Sen o trzeciej turze

0
177

Za ponownym przeliczeniem głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich opowiada się niespełna 45 proc z nas, bez porównania mniej, niż poparło przegranego w nich Rafała Trzaskowskiego. Przeciw temu jest 52 proc, więcej niż zagłosowało na zwycięzcę – Karola Nawrockiego [1].  Sen o trzeciej turze, o powtórce głosowania powszechnego, wizja hołubiona teraz przez część strony przegranej w niedawnych wyborach prezydenckich, może wiele kosztować obóz demokratyczny i osłabić demokrację w Polsce, już i tak daleką już od ideału.

Giertychówki, protesty wyborcze składane masowo, ale wedle jednego szablonu – szkodzą powadze niedawnych zwycięzców z 15 października. W potocznym bowiem przeświadczeniu, kto nie umie przegrywać, ten nie zasługuje na to, by wygrać w przyszłości.

Odkrywanie Ameryki… po półtora roku

Mija się również z celem odkrywanie Ameryki post factum. Jak zachłystywanie się oświadczeniem jurystów z Sądu Najwyższego, że powołana w oparciu o pisowskie procedury i za poprzednich rządów izba kontroli nadzwyczajnej, jako nie uznawana przez instytucje europejskie, nie ma prawa o ważności wyborów orzekać. Przecież to właśnie ona skwitowała wynik wyborów z 15 października. Nie ciskano się wtedy, że bezprawnie. 

Nawet wicemarszałek Sejmu z koalicji rządzącej Włodzimierz Czarzasty (Nowa Lewica) przyznaje, że stworzony przez PiS dualizm wymiaru sprawiedliwości pozostaje znany od dawna, więc oświadczenie sędziów nowej jakości nie wnosi.

Ilu prezydentów będziemy mieć w Polsce

Z kolei też koalicyjny marszałek tej izby Szymon Hołownia (Polska 2050) nie pali się wcale do realizacji podpowiadanego mu awanturniczego wariantu, żeby nieprawidłowości w komisjach wykorzystać jako pretekst do zawieszenia obrad Zgromadzenia Narodowego – które 6 sierpnia br. ma Nawrockiego na prezydenta zaprzysiąc – jakoby do czasu ich wyjaśnienia. Ponieważ kadencja Andrzeja Dudy się kończy, obowiązki prezydenckie przejąłby wtedy czasowo sam marszałek Sejmu. Zdążyłby podpisać ustawy, ułatwiające rządzenie kolegom z koalicji. Problem jeden za to zasadniczy: Hołownia nie kwapi się tego scenariusza wprowadzać w życie jako destrukcyjnego dla demokracji.   

Obrażający się teraz na rzeczywistość i społeczeństwo, że nie dorosło, zwycięzcy z 2023 r. i zarazem przegrani w niedawnych wyborach prezydenckich lekkomyślnie wyzbywają się poczucia moralnej racji, które legło u podstaw pierwszego z tych wyników. Drugi zaś okazał się porażką na własne życzenie. Gdy pozwala się na to, by twarzą zamierzeń obozu demokratycznego stawał się Roman Giertych, dawny wicepremier w pisowskim rządzie Jarosława Kaczyńskiego – łatwo o podejrzenia, że wyznaje się moralność Kalego, znaną z “W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza a nie wartości naprawdę demokratyczne w tym cechującą ten sposób rządzenia zasadę prawdy względnej. Zgodnie z nią w demokracji rację ma większość. Zaś tej kandydat Rafał Trzaskowski w drugiej turze wyborów nie uzyskał, o czym – niezależnie od ujawnionych nieprawidłowości – zdecydowały liczne mankamenty jego kampanii. A także osobisty brak charyzmy. To już wina obozu demokratycznego, że nie zdobył się na wystawienie lepszego pretendenta. A nie rywala, że tę słabość wykorzystał. 

Kwestionujący wynik Roman Giertych, co do polityki powrócił jako adwokat rodziny Tusków wyrasta – zapewne ex aequo ze znaną z dręczenia zmarłej po przesłuchaniu Barbary Skrzypek prokuratorką Ewą Wrzosek na najbardziej odrażającą postać polskiego życia publicznego, podobnie jak w czasach, gdy próbował usunąć Witolda Gombrowicza z listy lektur szkolnych. Tyle, że nienawistna śledcza Wrzosek już została od sprawy “dwóch wież” (zapewne największej od czasów Telegrafu i rozliczeń z Januszem Iwanowskim Pineirą afery Jarosława Kaczyńskiego) odsunięta, a Giertych w roli obrońcy demokracji występuje nadal. Nie ośmiesza to panującego w Polsce ustroju lecz tylko Donalda Tuska, który na to zezwala. Giertych przy Tusku zaczyna odgrywać rolę podobną, co Antoni Macierewicz przy Jarosławie Kaczyńskim: typa od brudnej roboty po prostu. Nie jest to jednak wcale tylko osobisty problem premiera, niezależnie od wdzięczności, że mecenas, choć marny, syna mu z afery Amber Gold wybronił.        

Czym się różnimy od Ukrainy

Podważanie wyniku wyborczego prowadzi do utraty przekonania obywateli o sile własnego głosu. Czyli wprost wiary w możliwości demokracji jako najdoskonalszego systemu rządzenia. Tego, o którym noblista i zwycięzca II wojny światowej Winston Churchill mówił, że wprawdzie ma same wady, ale nikt nic lepszego nie wymyślił. 

Sny o drugiej turze mogą się okazać nader kosztowne. Polska to nie Rumunia ani Ukraina z lat 2004/5. Na razie trzeciej tury – czyli częściowego choćby powtórzenia wyborów prezydenckich nikt zdrowy psychicznie sobie w szczegółach nie wyobraża. Gdyby zaś do niej doszło, przekora Polaków zdecyduje, że znów wygra Karol Nawrocki. Więcej bowiem wyborców oburzonych wydaje się kuglowaniem obecnego obozu władzy niż domniemanymi masowymi nieprawidłowościami w komisjach wyborczych. Narracja Giertycha urąga zdrowemu rozsądkowi. Zaś bardziej umiarkowani nie są w stanie przebić się do głosu.

I tylko wyborca pozostaje do własnego głosu przywiązany i przekonany, że niczego nie fałszował, gdy już się za tą kotarą znalazł.

Jeśli polski obywatel poczuje się okradziony, następne i jeszcze kolejne wybory wygrają z pewnością zwolennicy drogi na skróty, dawni koalicjanci Giertycha, których łączy z nim przekonanie, że demokracja dobra jest tylko wtedy, kiedy my wygrywamy. 

Nie z tego powodu przecież od wielu lat niezmiennie 80 procent Polaków uznaje ją za najlepszą formę rządzenia państwem [2].                      

[1] sondaż IBRIS dla Polskiego Radia z 24 czerwca 2025 r.

[2] por. CBOS: Demokracja – postawy i oceny. Komunikat z badań nr 128/2024

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 9

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here