Fenomen wysokiej frekwencji wyborczej, nie pierwszy, jeśli zważyć 4 czerwca 1989 r. w Polsce pozytywny "cud nad urną" (negatywny zgotowali komuniści, fałszując wybory zaraz po II wojnie światowej w 1947 r.), nie przekłada się jeszcze na powyborcze zachowania polityków. Donald Tusk po posiedzeniu zarządu macierzystej PO, która zgodnie z oczekiwaniami wskazała go na premiera, czekającym przy bocznym wyjściu dziennikarzom rzucił jedno tylko zdanie: - Milczenie jest złotem. Zaś Andrzej Duda, zamiast przygotować się do wyznaczenia kandydata do misji utworzenia rządu, zmarnował czas, brylując na zjeździe pozbawionego już znaczenia NSZZ "Solidarność".