W pogoni za większością

0
51

PiS szuka większości, a w sprawie referendum dotyczącego imigrantów – jak dowodzą sondaże – nawet ją znajduje. Za przeprowadzeniem głosowania powszechnego w sprawie relokacji narzucanej przez Unię Europejską opowiada się już teraz 51 proc badanych przez United Surveys [1]. Samemu PiS żaden sondaż nie daje podobnego poparcia. 

Takie referendum obiecał już Jarosław Kaczyński. Okazuje się to zręcznym ruchem. Niewiele bowiem wskazać można spraw, w których stanowisko PiS pokrywa się ze zdaniem większości Polaków. Komisji weryfikacyjnej do zbadania wpływów rosyjskich w jej propagowanym przez PiS i prezydenta kształcie przez opinię publiczną określanej jednak mianem “lex Tusk”, sprzeciwia się 61 proc z nas [2]. W tej sytuacji prezes – jeśli tak rzec można – zdecydował się dołączyć do większości tam, gdzie wydaje się ona bezsporna. I wprawił w zakłopotanie opozycję. PSL pozostaje bowiem przeciwne relokacji, lider PO-KO Donald Tusk zbywa sprawę grubymi dowcipami o “pełnych gaciach” prezesa Kaczyńskiego, Lewica podziela raczej unijne stanowisko. PiS narzucił więc swoją narrację i pozostaje w ofensywie. 

Jak eurokraci pomagają PiS

Dopomogli w tym poniekąd, na pewno wbrew swoim intencjom, biurokraci unijni, nieskorzy do pomocy Polsce przez ostatnie półtora roku, kiedy to przyjęliśmy miliony autentycznych wojennych uchodźców ukraińskich. Teraz zaś eurokraci próbują nam narzucić obowiązkowe kwoty imigrantów z państw Trzeciego Świata, przybyłych w istocie w nadziei na europejski socjal a nie prześladowania w ojczyźnie.

PiS raz już wygrało wybory również za sprawą sporu o przymusowe osadzanie imigrantów, wykorzystując miękkie w tej sprawie stanowisko rządu Ewy Kopacz w 2015 r. Obok słynnych taśm z restauracji Sowa z gorszącymi a niekiedy wprost wulgarnymi pogwarkami rządzących, uznaje się to za główną przyczynę utraty władzy przez PO i objęcia jej przez PiS.

Oczywiście historia nie musi się powtórzyć, ale partia rządząca zręcznie tym razem wyznaczyła temat sporu. Kaczyński wie, co robi. Przeciwni przymusowemu przyjmowaniu imigrantów pozostają bowiem nie tylko ci, którzy zwyczajnie obcych nie lubią i nie pragną ich u nas oglądać, ale przede wszystkim uznający narzucanie nam czegokolwiek w tej kwestii za rażąco niesprawiedliwe. W sytuacji, kiedy tak masowo otworzyliśmy swoje serca i portfele przed prawdziwymi uciekinierami wojennymi z Ukrainy. 

Władza uczy się na błędach konkurentów

Opinia publiczna pamięta również gorszące sceny z granicy wschodniej z czasu, kiedy przed wzniesieniem na niej muru szturmowali tę rubież fałszywi imigranci z państw Trzeciego Świata, podsyłani nam przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę. Wyposażał ich w nowoczesne smartfony i markowe ubrania. Część opozycyjnych polityków lekkomyślnie opowiedziało się za przepuszczaniem nieproszonych gości. Niekiedy sami przekraczali granice, tyle, że śmieszności, jak cwałujący po ziemi niczyjej w ucieczce przed pogranicznikami poseł Koalicji Obywatelskiej “Franek” Sterczewski z reklamówką w garści. Jej zawartości doskonale przez sponsorów akcji imigranci z pewnością nie potrzebowali. Zaś rządowa TVP organizowała wtedy koncerty “murem za polskim mundurem”, wspierając służby graniczne. Z czasem okazało się, że operację przenikania do Polski nielegalnych imigrantów organizują białoruskie KGB i rosyjskie FSB. Stanowiła próbę generalną przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Gdy stało się to oczywiste – pisowska władza zyskała na tym punkty, a nie opozycja.

Najnowsza historia uczy jednak, że rządzący ani razu dotychczas trwale na referendum nie zyskali. Nawet jeśli udało im się je wygrać. 

Kto robił referendum, rychło tracił władzę

Referendum – poza dwoma fundamentalnymi: konstytucyjnym z 1997 r. i akcesyjnym przed przystąpieniem do UE (2003 r.)  – nigdy, kiedy organizowali je rządzący, nie poszło po ich myśli. W dodatku w obu wypadkach: Konstytucji i przystąpienia UE, niedługo po głosowaniu powszechnym jego zwycięzcy… tracili władzę. Wygrana okazała się pyrrusowa. Ale częściej nawet takiej zabrakło.

Pierwszy, jeszcze przed zmianą ustrojową, odwołał się do głosowania powszechnego gen. Wojciech Jaruzelski. Jego pomysł reform gospodarczych i politycznych nawet kosztem poziomu życia, dość ogólnikowo sformułowany, nie został jesienią 1987 r. zaakceptowany przez Polaków. Była to pierwsza po stanie wojennym tak wyraźna porażka władzy. Zaś we Wrocławiu w trakcie happeningów Pomarańczowej Alternatywy jej aktywiści przebrani za krasnoludki zadawali przechodniom “pytanie referendalne”: czy jesteś za mroźną zimą, nawet jeśli miałaby trwać pół roku.   Wraz ze strajkami w kolejnym roku przegrana  referendalna przyczyniła się do podjęcia przez władze dialogu z opozycją, co zaowocowało już w 1989 r. Okrągłym Stołem i wyborami z 4 czerwca.

Już w demokracji nie udało się w 1996 r. referendum w sprawie powszechnego uwłaszczenia obywateli rozpisane przez prezydenta Lecha Wałęsę połączone z drugim, w którym zadano pytania o prywatyzację, co wtedy przeforsowała sejmowa większość z SLD na czele. Porażkę frekwencyjną poniosło także w 2015 r. kolejne głosowanie powszechne, z pytaniem o zmiany ustrojowe (m.in okręgi jednomandatowe i sposób finansowania partii), o którym zdecydował zabiegający o popularność prezydent Bronisław Komorowski, co nie zapobiegło zresztą jego porażce w wyborach z Andrzejem Dudą.

Trudno więc przesądzać, że za sprawą sporu o uchodźców PiS znów wygra wybory. Nie ulega jednak wątpliwości, że temat został przez Kaczyńskiego zręcznie dobrany.        

[1] sondaż United Surveys z 16-18 czerwca 2023 dla Wirtualnej Polski

[2] badanie SW Research z 13-14 stycznia 2023

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 5

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here