Kiedyś napisałem, że w Polsce nie ma szans na wygranie wyborów ugrupowanie odwołujące się wprost do zasad wolnego rynku. Odwołałem się wtedy do jakichś badań opinii publicznej, według których przytłaczająca większość Polaków chce interwencji państwa w gospodarce i najlepiej gdyby mieli zapewniony etat na państwowej posadzie. W te nastroje idealnie wpisał się ze swoimi działaniami PiS.
Dlatego z dużym zdziwieniem przeczytałem, że czołowa postać z Centrum Adama Smitha, czyli Andrzej Sadowski, stwierdził, że PiS realizuje program wolnorynkowy. Sadowski uznał, że transfery socjalne spod znaku “500+”, to forma oddawania podatku. Nie wiem czy był to ze strony Sadowskiego sarkazm, czy jakiś moment zamroczenia intelektualnego. Bardzo sobie ceniłem diagnozy i analizy gospodarcze przedstawiane przez CAS. Czyżbym musiał zmienić zdanie?
Ekonomiczna ignorancja większości Polaków jest przygnębiająca, a rządy PiS-u ją utwardzają, betonują i tworzą z tego monument na kształt pałacu Józefa Stalina w środku Warszawy. Głównym architektem tego monumentalnego nieuctwa jest sam Jarosław Kaczyński. budowniczym – Mateusz Morawiecki, a cieciem na budowie – Jarosław Gowin, udający że to wszystko jakoś da się pogodzić z wolnym rynkiem.
Mam dziwne przeczucie, że to wszystko prowadzi do jakiegoś zbiegu fatalnych wydarzeń. Te przeczucia wspierają się kilkoma obserwacjami. Uważam, że moja rodzinna Stalowa Wola jest znakomitym punktem obserwacyjnym na nonsensy ekonomiczne w wykonaniu PiS-u. Taki oto przykład.
Wybudowano w parku miejskim park wodny dla dzieci. Jednocześnie na obiektach Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji są baseny dla dzieci. MOSiR jest dotowany z budżetu miasta. I co tu jest nonsensownego? Otóż park wodny trzeba utrzymywać z budżetu. Korzystanie z niego jest bezpłatne. W efekcie zamiast choć trochę zarabiać na tych obiektach, by zmniejszać dopłaty z budżetu, to obciążenia wzrastają. Na baseny MOSiR-u żaden rodzic z dzieckiem teraz nie pójdzie, no bo po co płacić?Zatem do utrzymania MOSiR-u trzeba dopłacić więcej, ponieważ pozbawiono go wpływów. Każdemu, kto ma choć minimalną świadomość, że pieniądze się zarabia, a nie drukuje, musi cisnąć się pytanie, jak można być tak głupim? Tymczasem publiczność jest zachwycona i chwali miejską władzę.
Druga obserwacja dotyczy oświaty. Kolega z Lubelszczyzny zasygnalizował mi taki problem. W szkołach w gminach na pograniczu z Ukrainą ubywa dzieci, więc kończy się praca dla nauczycieli. Jaką na to znaleziono receptę? Niemal na masową skalę zaczęto przyjmować do tych szkół dzieci i młodzież z Ukrainy. Żeby to jeszcze były polskie dzieci mieszkające na Ukrainie, ale o tym nie ma nawet mowy.
Szmuglowanie młodych Ukraińców – bo tak to trzeba nazwać – stało się już procederem. Oczywiście płacą za to podatnicy z tych przecież i tak biednych gmin. I znowu pytanie, jak można być tak głupim? Przy wspomnianym stanie świadomości ekonomicznej większość tych podatników wierzy, że to coś dobrego, bo przecież ratuje się cenne miejsca pracy nauczycieli.
Za tę głupotę musi być jakaś kara. Obawiam się jednak, że jej skutki na pewno dosięgną mnie. Jednak architekt, budowniczy i nawet cieć na tej budowie monumentu ekonomicznej głupoty pozostaną bezkarni.
A Państwo sądzicie, że za tę głupotę nie będzie kary?
Jak uważasz?
[democracy id=”8″]
Czytaj inne artykuły Andrzej Szlęzaka: