Zbigniew Brzeziński długo wydawał się heroldem amerykańskiego imperializmu, tymczasem po latach widać, że celem tych ludzi, którym służył, było od zawsze stworzenie jednego państwa światowego dla międzynarodowych banków i korporacji, a Stany Zjednoczone miały być tylko narzędziem do realizacji tego celu. Brzeziński tak pisał o tym w roku 1971:
To była bardzo trafna obserwacja wtedy, w roku 1971. Od tamtego czasu banki i korporacje rozrosły się, wyprzedzając wiele tradycyjnych państw. George Monbiot pisze, że Stany Zjednoczone wykorzystują swoją przewagę, żeby wymuszać kupowanie ich produktów (np. mleka modyfikowanego genetycznie). Otóż Stany Zjednoczone nie produkują mleka, działają tylko w interesach swoich korporacji, są narzędziem do osłabiania i w końcu likwidacji innych państw, by same zginąć na końcu.
Już teraz wykonują polecenia Światowej Organizacji Handlu (WTO). Na przykład w roku 1999 Stany chciały wymusić na Unii Europejskiej kupowanie ich wołowiny z sześcioma hormonami. Europa odmówiła i WTO pozwoliła Stanom nałożyć doroczną karę w wysokości 117 milionów Euro. USA zabraniają Unii znakowanie żywności modyfikowanej genetycznie, a WTO narzuca legislację, która pozwala koncernom zaskarżać do sądów państwa i żądać od nich odszkodowań.
Nowym narzędziem, pozbawiającym państwa suwerenności, jest rzekomo kanadyjskie porozumienie handlowe CETA. W ślad za europejską biurokracją Sejm Polski przyjął w roku 2016 traktat zrównujący wobec prawa państwa i międzynarodowe koncerny. Z tym, że koncerny mogą włazić do państw, a państwa do koncernów nie. Przeciwko głosowali posłowie Kukiz 15, PSL, bo to uderza dotkliwie w ich wyborców i ośmioro posłów i posłanek PIS-u.
Obserwacja Brzezińskiego była trafna w roku 1971, tyle że po jakiś dziesięciu latach od tej prognozy zaczął się lawinowy, bezprecedensowy rozwój Chin i oto państwo narodowe wyprzedziło tempem rozwoju wszystkie koncerny. Na czym polegał błąd Brzezińskiego? Na tym, że brał on pod uwagę państwa demokratyczne lub usiłujące stosować ten modny po drugiej wojnie światowej, ale w większości przypadków niefunkcjonalny ustrój.
Na liście stu największych organizmów gospodarczych świata koncerny zajmują więcej niż połowę miejsca. Dobitnym przykładem zacierania różnicy między państwem a firmą jest fakt, że Niemcy są zarejestrowane jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (GmbH), a Rosja od roku 1991 jest konsorcjum przemysłowym, na czele którego stoi Miedwiediew. Coś mi się widzi, że niedługo postoi.
Jeżeli państwa i potężne organizacje finansowo-gospodarcze mają ze sobą konkurować na równych prawach, to należy porównywać ich organizację, procesy decyzyjne, mechanizmy kontrolne i stosować to, co daje lepsze wyniki. Jedno jest pewne: ani w Chinach, ani w wielkich koncernach nie ma demokracji. Demokracja wprawdzie nie dopuszcza do decyzji najgorszych (w zasadzie, bo Hitler przecież doszedł do władzy drogą demokratyczną), ale eliminuje też decyzje najlepsze, bo tych nie osiąga się przez głosowanie ludzi o średniej inteligencji.
Wniosek jest jeden – jeżeli państwa narodowe mają przetrwać, to muszą się wzorować na organizacjach finansowych – albo na Chinach i innych państwach Azji Płd.-Wsch. Victor Orban powiedział już wyraźnie, że demokracja liberalna przestała być atrakcyjnym wzorem. Kuwejt jest jedyną demokracją w swoim regionie. Emirowi pensję wyznacza parlament. Kobiety mają prawo głosu, czynne i bierne. Dzisiaj Kuwejt pozostaje w tyle za bardziej dynamicznymi, autokratycznymi sąsiadami. Powszechnie uważa się, że to demokracja spowalnia rozwój Kuwejtu, napisał o tym nawet New York Times.
Skoro państwa mają się wzorować na bankach i korporacjach, to pewnie będą też przejmować ich język. Przewidywał to dawno temu (w roku 1935) niezawodny Chesterton (tłum. Jaga Rydzewska):
„Już niebawem całe nazewnictwo, jakiego używa nasz wielki naród, zostanie przerobione według wzorców biznesu. Nasz oficjalny przedstawiciel w Paryżu nie będzie odtąd tytułowany „Jego Ekscelencją Ambasadorem Brytyjskim”, lecz „Licencjonowanym naciągaczem” i będzie obwoził po Francji próbki towarów, pusząc się jak paw, ilekroć ktoś powie o nim „przedstawiciel handlowy”.
Kto jest ciekaw, jak daleka jest nasza rzeczywistość od tej żartobliwej wówczas prognozy, powinien prześledzić działalność kolejnych ambasadorów Francji w Polsce.
Pod koniec osiemnastego wieku rozwichrzona demokratyczna Polska padała łatwym łupem sąsiednich monarchii o wyższym stopniu organizacji. Konstytucja 3 maja, wprowadzająca monarchię absolutną czyli rządy autorytarne, była spóźnioną próbą ograniczenia demokracji, dochodzącej w porywach do stanu warcholstwa.
Miłośnicy tej rozpasanej demokracji, ludzie, którzy chcieli, żeby było tak, jak było, zaczęli się skarżyć do carów i królów państw sąsiednich, błagając, żeby bronili ICH wolności. Wreszcie zawiązali Konfederację Obrony Demokracji pod nazwą TARGOWICA.
Przykładem katastrofalnych skutków utrzymywania demokracji i wolnego rynku w niesprzyjających warunkach jest Komuna Paryska z roku 1871. W oblężonym przez Prusaków mieście ceny chleba, zgodnie z prawami popytu i podaży, osiągnęły niebotyczne ceny i lud rozgrabił piekarnie, zapewne rozdeptując przy okazji pokaźne ilości mąki i pieczywa. W mieście wybuchła rewolucja, którą władza krwawo stłumiła. A przecież w warunkach oblężenia i każdego w ogóle zagrożenia należy natychmiast wprowadzić stan wojenny, kartki na żywność i rządy policyjne. Jedynym problemem jest rozpoznanie, kiedy trzeba przełożyć wajchę.
Kontynuacja demokracji i wolnego rynku w warunkach zagrożenia jest równie zgubna jak podtrzymywanie ustroju policyjnego po ustaniu zagrożenia. W chwili tej często śmiertelnej decyzji ujawnia się, czy naród miał mądrego czy głupiego króla.
Cytaty: Zbigniew Brzeziński, Between Two Ages, 1971, G.K. Chesterton, Źródło i mielizny (The Well and the Shallows, 1935, George Monbiot, Captive state, 2000
Zapraszamy do lektury innych tekstów Lecha Jęczmyka:
Cele polskiej polityki zagranicznej, w tym historycznej i kulturalnej
Jeżeli chcemy, żeby Polska ze swoją specyficzną kulturą, a jak niektórzy sądzą cywilizacją, przetrwała następne pięćdziesiąt i sto lat musimy całkowicie przeorientować naszą politykę zagraniczną,
Sprawy dobra i zła są różnie rozumiane w różnych cywilizacjach. Możliwe, że w Chinach one w ogóle nie istnieją: dwie przeciwstawne zasady in i jang stanowią jedność i przechodzą jedna w drugą. Chińczycy nie muszą mieć dwóch świateł drogowych – czerwonego i zielonego, bo jedno zmienia stopniowo kolor i kierowca wie, za ile sekund się […]
Tak trzymać Panie Lechu
Lech Jęczmyk jest jak Lech Wałęsa: mimo wieku elokwentny i niezawodny