WOLNOŚĆ I POKÓJ po polsku

0
69

40 urodziny Ruchu Wolność i Pokój warto świętować nie tylko dlatego, że dał Polsce wielu ministrów (Jana Rokitę, Jacka Czaputowicza, Konstantego Radziwiłła, Bartłomieja Sienkiewicza czy Bogdana Klicha) a także wysokich rangą przedstawicieli służb specjalnych demokratycznego państwa (jak Piotr Niemczyk).

Tak jak Konfederacja Polski Niepodległej może mówić, że jej zamierzenia – odzyskanie niepodległości, ustanowienie demokracji czy wycofanie wojsk rosyjskich stały się faktem już w pierwszych latach zmiany ustrojowej, podczas gdy program Solidarności wciąż w społecznej jego części pozostaje tylko wyzwaniem, którego zresztą obecni politycy nie kwapią się podjąć – tak cele dla których powoływano WiP w 1985 r. zostały urzeczywistnione jeszcze zanim komunizm upadł.  Już w 1988 r. wprowadzono zmiany w przysiędze wojskowej i służbę zastępczą, zamknięto też trucicielską Hutę Siechnice, a wkrótce w trakcie rozmów Okrągłego Stołu postanowiono wstrzymać budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu.

Tak więc pomimo represji – sankcji prokuratorskich dla liderów WiP Jacka Czaputowicza i Piotra Niemczyka za podważanie obronności socjalistycznego państwa oraz wyroków więzienia, wymierzanych młodym ludziom, odmawiającym złożenia przysięgi na wierność sojuszowi z ZSRR (Marek Adamkiewicz) lub odbycia służby wojskowej (Wojciech Jankowski) – ekipa komunistyczna ustąpiła przed postulatami organizacji,  która początkowo uchodziła tylko za studencką i inteligencką próbę przeniesienia do Polski w połowie lat 80. popularności, jaką cieszyły się na Zachodzie ruchy pokojowe oraz ekologiczne (niemiecka Partia Zielonych wtedy właśnie po raz pierwszy wprowadziła swoich przedstawicieli do Bundestagu).

Sukces WiP stał się jednak możliwy za sprawą współpracy ze środowiskami robotniczymi, które w pierwszej kolejności dotykał przymus dwuletniej zasadniczej służby wojskowej. Studenci z obowiązkowym rokiem podchorążówki po dyplomie mieli lepsze możliwości wyreklamowania się od  obowiązku wojskowego. Mówiono o tym w trakcie konferencji, zorganizowanej 29 marca 2025 r. w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa przez Mazowiecką Wspólnotę Samorządową oraz Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Udział tego ostatniego nie dziwi: ministrem do spraw kombatantów pozostaje Lech Parell, dawny działacz Ruchu Wolność i Pokój w Trójmieście.

Z Solidarnością nie konkurowali, raczej uzupełniali jej działania

– Nikt nie mógł przypuszczać 40 lat temu, że tak się sprawy potoczą – przyznał Lech Parell, witając uczestników spotkania, wśród nich wielu kolegów z dawnych lat. Zaznaczył, że WiP nie stanowił konkurencji dla Solidarności. Często zajmował się sprawami,  których zdelegalizowany Związek nie podejmował i w ten sposób się uzupełniano. Kiedy sam Parell pod koniec lat 80. kupił sobie NRD-owskiego Trabanta, ozdobił go dwiema naklejkami: ze znakami WiP oraz Solidarności.

Jeszcze w 1984 r. Marek Adamkiewicz, wcześniej aktywny w niezależnym ruchu studenckim, skazany został na 2,5 roku więzienia nawet nie za odmowę służby wojskowej, tylko samego złożenia przysięgi, wtedy zawierającej zobowiązanie do sojuszniczej wierności wobec Armii Radzieckiej. W marcu 1985 r. w kościele w podwarszawskiej Podkowie Leśnej odbyła się głodówka w tego obronie. W kwietniu 1985 r. w Krakowie ogłoszono powołanie Ruchu Wolność i Pokój, którego deklarację napisał Jan Rokita. Chociaż ekipa krakowska w głodówce w Podkowie nie uczestniczyła i działała wyraźnie tak, żeby wyprzedzić środowisko warszawskie – kiedy wysłannicy z Krakowa pojawili się w warszawskim mieszkaniu Jacka Czaputowicza, doszło do porozumienia. Wkrótce WiP zaczął też działać we Wrocławiu.

A nawet w Gorzowie, gdzie nie mógł liczyć na akademickie czy inteligenckie zaplecze. Utworzyli go tam młodzi robotnicy, zaangażowani równocześnie w akcje na rzecz obrony życia poczętego. Odmawiali przysięgi lub służby wojskowej i szli do więzień. Zresztą nazwa Ruchu Wolność i Pokój nawiązywała do słów Jana Pawła II z jego orędzia na Dzień Pokoju, o czym przy okazji rocznicowej konferencji przypomniała autorka książki o WiP Anna Smółka.

Jeszcze ciekawiej przedstawiała się sytuacja w Bełchatowie, o czym opowiadał w trakcie rocznicowej debaty Dariusz Zalewski, wtedy młody robotnik, teraz już z doktoratem specjalisty od zarządzania. W klimacie ówczesnego  marazmu pojawił się u niego kolega z opozycji Zbigniew Matyśkiewicz i bez ogródek oznajmił, że muszą mieć więźnia politycznego, jeśli zamierzają niekorzystną sytuację przełamać. A wyroki w warunkach ówczesnej względnej liberalizacji wymierzano głównie za odmowę służby wojskowej, jak np. Wojciechowi Jankowskiemu z Gdańska.  Co najdziwniejsze, chociaż pracownik bełchatowskiej kopalni Krzysztof Krupa odmówił przyjęcia karty powołania do wojska, to kiedy pojawił się wojskowej komendzie uzupełnień w Piotrkowie Trybunalskim, dostał tylko czas do namysłu – w praktyce: do poboru jesiennego  – i nie został zatrzymany, a latem zdał egzamin wstępny na Katolicki Uniwersytet Lubelski.   

Mariusz Ambroziak, wtedy młody robotnik Zakładów Mechanicznych Ursus, teraz wiceprezes organizującej rocznicową konferencję Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej i przedsiębiorca – przyszedł wtedy do wojskowej komendy uzupełnień w Gostyninie z podaniem napisanym na maszynie w mieszkaniu Jacka Czaputowicza. Już tylko w spodenkach, rozwinął rulon z tym pismem i zaprezentował je gospodarzom. Zawierało stwierdzenie, że odmawia służby z przyczyn politycznych z powodu użycia LWP przeciw narodowi w 1970 i po 13 grudnia 1981 r.   oraz przeciwko bratniemu narodowi czechosłowackiemu w 1968 r. Podobnie jak Krupa, również i on nie został zatrzymany. W Ursusie WiP miał dwa punkty kontaktowe: w kościele św. Józefa oraz w pracowniczym mieszkaniu Ambroziaka, wynajętym dla niego przez Zakłady Mechaniczne. Podziemny “Młody Ursus” stał się pismem zarówno Solidarności jak Ruchu Wolność i Pokój. Środowisko to zorganizowało krótki strajk w Ursusie w 1988 roku. Zbigniew Bujak – także na konferencji obecny – ani Zbigniew Janas już wtedy w Zakładach Mechanicznych nie pracowali, bo władza nie dopuściła do ich powrotu po czasach podziemia. Inicjatywę przejęło więc kolejne pokolenie. 

Jak ceni się wolność, gdy niczego się nie ma

– Nazwano nas młodą Solidarnością – wspominał w trakcie konferencji Mariusz Ambroziak. – Element wolności polegał również na tym, że nie mieliśmy niczego. Mieszkało się najpierw w internacie przyzakładowego Zespołu Szkół Zawodowych im. enerdowskiego komunisty Wilhelma Piecka, potem w hotelu robotniczym, wreszcie na kwaterach wynajętych przez Zakłady Mechaniczne. Cały dobytek mieścił się w jednej torbie typu reklamówka, więc z przeprowadzkami kłopotu nie było.         

Walka z Ludowym Wojskiem Polskim jako “zbrojnym ramieniem partii komunistycznej”, bo tak, jak podkreślał w trakcie spotkania prof. Jacek Czaputowicz, jego środowisko postrzegało LWP – toczona była jednak nie tylko przez WiP. Również Niezależne Zrzeszenie Studentów o czym opowiadał jego ówczesny lider Andrzej Anusz,  potrafiło jednej nocy z użyciem farby w sprayu ozdobić baraki uniwersyteckiego studium wojskowego tak licznymi graffiti, że rządzący tam pułkownicy natychmiast  zaprzestali szykanowania opozycyjnych działaczy.

W kluczowym dla późniejszego rozwoju wydarzeń roku 1988 działacze WiP  wspomagali strajki. Wielu z nich milicja pobiła podczas pacyfikacji majowego protestu w Nowej Hucie. Dużo bardziej pogodny przebieg miał udział wipowców we wspieraniu strajku w Stoczni Gdańskiej, skąd zachowało się zdjęcie Lecha Parella na jakimś dachu z flagą i transparentem. Działaczka WiP z Sopotu Małgorzata Tarasiewicz wspominała na konferencji, jak Wojciech Jankowski namówił robotników, by używane w stoczni melexy – wózki akumulatorowe – przy pomocy styropianu i farby przekształcili w atrapy czołgów. Gdy  tak przysposobione wehikuły podjechały do kordonu ZOMO otaczającego stocznię – milicjanci nie wiedzieli, co robić i sprawiali wrażenie krańcowo zaniepokojonych sytuacją, nie ujętą w żadnym ze znanych im regulaminów.             

Wtedy też stało się jasne, że postulaty po raz pierwszy przez WiP zgłoszone i wtedy uchodzące za niemożliwe do spełnienia – jak zmiana treści wojskowej przysięgi czy wprowadzenie służby zastępczej a także zamykanie trujących zakładów – zostają urzeczywistnione. I to jeszcze zanim komunizm upadł. 

– Władze ustąpiły dlatego, że WiP był silnie zakorzeniony w środowisku robotniczym – podkreślił w trakcie rocznicowej konferencji prof. Jacek Czaputowicz, jeden z liderów Ruchu Wolność  i Pokój. Zaś Zbigniew Bujak, który już w latach 80. w wypowiedzi dla  “New York Timesa” uznał efekt działań ruchu pokojowego w Polsce za “zadziwiające osiągnięcie” – teraz w toku dyskusji przyznał,  że przyjęta przez WiP zasada jawnego działania (oczywiście poza drukiem i kolportażem) miała wpływ również na wybór jego formy przez Solidarność, podobnie jak legalizacja przez środowisko Marcina Króla podziemnego wcześniej pisma “Res Publica”. – Wielu ludzi od nas opowiadało się za kontynuacją konspiracji – nie ukrywał wieloletni szef Regionu Mazowsze NSZZ “Solidarność” i główny lider działającej po 13 grudnia TKK, podziemnego kierownictwa Związku.

Jak oceniasz?

kliknij na gwiazdkę, aby ocenić

średnia ocen 5 / 5. ilość głosów 8

jeszcze nie oceniano

jeśli uznałeś, że to dobre...

... polub nas w mediach społecznościowych

Nie spodobało się? Przykro nam...

Pomóż nam publikować lepsze teksty

Powiedz nam, jakie wolałbyś teksty na pnp24.pl?

Łukasz Perzyna (ur. 1965) jest dziennikarzem „Opinii”, Polityczni.pl i „Samorządności”, autorem filmu o Aleksandrze Kwaśniewskim (emisja TVP1 w 2006 r.) oraz dziewięciu książek, w tym. „Uwaga, idą wyborcy…” i „Jak z Pierwszej Brygady”. Pracował m.in. w „Wiadomościach TVP” i „Życiu”, kierował działem krajowym „Obserwatora Codziennego”. W latach 80 był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej i redaktorem prasy podziemnej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here