Bunt inteligenta, szansa przedsiębiorcy…

Protest nauczycieli pokazał wyczerpanie form dialogu społecznego. Jego odbudowa nie wydaje się możliwa bez tych, którzy wytwarzają to, co się dzieli. Polski przedsiębiorca może stać się mediatorem, gdy inni zawodzą.

Nauczyciele postanowili nie występować na Stadionie Narodowym w roli chrześcijan rzucanych lwom na pożarcie.

Igrzyska, nie dialog

Istniało co najmniej domniemanie, że władza zapraszająca w to akurat miejsce na okrągły stół – zaskakująca zresztą nazwa u przedstawiciela formacji, która wprawdzie porozumienia z komunistami zawierała, ale dziś się od nich dystansuje – wypełni je masowo publiką z klubów Gazety Polskiej, wyklinającą protestujących w podobny sposób, jak czynią to rządowe media. W tych zaś strajkujący tytułowani są – jak na paskach TVP Info – „związkowcami oświatowymi”, tak, żeby nie użyć budzącego dobre skojarzenia słowa „nauczyciel”.

Znający te praktyki pedagodzy uznali zaproszenie Mateusza Morawieckiego za propagandę, a nie wstęp do porozumienia. Niech PiS sobie lepiej świętuje rocznice tamtego Okrągłego Stołu, przy którym wtedy zasiadali późniejsi założyciele obecnej partii władzy (byli tam obaj Kaczyńscy, a nawet Mariusz Kamiński i Jarosław Sellin), którzy dziś zawierane przez siebie porozumienia obłudnie krytykują – a nie organizuje następny. Igrzyska, nie dialog.

Polityką społeczną rządzi dziś wulgarna kalkulacja, gdzie decydują słupki poparcia w najbliższych wyborach. Za jej sprawą nauczycielom te pieniądze się po prostu nie należą, inaczej niż dawnym ministrom Beaty Szydło. Stanowią bowiem pedagodzy grupę nie dość liczną i nie głosującą jak trzeba, czyli na PiS. W ogóle pieniądze nie należą się tym, którzy pracują i jeszcze mogą sobie dorobić, choćby wypominanymi bez końca w antystrajkowej propagandzie korepetycjami. PiS przeznacza je najchętniej dla ludności całkowicie zależnej od transferów społecznych, widząc w niej niezawodny elektorat.

Trzy razy hejt, czyli jak władza próbuje zagadać strajk nauczycieli

Z furią wiecznego drugorocznego pisowska władza i jej najemnicy obrzucają protestujących nauczycieli kalumniami i uruchamiają związane z ich zawodem negatywne stereotypy.

Read more

Skala poparcia społecznego dla strajku nauczycieli – od celebrytów po samorządowców, a protesty poparł również Komitet Obrony Polskiego Rolnictwa i Hodowców Zwierząt – zaskoczyła obserwatorów. Ale ma swoją logikę. Jak zwykle opinia publiczna okazała się mądrzejsza od zawodowych polityków, lepiej od nich rozumiejąc, co się stało.

Prawdziwi bohaterowie boomu edukacyjnego

Cisi bohaterowie transformacji ustrojowej upomnieli się o swoje. Nauczycielom zawdzięczamy przecież boom edukacyjny, którym się szczycimy, słusznie dostrzegając w niedawnych dwóch milionach studentów liczbę, znamionującą rozwój cywilizacyjny Polski. Wiejskie dzieciaki nie stały się jednak z dnia na dzień stypendystami Erasmusa, potrzebowały do tego przewodników, z reguły byli nimi ich pierwsi nauczyciele, czasem ci, którzy doprowadzali je do matury.

Nauczyciele, faktyczni twórcy tego boomu, nie okazali się jednak beneficjentami transformacji. Kazano im się wstydzić, że nie są klasą średnią ani kreatywną. Wypominano długie wakacje i feminizację ich zawodu. Gdy zaprotestowali – przybrało to wyraz buntu tradycyjnego polskiego inteligenta.

Robotnicy Stoczni Gdańskiej obalili stereotyp robola – zachwycał się w sierpniu 1980 r. w „Notatkach z Wybrzeża” Ryszard Kapuściński. W ostatnich dniach nauczyciele, czego nieżyjący już król polskiego reportażu nie może niestety stwierdzić, obalili stereotyp Adama Miauczyńskiego z „Dnia świra”, bezradnego wobec własnych życiowych okoliczności i nie potrafiącego o siebie zadbać. Powrócił w ich postawach polski inteligent z tradycyjną wolą społecznej służby. Nie przypadkiem struktury poziome nauczycielskiej Solidarności – wbrew serwilizmowi propisowskiej centrali związku – zachowują się wobec strajkujących kolegów solidarnie i przyzwoicie niczym… struktury poziome PZPR w latach 1980-81 wobec ówczesnych protestujących. W wielu też miejscach wbrew stereotypowi, że Kościół popiera PiS, do nauczycieli dołączyli katecheci – jak księża do robotników w 1980 r.

Wykrzykniki i centrum dialogu… bez dialogu

Wykrzykniki stały się symbolem. Oglądamy je w telewizjach prywatnych zamiast śniadań z celebrytami i na ulicach polskich miast. Symbol nauczycielskiego protestu zna już chyba każdy.

Ale kiedyś przyjdzie strajk zakończyć. Skoro nie na Stadionie Narodowym, bo to nie mecz, ani igrzyska, to gdzie? I tu zamiast wykrzyknika pojawia się znak zapytania.

Mamy bowiem wypasione centrum dialogu, pod które z gracją podjeżdża z ochroną wicepremier Beata Szydło. Tyle, że samego dialogu społecznego brakuje

Nauczyciele nie bardzo mają z kim porozumienie zawierać, bo jego potencjalne sygnatariuszki i patronki – sama Szydło, minister edukacji Anna Zalewska i odpowiedzialna za dialog społeczny minister rodziny Elżbieta Rafalska – wszystkie uciekają do Brukseli i Strasburga, gdzie uposażenia parlamentarne czterokrotnie przewyższają apanaże krajowych posłów.

Nie ma też kto porozumienia zawierać po stronie związkowej, skoro wprawdzie swoją silną pozycję potwierdził Związek Nauczycielstwa Polskiego, ale już w NSZZ Solidarność mamy do czynienia z faktycznym rozłamem między propisowską centralą i utrzymywanymi przez PiS bossami związkowymi (szef sekcji oświaty i wychowania Ryszard Proksa zarabia 11,7 tys zł miesięcznie, bo druga jego posada to fucha radnego PiS w powiecie ostrowieckim), a strukturami poziomymi, które lojalnie przystąpiły do strajku. Zresztą epizod z odmową ujawnienia własnych zarobków przez Sławomira Broniarza potwierdza, że również zwycięskie z pozoru ZNP nie jest wolne od kryzysowych zjawisk, trapiących dziś wszystkie związki zawodowe. Zresztą kto umie liczyć, dostrzeże problem reprezentacji: nauczycieli jest 700 tys. Do ZNP należy 200 tys. Do nauczycielskiej Solidarności – 80 tys. Jest jeszcze Forum ZZ. Ale też najliczniejszą grupę stanowią niezrzeszeni.

Kto płaci, niech nie milczy

Gdy zarówno władza jak związkowe reprezentacje pracownicze przeżywają w roli partnerów dialogu społecznego widoczny gołym okiem kryzys – wzmocnić się powinna rola trzeciego partnera: pracodawców, przedsiębiorców, którzy w praktyce wytwarzają to, co jest dzielone. Państwo tych środków na loterii nie wygrało. To ludzie, żyjący z własnej pracy i dający ją innym przekazują państwu polskiemu w formie podatków środki na pensje dla sfery budżetowej – ale też niestety na nienawistną i obraźliwą dla nauczycieli propagandę telewizji państwowej, zaogniającą społeczne nastroje. 93 procent budżetu pochodzi z podatków. Państwo zabiera nam 33 grosze z każdej zarobionej złotówki.

Kto płaci, ten wymaga – tego nas uczą od początków transformacji ustrojowej.

Tylko przedsiębiorcy, najmniej emocjonalnie zaangażowani w trwający spór, za to po obywatelsku nim przejęci i po gospodarsku zatroskani – mogą skutecznie odegrać rolę mediatora czy arbitra. Nie podejmie się jej dzisiaj nawet Kościół, bo nieostrożne wypowiedzi pojedynczych hierarchów, choć dalekie od stanowiska całego Episkopatu, odebrane zostały przez protestujących jako obraźliwe.

Rada Dialogu Społecznego nosi dziś nazwę orwellowską, bo realnie nie działa, więc żaden dialog w niej się nie toczy. Kiedyś, całkiem niedawno, nazywało się to ciało po ludzku Komisją Trójstronną – i działało bez porównania lepiej. Nazwa sprzed 2015 roku przypominała słusznie, że strony dialogu są trzy…

Dla przedsiębiorców rysująca się sytuacja stanowi kolejny bodziec do wyłonienia mocnej własnej reprezentacji. Istniejące organizacje nie gwarantują jej właściwej siły. Czasem mają bardziej celebrycki charakter, a nie chodzi już o organizowanie pokazywanych w telewizji gali biznesowo-charytatywnych z nagrodami. Rozwiązaniem wydaje się powszechny samorząd gospodarczy lub wyłonienie przez praktyków gospodarki silnej reprezentacji, nie odżegnującej się od polityki. Dziś realnego udziału i mediacji tych środowisk potrzebuje Polska, a nie tylko branża edukacji. Za chwilę przecież z protestami ruszą kolejne środowiska…

[Total_Soft_Poll id=”27″]

KOPRiHZ o żądaniach płacowych nauczycieli

Tomaszów Mazowiecki, 12.03.2019 r. Środowiska, które reprezentujemy dobrze znają sytuację materialną i bytową polskich nauczycieli. Dostrzegamy także obniżający się prestiż zawodu nauczycielskiego, brak szacunku dla pracy pedagogów, upadek autorytetów kształtujących postawy młodzieży. Dostrzegamy te problemy, bo wielu spośród nas to nauczyciele. Wielu jest rodzicami dzieci, które chodzą do polskiej szkoły. Dlatego w pełni podzielamy determinację […]

Read more

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 10

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

PRZEZzdjęcie: Pokój Nauczycielski (Facebook)
Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here