Andrzej Kieryłło, strateg polityczny, b. doradca Jana Olszewskiego, w rozmowie Łukasza Perzyny ocenia zamierzenia rządzących.
– Rząd ogłasza kolejne strategie, wiem, że nie jest Pan ich entuzjastą, co Pana w nich szczególnie niepokoi?
– Ekonomia jest nauką piękną, ale też nieubłaganą w tym sensie, że wcześniej lub później wystawia twarde rachunki. To najgłębszy problem władzy, która opiera swe zamierzenia na lekturze sondaży a nie ścisłej wiedzy. Przekonała się o tym Grecja, która za mrzonki polityków zapłaciła bezprzykładnym w czasach pokoju spadkiem poziomu życia, ale też – pamiętajmy – ponieważ Grecy należą do strefy euro, zapłaciła za nich cała Unia Europejska. Nas obszar wspólnej waluty nie obejmuje.
– Zdani jesteśmy na siebie? Dotychczas jednak obywało się bez katastrof?
– Zgromadzone za sprawą oszczędnego gospodarowania w poprzednich latach rezerwy zostały wyczerpane. W znacznej mierze zaś przez obecnie rządzących zmarnotrawione. Rząd zaczyna więc kuglować, a zaciągnięte długi ukrywa. Przed społeczeństwem, resztą Unii Europejskiej, nawet własnym parlamentem.
– W jaki sposób to robi?
– Bank Gospodarstwa Krajowego stanowi na to sposób. Rozbudowa polskiej armii do 250 tys liczebności to projekt, który zostanie finansowany z obligacji, wypuszczonych przez BGK. Obligacje są oprocentowane, trzeba je później wykupić.
– Co w tym złego? Inne państwa też tak postępują.
– Co innego, jeśli w podobny sposób finansuje się przedsięwzięcia gospodarcze z tej realnej sfery, służące budowaniu, rozwojowi, do czego zmierzał choćby Jan Olszewski, wtedy, gdy był premierem i później gdy tworzyliśmy wspólnie z prospołecznymi ekonomistami programy Ruchu Odbudowy Polski. Realne przedsięwzięcia gospodarcze warunkują zwrot wyłożonego kapitału. Armia takiego zwrotu nie zapewni. Skąd miałyby się brać te zyski? Musiałaby kogoś napaść i złupić a nie taką politykę prowadzimy wraz z naszymi sojusznikami. Nie dowiemy się od rządzących, w jaki sposób rząd miałby odzyskać te pieniądze.
– Co się więc z nimi stanie?
– Pójdą na przemiał. Na straty. Chyba, że BGK chce to finansować z zysków innych przedsiębiorstw, w które się zaangażował. Ale takich zysków nie ma. Tam są ukryte zobowiązania państwa. Zadłużenie skrywane poza budżetem i przed parlamentem, w którym zresztą rządzący wciąż mają większość, tyle, że kruchą. Oczywiście nie jestem ekonomistą, badam jednak polityczne strategie i widzę, ku czemu to prowadzi. Tworzy się mnóstwo długów, a gdy przyjdzie je obsłużyć, nie będzie z czego.
– A pieniądze z Unii Europejskiej z programów odbudowy?
– Pieniędzy z Unii Europejskiej nie dostaniemy. Należałoby w tej sytuacji zacząć oszczędzać, a nie trwonić kolejne środki. Rząd uruchomił spiralę inflacji, podnosząc płacę minimalną. A jak sprzątaczka dostanie podwyższoną pensję, równą tej, którą pobierała sekretarka, to tej drugiej trzeba będzie podwyższyć. Przedsiębiorca nie może liczyć w trakcie wciąż trwającej pandemii na dodatkowe zyski, chyba, że produkuje maski z atestem – więc to sobie z konieczności zrekompensuje podnoszeniem cen. To uruchamia inflację. Dodruk pieniądza tylko zwiększy drożyznę i długi. Rezerw w gospodarce nie ma, od lat słyszymy o spadających do minimum inwestycjach, a tylko one gwarantują realny wzrost gospodarczy. Reszta to wzrost na sterydach. Zaś jak wiadomo, pacjent leczony długo sterydami, często po prostu źle kończy.