Współpraca gospodarcza Polska-Chiny jest ciągle niewykorzystaną szansą dla polskich przedsiębiorców. W latach III RP wymiana handlowa Polski z Chinami rozwinęła się, dzisiaj stanowi ona kilka miliardów obrotów handlowych Polska-Chiny.

Polska ma duży potencjał współpracy z Chinami, może im zaoferować wiele produktów, głównie żywność. Potencjał dla polskich firm spożywczych jest ogromny, jednak nic z tego nie wychodzi. Dlaczego? Przedsiębiorcom brakuje współpracy Polski i Chin, chcieliby znacznie aktywniejszej współpracy z przedsiębiorcami. A tu nic, polska dyplomacja całkowicie odwróciła się od spraw handlowych.

W Chinach jest regulowany dostępu do rynku, import jest dopuszczony poprzez akceptację grupy produktowej lub zakładów produkcyjnych. W branży mięsnej to oznacza dopuszczanie pojedynczych zakładów przetwórczych. Chińczycy traktują ten proces jako element gry politycznej i ekonomicznej. Polska nie potrafi podjąć tej gry.

Do eksportu na chiński rynek z Polski dopuszczonych jest tylko 5 zakładów mięsnych. To jedyne zakłady drobiarskie z całej Unii Europejskiej. Jednak powinno ich być 3 razy więcej, ale państwo polskie nie walczy o ten rynek. Inaczej Rosja, jedną decyzją Chiny dopuściły 23 zakłady z Rosji.

Polscy przedsiębiorcy, jak drobiarze, jak firma Indykpol, pozostają na bardzo wstępnym etapie uczestnictwa w targach. Mlekpol sprzedaje w Chinach mleko Łaciate pod oryginalną marką.

Chińczycy wprost mówią, że pomimo bardzo dobrej tradycji współpracy, ostatnio sytuacja pogorszyła się, głównie za sprawą USA. Ci który chcą wejść na polski rynek, pytają o bezpieczeństwo inwestowania w Polsce.

Polscy przedsiębiorcy nie doczekali się strategii współpracy z rządem w zdobywaniu rynku chińskiego. Nie ma dni polskich w Chinach z wizytą premiera i mocnego wsparcia w ważnych sektorach. Handel i inwestycje międzynarodowe to sprawa polityków, i bez rozmów na wysokim szczeblu, starań o promocję własnej gospodarki, nie będzie wzrostu współpracy gospodarczej. Będąc krajem – z chińskiej perspektywy – bardzo małym, musimy się starać, by nas zauważono, a polityka powinna pomagać polskiemu biznesowi. Niestety, nie jest tak. A dobrym wzorem mogą być w tym Węgry Viktora Orbána.

Orbán walczy o miejsca pracy dla Węgrów

Viktor Orbán prowadzi politykę “społeczeństwa opartego na pracy”. Przybrała ona postać ustrojowego „systemu narodowej współpracy”, który parlament uchwalił jako nowy system polityczno-gospodarczy, którego filarami są „praca, dom, rodzina, zdrowie i porządek”. Praca znalazła się w nim na pierwszym miejscu. Ideą przewodnią Orbána jest budowa opartego na pracy i oszczędności („workfare”) społeczeństwa, w którym krajowe oszczędności […]

Read more

Przykładem tego zaniechania jest brak dobrej polsko-chińskiej logistyki. Pamiętamy, jak wspólne przedsięwzięcie w węzeł LOT lata tylko 3 razy w tygodniu do Pekinu, w ubiegłym roku było 71,5 tys. pasażerów na trasie Warszawa-Pekin i ponad 30 tys. – na trasie Warszawa-Szanghaj. Nie możemy zwiększyć tej liczby, ponieważ nie ma dla nas slotów w Pekinie.

I choć niedługo ma zostać uruchomiony terminal w Sławkowie, (PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa dysponuje najdalej wysuniętą na zachód linią szerokotorowa w Europie z terminalem kontenerowym w Sławkowie na Śląsku), jednak wiedząc, że Małaszewicze to dzisiaj wąskie gardło, nie uruchomiono do tej pory tej linii logistycznej, dopiero “pracuje się” nad koncepcją nowych tras transportowych, aby produkty chińskie bezpośrednio docierały do Sławkowa.

I chociaż w naszym gospodarczym interesie jest, by jak najwięcej ładunków z Chin trafiało do Polski i aby cło zostawało u nas (w pierwszym kraju UE, do którego trafia transport), to jednak działania w tych sprawach są tylko markowane, a rząd promuje całkowicie zastępczą i mało znaczącą oś północ-południe.

Rezultaty tej polityki są widoczne w polsko-chińskim bilansie handlowym. Jest on dla nas dramatycznie zły. W 2017 r. importowaliśmy z Chin towarów za 104 miliardy zł, eksportowaliśmy – za 8,8 miliarda. 12-krotnie mniej eksportujemy niż przywozimy z Państwa Środka. Ujemny bilans handlowy wynosi 95 miliardów zł. Chiny są drugim źródłem towarów sprowadzanych do Polski, ale dopiero 23. odbiorcą produktów wytwarzanych nad Wisłą. Zadziwiający jest także deficyt w handlu żywnością – z Chin importowaliśmy w 2017 r. produkty o wartości 1,06 miliarda, sami eksportując jedynie za 378 milionów, trzykrotnie mniej.

Polska polityka zagraniczna wobec Chin nie pomaga polskiej gospodarce, a wręcz utrudnia korzystną dla Polski współpracę z nimi. Zachowujemy się wobec tego państwa jak sojusznik skonfliktowanych z nimi Stanów Zjednoczonych, a nie jak samodzielny podmiot polityczny, mający własne interesy gospodarcze. Dlatego jedyne, co możemy, to odnotowywać kolejne zmarnowane okazje.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 6

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here