Najważniejszym celem prezydenta pozostaje jednak nie tyle utrudnianie życia rządzącym, chociaż oczywiście takie będą reperkusje weta, gdy nastąpi - lecz wzmocnienie pozycji we własnym obozie. Poniekąd kosztem Jarosława Kaczyńskiego, chociaż służalczość wobec niego wielu komentatorów Dudzie zarzuca. Prezydent chce zanim odejdzie wskazać swojego następcę. I jeśli nadal będzie grać tak jak teraz, być może prezesa Prawa i Sprawiedliwości nawet o zdanie nie zapyta. A jeśli popularność Dudy wzrośnie, co zapewne nastąpi, skoro budżetowe dotacje dla TVP powszechnie krytykowano a obecnie rządzący zmienili zdanie w tej sprawie - Kaczyńskiemu pozostaje uznać wskazanie Marcina Mastalerka, już teraz nieformalnego wiceprezydenta, na kandydata PiS w wyborach za półtora roku, w których Duda już nie może wystartować, bo Konstytucja ogranicza sprawowanie urzędu do dwóch kadencji.