poprzez własny system obrony, w tym cywilnej lub skuteczne sojusze, a najlepiej i jedno i drugie – żeby nikt się jej zaatakować nie odważył.
Nie czas teraz na wypominanie “Gazecie Wyborczej”, że ludźmi roku ogłaszała kolejno Agnieszkę Holland i Hannę Machińską, publicznie rozczulające się nad domniemanymi niedolami fałszywych imigrantów, nasyłanych do nas przez dyktatury Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina. A bohaterów robiła z tych, co otwarcie łamali prawo, udzielając tej piątej kolumnie wschodnich dyktatur nielegalnej pomocy. I innych, znieważających obrońców polskich granic. Nie warto jednak pastwić się nad “Gazetą…” skoro zgadzamy się z Gadomskim, iż “(..) troski i zmartwienia, rzeczywiście bardzo ważne w trybie pokojowym, tracą znaczenie” [3]. Zostawmy więc złośliwości, również z tego powodu, że polemika z takimi autorami “Wyborczej” jak Gadomski czy Magdalena Środa (z którą spierałem się niedawno na łamach gruszka.com [4]) ma sens, bo to autorzy opiniotwórczy, i nikomu nie uwłacza. Nie podjąłbym jej z powodu zwykłego obrzydzenia ze znaną z “fejków” Agnieszką Kublik z tej samej redakcji, co kiedyś, ponieważ nie podobały jej się moje teksty w “Życiu” Tomasza Wołka ogłosiła kłamliwie, że mam zostać rzecznikiem rządu Jerzego Buzka (o czym nawet wróble w ośrodku w Mierkach, gdzie posady wtedy dzielono, nie ćwierkały), przeświadczona widać, że czytelnicy żywią przekonanie, iż nikt niczego pod Słońcem nie czyni bezinteresownie: skoro rząd popiera, to po to tylko, by wkrótce do niego wejść. Sądzisz po sobie, dawna redakcyjna koleżanko? Sam z “Wyborczą” osobistego kłopotu nie mam, w biogramie na tzw. czwartej okładce każdej z moich kilkunastu książek konsekwentnie wpisuję, że w “Gazecie…” pracowałem. Nie ma powodu, by się tego wstydzić. Dowodzi tego również tekst Gadomskiego, ważny i sprawnie napisany. Co nie oznacza, że musimy się zgadzać z jego przesłaniem.
Wiele pokoleń Polaków oddawało życie za taką Polskę, za którą już nie trzeba będzie umierać. Polskę ich marzeń i przyszłości. Nie umniejszajmy więc ich ofiary, nie marnujmy ich wysiłku. Aż dziw, że w ojczyźnie Solidarności wciąż powtarzać trzeba prawdy tak oczywiste.
Zanim przestawimy się na tryb wojenny, co Gadomski uznaje za nieuniknione, warto pamiętać o innym: zdroworozsądkowym. A od władzy egzekwować jej obowiązki i nie pozwolić by znów od nich uciekła jak niegdyś szosą na Zaleszczyki. Zaś w wypadku zaistnienia najbardziej pesymistycznego wariantu sytuacji, w odróżnieniu od autora z “Wyborczej…” nie mam co do patriotyzmu Polaków wątpliwości. Pouczanie ich o obowiązkach jakie mają wobec państwa nie wydaje się jednak szczęśliwą formą pobudzania tej postawy.
[1] Witold Gadomski. Trudno przestawić się na tryb wojenny.”Gazeta Wyborcza” z 17 marca 2025
[2] ibidem
[3] ibidem
[4] por. Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów. Gruszka.com z 16 marca 2025; zob. też: Magdalena Środa. Zbroję się ale się nie cieszę. “Gazeta Wyborcza” z 14 marca 2025